Full wypas na falach

Żeglowanie przestało być rozrywką dla amatorów życia w spartańskich warunkach. Już teraz gigantyczne jachty wyposażone są lepiej niż apartament 5-gwiazdkowego hotelu. Są coraz większe i coraz bardziej luksusowe.

Studio karaoke, centrum spa, minisiłownia - to już standard. Jeśli chcesz wyróżniać się w tłumie właścicieli jachtów, musisz mieć na pokładzie przynajmniej boisko do koszykówki, a najlepiej - małą łódź podwodną.

Jak na razie najdalej poszedł Roman Abramowicz. Jeden z jachtów z całej floty najbogatszego Rosjanina wzbogacił się właśnie o... supernowoczesne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych.

Wyścig zbrojeń

Szybko rosnąca w ostatnich latach liczba milionerów powoduje, że nieoficjalny wyścig "zbrojeń" wśród najbogatszych ludzi świata nabrał niespotykanego wcześniej przyspieszenia. Megajachty stały się passé, w portach ekskluzywnych kurortów królują gigajachty - kilkudziesięciometrowe jednostki, wyposażone lepiej niż niejeden apartament w 5-gwiazdkowym hotelu.

Reklama

Począwszy od lat 90., wartość zamówień na luksusowe jachty zwiększa się o blisko 30 proc. rocznie. Jeszcze szybciej rosną same łodzie. 20 lat temu za megajacht uznawano jednostkę liczącą około 25 metrów. W latach 90. urosła ona do 35 m. Obecnie musi mieć przynajmniej o 10 metrów więcej. Koszt budowy zwiększył się aż trzykrotnie!

W konkurencji wydatków jak na razie bezapelacyjnie prowadzi rodzina sułtana Brunei, która za jeden ze swoich sportowych jachtów zapłaciła 500 milionów dolarów! Pewnie niedługo ktoś ją przebije. "The Wall Street Journal" cytuje pewnego amerykańskiego przedsiębiorcę, posiadacza "jedynie" 30-metrowej jednostki, która jeszcze niedawno uchodziła za okazałą, a dzisiaj ginie w gąszczu znacznie większych jachtów.

Dzisiaj, aby wieść prym wśród właścicieli największych jachtów, nie wystarczy już posiadanie nawet 100-metrowego monstrum. W zeszłym roku Paul Allen, jeden z twórców potęgi Microsoftu, zaprezentował swoją nową 120-metrową łódź. Niedługo cieszyła się mianem rekordzistki. Okazało się, że w Dubaju powstaje jeszcze większa maszyna. Saudyjski szejk zażyczył sobie 160-metrowego jachtu.

- Na całym świecie bogacze zamawiają właściwie już nie jachty, ale pokaźne statki - mówi Marcin Psiuk z Galeona, jedynej polskiej stoczni, która buduje duże (jak na polskie warunki) jachty na skalę przemysłową.

Światowa elita

Rośnie też liczba osób wynajmujących mega- i gigajachty. Długa lista korzystających z tej możliwości gwiazd estrady i ekranu przedstawił magazyn "Forbes". Znaleźli się na niej m.in. Tom Hanks i członkowie arabskich rodzin królewskich.

Za tygodniowy rejs na pokładzie luksusowej jednostki należy zapłacić od 3,5 do 420 tys. dolarów (cena nie obejmuje paliwa, jedzenia i podatków). Za tę cenę możemy otrzymać łódź z kilkoma pokładami, na których znajdziemy basen z jacuzzi, sauny, luksusowo wyposażone kajuty z łazienkami. Jedną z takich jednostek wybudowała stocznia z Gdańska.

Wart kilka milionów euro luksusowy katamaran "Sunreef 74" wygląda jak element scenografii z filmu o najbogatszych. - Kanapy obito sprowadzaną na zamówienie jasną skórą, a meble wykonano z drewna czereśni amerykańskiej, jednego z najdroższych materiałów wykorzystywanych w stolarce - wymienia Małgorzata Pilśniak z firmy HTEP, która wybudowała łódź. - W każdej kajucie znalazło się miejsce na telewizor plazmowy i odtwarzacz DVD. W mesie jest nawet podajnik zapalający cygara. Maszt i żagle przywieziono z Francji.

Luksus po polsku

Jak pokazuje przykład "Sunreef 74", w jachtowym wyścigu Polska nie stoi z boku. Uczestniczy w nim, choć w specyficzny sposób. Tutejsze stocznie produkują luksusowe jednostki niemal wyłącznie dla zagranicznych klientów, m.in. z Niemiec. Nad Bałtykiem czy na mazurskich jeziorach na próżno szukać megajachtów. Najbogatsi Polacy co prawda żeglują, ale ich jednostkom daleko do monstrów, jakimi pływa światowa finansjera.

Może morze?

Turystyka morska właśnie przeżywa renesans. Wpływ na to miały między innymi wydarzenia z 11 września 2001 roku. Po atakach terrorystycznych na WTC wielu turystów nie chce latać na wakacje samolotem i wybiera podróże morskie. Mimo wysokich cen, pływające głównie po ciepłych morzach luksusowe wycieczkowce są pełne klientów. Od półtora roku po Atlantyku pływa Queen Mary 2 - najdroższy statek cywilny świata. Specjaliści przewidują, że dobre wyniki finansowe właściciela tego kolosa mogą skłonić kolejnych inwestorów i spowodować boom na wycieczkowce.

- Mam jacht MC Gregor - motosail. Bardzo wygodny na Mazurach, ale do luksusu mu daleko - przyznawał skromnie w jednym z wywiadów Zbigniew Wróbel, były prezes PKN Orlen i jeżdżący rolls-royce'em koneser luksusowych przedmiotów.

Maciej Cnota

Tekst pochodzi z gazety

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: jacht | Łódź
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy