Ratownik spełnia ostatnie marzenia nieuleczalnie chorych

Rok 2014. Ostatnie pożegnanie chorego na raka pracownika ZOO z Rotterdamu z żyrafą, którą opiekował się wiele lat /East News
Reklama

Jednym z wielu problemów, które przyniosła pandemia koronawirusa jest fakt, że wiele nieuleczalnie chorych osób spędza ostatnie dni swojego życia w samotności. Bliscy nie mogą im towarzyszyć w tym czasie ze względu na reżim epidemiologiczny. Pomysł, na który wpadł były ratownik medyczny z Holandii, Kees Veldboer, zwłaszcza teraz ma dla pacjentów i ich rodzin olbrzymie znaczenie.

Veldboer założył fundację Stichting Ambulance Wens, która spełnia ostatnie życzenia umierających i wozi ich odpowiednio wyposażonymi karetkami w miejsca, które chcieliby zobaczyć przed śmiercią. Fundacja powstała w 2007 roku i ma swoje oddziały w Holandii i Wielkiej Brytanii.

Do tej pory Keesowi i pracującym dla niego wykwalifikowanym wolontariuszom udało się spełnić ostatnie życzenie ponad 14 tys. osób.

Pandemia nie przerwała ich pracy. W Holandii, gdzie do 28 kwietnia zakażonych koronawirusem zostało prawie 40 tys. osób, spośród których ponad 4,5 tys. zmarło, wprowadzono tzw. "inteligentny lockdown". Według obowiązujących tam zasad ludzie mogą się swobodnie poruszać na terenie całego kraju, o ile zachowają odstęp półtora metra.

Reklama

"Działamy pomimo koronawirusa. Nie mamy całkowitego lockdownu, więc możemy nadal spełniać życzenia naszych podopiecznych" - mówi Veldboer w rozmowie z "Daily Mail". Dzięki temu jego fundacja zabiera pacjentów w takie miejsca, jak ogrody botaniczne i zoologiczne, galerie, muzea czy parki.

Jednak najpopularniejszym kierunkiem jest morze. Wiele osób, które od lat są przykute do łóżek w szpitalach i hospicjach, chce zobaczyć bowiem zobaczyć plaże i popatrzeć na fale. "I spełniamy to życzenie, jedziemy wszędzie, gdziekolwiek nie ma dużo ludzi" - mówi założyciel Stichting Ambulance Wens.

W tym tygodniu jedna z karetek jego fundacji wyruszyła nawet w podróż do szpitala w Hiszpanii, w którym utknął z powodu pandemii obywatel Holandii. "Bardzo chciał wrócić do kraju i pożegnać swoją rodzinę" - tłumaczy Veldboer. Udało mu się także spełnić w ostatnim czasie ostatnie życzenia pacjentów, którzy chcieli zobaczyć pole tulipanów, odwiedzić stadninę koni czy odbyć ostatni rejs łodzią.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy