Tatuaże, które zobaczyć można tylko pod światłem UV nie są niczym nowym, ale ta metoda zdobienia ciała, mimo kontrowersji, zaczyna przeżywać właśnie prawdziwy rozkwit. Powodów ich nagłej popularności jest przynajmniej kilka. I wcale nie chodzi o to, że ich właściciele czegoś się wstydzą...
Wydawać by się mogło, że świecą w ciemności. Jednak to nie brak światła, ale specjalne, ultrafioletowe, sprawi, że tajemniczy malunek na ciele stanie się widoczny. Tatuaż UV staje się droższą, ale też bardziej intrygującą alternatywą dla tradycyjnych "dziar".
W czasach, w których widok ciała pokrytego czarnym tuszem stał się czymś zupełnie normalnym, to, co z pozoru niewidoczne, zyskało jakże poszukiwany przez wielu efekt "wow". Nie mówiąc już o tym, że rozwiązanie dla tych, którzy "chcą, ale nie mogą".
Tatuaż ultrafioletowy jest o wiele "cieńszy" od tradycyjnego, chociaż sam proces jego nakładania wygląda bardzo podobnie. O tym, że nie wszystkie salony oferują tego typu usługę, wspominamy tylko z obowiązku.
W końcu rysowanie czegoś, co niewidoczne dla gołego oka, nastręcza wielu trudności.
Należy w tym miejscu wspomnieć, że niewidzialne tatuaże mogą być zarówno samodzielną modyfikacją, jak i twórczym uzupełnieniem tego, czym wcześniej ozdobiliśmy ciało. Przykłady znajdziecie poniżej, a to zaledwie kropla w morzu kreatywnej swobody oferowanej przez tę wciąż świeżą formę, nie bójmy się tego słowa, sztuki.
Zaintrygowani? Musicie wiedzieć, że tatuaże ultrafioletowe są mniej trwałe. W sieci nie brakuje opinii, że "termin przydatności" rysunków wykonanych fluorescencyjnym tuszem kończy się po około pięciu latach. I to w najlepszym przypadku. Trzeba także zaznaczyć, że niewidzialny tatuaż może spowodować jak najbardziej widzialną reakcję alergiczną. Dla ludzkiej skóry "świecący" tusz jest o wiele bardziej "inwazyjny". W skrajnych przypadkach takiego rysunku trzeba się po prostu pozbyć.
Jednego możecie być pewni - taką dziarę zobaczą tylko ci, którzy na to naprawdę zasługują...