Putin upokorzony. Czy bunt Prigożyna zakończył jego panowanie?
Chociaż wczorajsza próba przewrotu w Rosji zakończyła się niepowodzeniem Jewgienija Prigożyna, a przynajmniej oficjalnie, eksperci i media z całego świata nie mają wątpliwości, że i tak może być początkiem końca Władimira Putina.
Niespodziewana rebelia Jewgienija Prigożyna była zaskoczeniem niemal dla wszystkich - może poza Stanami Zjednoczonymi, które wiedzieć miały o planach "kucharza Putina" kilka dni wcześniej, ale postanowiły się "nie wtrącać" - bo nikt nie spodziewał się, że po mocno wyniszczających wielomiesięcznych walkach w Bachmucie, grupa Wagnera zdecyduje się ruszyć na Moskwę. I choć ostatecznie wczoraj wieczorem dogadała się z Kremlem i przerwała swój "marsz sprawiedliwości" w zamian za nieściganie najemników i "zesłanie" Prigożyna na Białoruś, eksperci wojskowi nie mają wątpliwości, że próba przewrotu podkopała pozycję Władimira Putina i pokazała słabość rosyjskiej władzy.
Co więcej, ten nietypowy bunt najemników grupy Wagnera, kluczowej przecież dla działań wojennych Kremla w Ukrainie, zdominował nagłówki gazet na całym świecie, a media nie oszczędzały w nich rosyjskiego przywódcy, wprost mówiąc o upokorzeniu. The Washington Post nazywa minioną dobę największym zagrożeniem dla władzy Putina od lat, podkreślając, że jego pycha długo zaciemniała mu osąd i zdolność trafnej oceny sytuacji, a w podobnym tonie sytuację opisuje The Observer, wskazując, że Putin nie wyglądał tak słabo od dziesięcioleci.