Za kulisami Top Gear: Marzenia spełniają się w Dunsfold

Chris Harris, Andrew "Freddy" Flintoff i Paddy McGuinness /BBC Brit /materiały prasowe
Reklama

​Słyszysz Top Gear - myślisz - Clarkson i jego ekipa! No dobra, ale ileż można rozpamiętywać? Jest rok 2019 i najwyższy czas skończyć ocieranie łez po dawnych prowadzących. Korzystając z zaproszenia BBC Brit wybrałem się w daleką podróż do Anglii, aby osobiście przekonać się, kto zabawiać będzie widzów w kolejnych seriach najsłynniejszego motoryzacyjnego show na świecie.

Plan był prosty. W środę przylatuję na Wyspy i jadę do malutkiego miasteczka Guildford. Tam aklimatyzuję się do angielskiego powietrza, przypominam jak obsługuje się umywalkę zasilaną dwoma oddzielnymi kurkami, a także próbuję wmusić w siebie z rana dziwną kiełbasę i pływającą w sosie fasolkę. Czwartek zaś, to już tylko konkrety, czyli spotkanie z nowymi gwiazdami Top Geara na słynnym Dunsfold aerodrome.

Dunsfold to położone nieopodal Londynu stare wojskowe lotnisko, gdzie od kilkunastu lat kręcone są odcinki serii Top Gear. Jego nawierzchnia służy za tor testowy, a stary hangar wykorzystywany jest w roli telewizyjnego studio. Nie każdy może tu wjechać ot tak - trzeba mieć przepustkę, by ochroniarz otworzył szlaban i wpuścił na teren aerodromu, a właściwie parku biznesowego, bo mieści się tu też szkoła, warsztat, oraz siedziby kilkunastu firm.

Kierowca o azjatyckich rysach odbiera mnie rano z hotelu i informuje, że droga na miejsce zajmie około dwudziestu minut. W jego minibusie urządzam sobie mobilne biuro. Rozkładam notatki, przeglądam informacje o Paddym McGuinnessie i Andrew Flintoffie, ksywa "Freddy". To dwaj nowi prezenterzy, którzy dołączyli do znanego już widzom Chrisa Harrisa, popularnego brytyjskiego dziennikarza motoryzacyjnego. Gościa z charakterem, jajami i całkowitym brakiem pokory. Przykład? Choćby afera z ferrari, po której na kilka lat dostał oficjalnego bana na testy włoskich wozów z Maranello.

Reklama

Zobacz sylwetki nowych prowadzących Top Gear

Gdy docieramy na miejsce, Harrisa, ani jego nowych kumpli nie ma w zasięgu wzroku. Widzę kilku zagranicznych dziennikarzy oraz sympatyczne dziewczyny z BBC, które witają mnie w studio i przekazują szczegółowe instrukcje dotyczące wizyty. W skrócie: mam się za bardzo nie krzątać, a robionych zdjęć nie wolno mi publikować do czasu, który określa umowa. Podpisuję glejt ze zrozumieniem. W końcu nie jesteśmy na planie telenoweli. Tu robi się poważną telewizję proszę państwa!

No i jestem w hangarze. To znaczy się w studio. Powiedzieć, że robi wrażenie - to nic nie powiedzieć. Z każdego zakątka spode łba spogląda tu Stig. Niestety nie ten prawdziwy, lecz jego postać w wersji XXL, którą rozmieszczono na kilku ogromnych banerach. Na samym środku pomieszczenia ustawiono lśniące, żółte ferrari, a na specjalnej konstrukcji, piętro wyżej ktoś porzucił trzy mocno poobijane graty. Do czego i komu służyły - dowiem się już za chwilę.

Zanim planowane spotkanie z producentką programu dojdzie do skutku, wychodzę jeszcze na zewnątrz. Przyglądam się dziwnym pojazdom, ustawionym w dwóch rzędach przy drodze prowadzącej na pas startowy. Pokiereszowany pick-up subaru z lat 80., stary triumph w podobnym stanie oraz mocno tuningowany nissan z całą artylerią emblematów na klapie. Obok bmw e28 M5, zaparkowane przy kontenerze dla pracowników BBC. Kilka dni później dowiem, się, że jeździ nim sam Harris, który pochwali się wozem na swoim Instastory.

Wracam do studio, wita nas sympatyczna producent programu, zapowiadając prezentację fragmentów wybranych odcinków z nowej serii. Siadam wygodnie, a Top Gear zabiera mnie w podróż do Etiopii. Plan na epizod jest następujący: Chris, Paddy i "Freddy" otrzymują 4 tysiące funtów. Za te pieniądze mają kupić samochód identyczny z tym, jakim jeździli jako młodzi kierowcy. Chris bez problemu kupuje mini morrisa, Paddy swojego escorta sprowadza aż z RPA, natomiast "Freddy" podjeżdża... porsche boxsterem. Pozostała dwójka protestuje, ale to nie oszustwo. Pan Flintoff był zawodowym graczem w krykieta i za jedną z pierwszych wypłat kupił sobie właśnie takie sportowe cacko.

Po zakupie samochodów i przetransportowaniu ich do Etiopii pojawia się cel podróży - Kotlina Danakilska. To miejsce, położone poniżej poziomu morza jest najgorętszym miejscem na planecie Ziemi. Mówią, że 50 stopni ciepła to tutaj właściwie przyjemny chłodek. Mówią także, że to właśnie tutaj swój początek miał gatunek homo sapiens. Dzielna trójka rusza więc w liczącą około tysiąca kilometrów podróż, podróż bez żadnej taryfy ulgowej.

Nie zamierzam robić tutaj spoilerów, ale epizod jest naprawdę emocjonujący. Są momenty zabawne, ale są także takie, gdzie wszystkim jest mniej do śmiechu. Problemów ze zdrowiem podczas kręcenia odcinka nabawił się Chris Harris, który zmagał się z poważnym odwodnieniem. Sytuację komplikował fakt, że podczas części wyprawy nosił na sobie gruby, norweski sweter, nazwany "pulowerem porażki". Nie mógł go zdjąć, gdyż była to kara dla przegranego w poszczególnych konkurencjach, które rozgrywały się po drodze do celu. Koniec końców - wszyscy cali i zdrowi wrócili do domów, a pulower pozostał tylko przykrym, niezbyt przyjemnie pachnącym wspomnieniem.

Rąbka tajemnicy producenci Top Geara uchylili jeszcze parokrotnie. Sporo frajdy dostarczy na pewno odcinek, w którym dzielna trójka stanie do zawodów za kierownicą samochodów elektrycznych. Dwa z nich: subaru brat i triumph spit-e-fire to wersje przerobione z napędu konwencjonalnego, trzeci to wspomniany już hybrydowy nissan leaf po (nie)gustownym tuningu wizualnym. W rywalizacji sportowej padną zaskakujące rozstrzygnięcia, a w pozostałych konkurencjach napięcia - i to dosłownie - nie zabraknie!

Ostatnim punktem programu, jaki tego dnia przygotowała dla mnie ekipa BBC było coś, na co czekałem najbardziej - spotkanie z nowymi prowadzącymi. Format rozmowy do ostatniej chwili pozostawał zagadką, w końcu okazało się, że wywiad poprowadzę na pokładzie potężnego, 600-konnego kombi - AMG E63.

- Pan zostawi dyktafon i notatki, założy kask i zapnie pasy - usłyszałem od telewizyjnego technika. - Będzie trzęsło!

Koniec końców, udało mi się ubłagać możliwość jazdy bez kasku, a potem na pokład zapakowali się ci, dla których tu przybyłem. Za kierownicą usiadł "ten niski" - czyli Chris Harris, a na tylnej kanapie usadowili się Paddy McGuinness i Andrew Flintoff.

- Cześć Rafał. Zapiąłeś pasy? No to jedziemy z tym wywiadem - zagaił mnie Harris, wciskając pedał gazu tak, że całe śniadanie podeszło mi do gardła. No ale pogadaliśmy całkiem sympatycznie i od serca. O nowych odcinkach, doświadczeniach z Etiopii, klasycznych samochodach, a także polskim akcencie w archiwum programu. I choć pod adresem produktu FSO nie padły wcale pochlebne słowa, to słynne powiedzenie "Ale co polonez był w Top Gearze, to nasze!" nadal nie traci na aktualności...

Jeśli chcecie zobaczyć, jak przebiegała rozmowa w dość nietypowych warunkach - znajdziecie ją poniżej. A jeżeli chcecie się przekonać na własne oczy, jak daje radę w akcji nowa ekipa Top Geara, to dobrze trafiliście, bo właśnie rusza emisja nowej serii. Pierwszy odcinek już 12 lipca na BBC Brit o 22:30!

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy