Najbardziej absurdalna wymiana zdań na Twitterze? Musk wyśmiał pracownika

Kto pracował w Twitterze, ten się w cyrku nie śmieje - tak z całą pewnością mogliby stwierdzić zatrudnieni w jednej z największych platform społecznościowych na świecie. Ostatnio doszło na niej do chyba najbardziej absurdalnej wymiany zdań pomiędzy pracownikiem, a Elonem Muskiem. Rzeczony facet dowiedział się w ten sposób o... swoim zwolnieniu.

Zwolnienie na Twitterze

Haraldur Thorleifsson to założyciel agencji cyfrowej Ueno, która została przejęta przez Twittera. Jako pracownik firmy odpowiadał m.in. za ustalanie priorytetów projektowych, szefował rekrutacji na stanowiska projektowe, a w ostatnim czasie dokładał starań, aby udało się zaoszczędzić około pół miliona dolarów na kontrakcie z SaaS. 

Mężczyzna niedawno stracił wszelkie dostępy pracownicze, w tym do swojego firmowego komputera. Nie wiedząc, z czego wynika taka sytuacja, postanowił skontaktować się z działem zasobów ludzkich Twittera. Zapytał wprost o swoje zwolnienie, lecz nie udzielono mu żadnych konkretnych informacji. Jak się okazało, nikt tam niczego nie wiedział.

Reklama

Po napisaniu wielu maili i listów oraz wykonywaniu wielu połączeń telefonicznych (bezskutecznie), postanowił sięgnąć po rozwiązanie ostateczne. Wystosował odpowiednie zapytanie w Twitterowym poście, w którym oznaczył Elona Muska. Liczył, że przy odpowiedniej licznie udostępnień wpisu ten zostanie zauważony przez naczelną gwiazdę całego zamieszania. Nie mylił się.

Musk jest naprawdę niepoważny

Musk podjął temat, zaczynając od zebrania kilku informacji na temat Thorleifssona. Zapytał go czym się zajmuje w Twitterze (jednocześnie udzielając mu zgody na podawanie poufnych informacji), a także zarządał zdjęć efektów jego pracy (Pic or didn't happen). Tych oczywiście nie mógł otrzymać, wszak komputer pracownika został odgórnie zablokowany.

Po zapytaniu o dodatkowe szczegóły, wpis pracownika został skwitowany w iście... dziecinnym stylu. CEO Twittera zdobył się na napisanie dwóch śmiejących się do płaczu emotek.

Ostatecznie bez pracy

Pracownik bardzo szybko otrzymał od działu HR stosowne dokumenty o swoim zwolnieniu. Nie obyło się jednak bez dziwacznych kontrowersji, tak przecież kojarzonych z Elonem Muskiem. Pośród wielu swoich wpisów stwierdził, że nie można zwolnić kogoś, kto nie pracował - a rzekomo informacji o zatrudnieniu Thorleifssona nie było. Poza tym dość bezczelnie próbował podważyć niepełnosprawność osoby.

Thorleifsson cierpni na chorobę dystorii mięśniowej, ma problemy ze wstawaniem z łóżka i samodzielnym załatwianiu codziennych spraw. Musk stwierdził, że chyba nie jest taki chory, skoro jest w stanie pisać posty na Twitterze i brać udział w ostrej wymianie zdań. Jest to oczywiście niskich lotów świństwo gdy wziąć pod uwagę, jakie udogodnienia są dostępne dla osób niepełnosprawnych - ułatwiające pisanie czy pracę przy komputerze.

Ostatecznie mężczyzna pożegnał się z firmą, a my mamy kolejny powód do rozważań na temat tej szalenie kontrowersyjenj i coraz bardziej obrzydliwej postaci. Gdy wyobrażaliśmy sobie ekstrawaganckich miliarderów, z pewnością rzeczywistość przyćmiona została przez fantastyczne obrazy rodem z filmów Marvela czy DC. Ostatecznie okazuje się, że świat bliższy jest zidioceniu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Twitter | Elon Musk | Media społecznościowe | Internet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy