Przetestowaliśmy rower elektryczny Kross Level Boost

Rower elektryczny Kross Level Boost /INTERIA.PL
Reklama

Co zrobić, kiedy masz przed sobą długą trasę, a mięśnie nóg palą żywym ogniem? Albo chcesz pojechać do pracy jednośladem, ale masz ważne spotkanie i musisz na nim odpowiednio wyglądać? Odpowiedzią na te pytania może być… rower elektryczny.

W ostatnim czasie mieliśmy okazję przetestować Level Boost 1.0, czyli e-bike od Krossa. Bez przydługiego rozbiegu przejdziemy od razu do rzeczy, czyli opisu premierowych wrażeń z jazdy.

Dlaczego ruszyliśmy w miasto?

Na pierwszą dłuższą przejażdżkę wybraliśmy trasę miejską. To coraz bardziej popularne zastosowanie roweru ze wspomaganiem jazdy przy pomocy napędu elektrycznego. Pozwala poruszać się codziennie po mieście bez zmęczenia, bez konieczności wożenia zapasowego ubrania do pracy, czy też brania prysznica po dłuższych odcinkach w gorące dni.

Testowany model nie wygląda wprawdzie jak typowy rower do pokonywania tras miejskich. To góral na dużych, bo 29-calowych kołach. Postawiliśmy jednak na miasto z czystej ciekawości. Czy można mieć jeden rower do wielu zastosowań? Byłoby to dobre chociażby ze względu na przechowywanie czy serwis naszego sprzętu.

Reklama

Wybraliśmy drogę testową w mieście, która pozwoliłaby nam sprawdzić walory roweru w najbardziej wymagających warunkach - w upalny dzień, w samo południe, z licznymi skrzyżowaniami, na których co chwila trzeba się zatrzymać i ruszyć, ale również z długimi odcinkami dedykowanej drogi dla rowerów.

Na sam koniec czekało nas wzniesienie, po pokonaniu którego zawsze wiemy, jaką mamy kondycję i formę. Mierzymy ją częstotliwością i głębokością... oddechu (sapania) oraz tętnem.

Aż trzy poziomy wspomagania

Tuż po ruszeniu, bez włączonego wspomagania, jazda wymagała więcej siły - grube opony, ciężar roweru powiększony o silnik i baterię akumulatorów dały o sobie znać. Sytuacja zmieniła się po włączeniu wspomagania jazdy.

Rower posiada trzy stopnie wspomagania jazdy napędem elektrycznym. Już w najsłabszym trybie, który pozwala oszczędnie obchodzić się z bateria, czuć wpływ napędu na poprawę komfortu jazdy. Nie tylko kompensuje opory toczenia związane z szerokimi oponami z grubą kostką na bieżniku, ale również masę roweru zwiększoną o wagę silnika i baterii.

Zostaje nawet jeszcze trochę mocy, przez co wrażenia z jazdy przypominają poruszanie się na rowerze z cienkimi, dobrze napompowanymi kołami. Aby porównanie było miarodajne musimy dodać, że... lubimy zjeść, czyli osoby lżejsze wyraźniej odczują działanie napędu.

Po przełączeniu wspomagania na kolejne tryby, tj. pośredni "trail" oraz najwyższy "boost", jazda coraz mniej przypomina jazdę rowerem, jaką znamy. Przyspieszenie jest wyraźne, na światłach zostawiamy za sobą wszystkich ruszających rowerzystów.

Możliwości roweru kontra przepisy

Dopiero po przekroczeniu szybkości 25km/h sytuacja w prowadzeniu może się zmienić, ponieważ wtedy przestaje działać wspomaganie elektryczne. Nie jest to wada ani niezrozumiała intencja producenta. Limit szybkości, do jakiej działa wspomaganie oraz mocy dostarczanej przez silnik elektryczny wespół ze sterownikiem, czyli 250W, powodują, że rower spełnia przepisy i może poruszać się po drogach dla rowerów.

Rower spełnia jeszcze jeden warunek tych przepisów, a mianowicie wspomaganie działa wyłącznie wtedy, gdy pedałujemy. To ostatnie zachowanie pozwala rowerzyście lepiej panować na pojazdem.

W szczególności znajduje to zastosowanie w trybie największego wspomagania, czyli "boost", na płaskich odcinkach kręcimy pedałami z niewielkim wysiłkiem, by tylko modulować szybkość, z jaką silnik elektryczny ma napędzać rower. Gdy zatrzymamy pedałowanie, silnik elektryczny również przestaje wykonywać swoją pracę.

Nie jeden, a dwa zdane egzaminy

Pierwsze kilometry trasy minęły bez jakiegokolwiek zmęczenia, a przypomnimy, że to był naprawdę upalny dzień. Po kilku skrzyżowaniach, licznych startach i zatrzymaniach, dotarliśmy do podstawy wzniesienia.

Nie jest ono w żaden sposób przerażające, jednak zawsze obnaża utratę formy. Tym razem okazało się drobnostką - dojechaliśmy na koniec trasy bez szczególnego zmęczenia. Zawróciliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną.

W redakcji zaparkowaliśmy rower i bez konieczności skorzystania z prysznica zasiedliśmy do pracy bez jakiegokolwiek dyskomfortu. Tym samym Kross Level Boost zdał egzamin przydatności.

Test uniwersalności również wypadł pozytywnie. Jazda na rowerze MTB w mieście może nie być męcząca, grube opony pozwalają rewelacyjnie pokonywać krawężniki, dziury w jezdni czy szczeliny w kostce.

Podjazd pod Kopiec Kościuszki

Kolejnym miejscem próby był podjazd pod Kopiec Kościuszki w Krakowie. Jest do pokonania dla wielu rowerzystów, ale jazda sąsiednimi dróżkami przełajowymi nie jest już dla każdego - zarówno z uwagi na charakter terenu, jak i wymaganą kondycję.

Tutaj rower pokazał wszystkie swoje walory - osprzęt przygotowany do jazdy w terenie pozwolił go pokonać bez większych uślizgów na mokrej ścieżce, a przede wszystkim pozwolił wyjechać na górę bez większego wysiłku.

Wprawdzie trzeba było już mocniej nacisnąć na pedały, a nawet stanąć na nich i tym samym wspomóc napęd elektryczny, ale wyjechaliśmy na górę ścieżkami, na które wcześniej się nie zapuszczaliśmy, znając możliwości zarówno nasze, jak i posiadanego (delikatniejszego) roweru trekkingowego. 

Po co jeździć bez żadnego wysiłku?

Ciekawie wygląda kwestia zużycia energii elektrycznej zgromadzonej w baterii akumulatorów, która nie jest przesadnie ciężka czy duża. Po pokonaniu 40 km, czyli nieco przedłużonej trasy, jaką zazwyczaj pokonujemy, wskaźnik pokazywał 60% pojemności przy mieszanym trybie wspomagania, a my nie czuliśmy się szczególnie zmęczeni ani nawet dobrze rozgrzani.

Przychodzi jednak na myśl pytanie - a dlaczego mamy na rowerze wjeżdżać wszędzie tak łatwo i bez wysiłku? Przecież rower traktowaliśmy dotychczas jako narzędzie, maszynę, która miała ułatwiać poruszanie się, ale immanentną częścią takiego podróżowania było używanie w pełni możliwości siły własnych mięśni.

Pokonywaliśmy drogę szybciej niż pieszo, jednocześnie dbając o formę i kondycję. Troszczyliśmy się w ten sposób o zdrowie, czerpiąc przy tym satysfakcję, co udało nam się osiągnąć własnymi siłami. Uczyło nas to również planowania wypraw rowerowych, by nie przeliczyć się z naszymi możliwościami.

E-bike stwarza zupełnie nowe możliwości

Używając roweru ze wspomaganiem elektrycznym, trzeba trochę zmienić filozofię albo cel poruszania się nim. Wielu osobom może ułatwić decyzję, by poruszać się rowerem po mieście jak najczęściej. Może gdy przyjdzie taki czas, że nawet nie wyjedziemy z własnej posesji na ulicę (bo będzie zakorkowana), to rower w mieście stanie się koniecznością?

Pozostanie wprawdzie zagadnienie jazdy jesienią, zimą i w deszczu, ale w obliczu spędzania wielu godzin w korkach, wybór dla wielu stanie się... oczywisty.

Pojawiają się natomiast zupełnie nowe możliwości - zwiększa się zasięg wypraw, jakie można organizować. Można np. przyjąć strategię, że korzystamy ze wsparcia dojeżdżając do granic miasta oraz w drodze powrotnej, gdzie nie ma wiele nowego do zobaczenia.

Oszczędzamy w ten sposób siły, by je zachować na pedałowanie w ciekawszym terenie, dotychczas nieznanym, gdzie jest czystsze powietrze i dopiero tam warto się zmęczyć i odetchnąć pełną piersią.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy