Bez niej nie ma mowy o interesie

Wizytówki wymyślone przed wiekami przez Chińczyków zrobiły w ciągu kolejnych stuleci oszałamiającą karierę. Wygląd niewielkiego kawałka kartonu podlegał przez stulecia zmieniającym się modom. Raz był przesadnie ozdobny, innym razem klasycznie surowy, by w końcu stać się prostym i eleganckim.

Bilety wizytowe, zwane popularnie wizytówkami, są dziś niezastąpione dla tych wszystkich, których praca zawodowa wymaga częstych kontaktów z ludźmi. Wizytówka prywatna, służąca wyłącznie do celów towarzyskich, obecnie prawie wyszła z mody. Za to ogromną karierę zrobiła wizytówka urzędowa. Biletami obdarowują nas agenci ubezpieczeniowi, lekarze, przedstawiciele firm, sklepów, dziennikarze...

Wymyślone w celach towarzyskich

Dzisiejsza wizytówka nie ma jednak prawie nic wspólnego z jej starożytną poprzedniczką. Wizytówki wymyślili setki lat temu Chińczycy w celach towarzyskich. Wypisywane były na kawałkach jedwabiu lub na ryżowym papierze. Pełniły funkcję krótkich liścików, wyznaczających miejsca spotkań.

Reklama

Nie jest dobrze znany los karty wizytowej w Europie. Wiadomo jednak, że już w XVII wieku we Francji bez biletu wizytowego nie można było się obejść. W Wersalu na dworze króla Ludwika XIV - twórcy drobiazgowej etykiety - karta wizytowa spełniała rolę niezastąpioną. Ożywione życie towarzyskie trzech tysięcy dworaków zajętych jedynie balami, festynami, maskaradami i teatrami regulowała wówczas właśnie wizytówka. Wypisywano na niej wówczas informację o spotkaniu: gdzie, kiedy i o której.

Z rysunkami rodowych rezydencji

Do Polski wizytówka zawitała w wieku XVIII. Był to czas, gdy w modzie były bilety wizytowe wykonane z połyskującego kartonu, często sztychowane, ozdabiane wizerunkami krajobrazów, motywów kwiatowych lub owocowych. Damy z dworu króla Stasia prześcigały się w projektowaniu przepięknie wykonanych bilecików. Wypisywały na nich ręcznie swe arystokratyczne tytuły i ozdabiały rysunkiem rodowej rezydencji.

W początkach XIX wieku pomału zaczęła nadchodzić moda na prostotę. W czasach Księstwa Warszawskiego skarżono się na nonszalancję hrabiny Vauban - francuskiej emigrantki, która ogłosiła się warszawską first lady. Hrabina zaczęła bowiem używać bardzo prostych kart wizytowych, na których wypisywała jedynie swe nazwisko. Warszawskie modnisie przyzwyczajone na wizytówkach do rokokowych ornamentów nie mogły darować hrabinie, że zaczęła lansować proste, wręcz niedbałe karty wizytowe.

Ostatni walet karo

Z biegiem lat coraz bardziej zaczęto doceniać role biletu wizytowego. Wizytówkami wymieniali się gentelmani ustalając zasady pojedynku, bilet dołączano do wysyłanych kwiatów lub prezentu. Przede wszystkim jednak, jak sama nazwa wskazuje bilet wizytowy związany był z wizytami. Niezapowiedziany gość kładł swoją wizytówkę na tacy, a lokaj wręczał ją pani domu. Gdy nie zastano gospodarzy należało załamać górny lewy róg wizytówki na znak, że złożyło się wizytę osobiście. Wizytówki zostawiano także w odpowiedzi na wizytę. Było to tzw. składanie rewizyt.

Znana jest anegdota o hrabinie Zofii Potockiej, która po wydaniu przyjęciu w swym krakowskim Pałacu Pod Baranami składała na drugi dzień rewizyty. Wsiadła do powozu, ale zauważyła, że zapomniała kart wizytowych. Zawołała wiec lokaja i nakazała, by ten wrócił po karty. Przez najbliższe pól godziny jeździła po Krakowie rewizytując znajomych tzn. zostawiając im swoją wizytówkę. Nie robiła tego osobiście, lecz wysłała swego lokaja. Po pewnym czasie lokaj ze zmartwioną miną podszedł do drzwi karety. Na pytanie hrabiny co się stało odpowiedział smutno "Zabrakło kart", "Zabrakło? Niemożliwe!" - zdziwiła się hrabina. "Przed chwilą wręczyłem ostatnią: waleta karo." - wyjaśnił lokaj.

Wiedza hrabiny Vauban

Trudno dziś stwierdzić, czy anegdota ta miała duże powodzenie ze względu na nieporozumienie językowe, czy też dlatego, że lubiano wówczas dowcipy o lokajach, tak jak dziś dowcipy o blondynkach.

Obecnie bilet wizytowy ułatwia utrzymanie nawiązanych kontaktów, gdyż jest przede wszystkim środkiem informującym. Rokokowa moda na ornamenty na szczęście minęła i obecnie im wizytówka jest prostsza, tym bardziej elegancka. Wiedziała to już przed laty hrabina Vauban, nie domyślała się chyba jednak, że jej odkrycie będzie musiało czekać na zupełną akceptację przeszło 100 lat.

Magdalena Jastrzębska

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: bilety | karty | bilet | mowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy