Piekielne regaty okołoziemskie

Współczesne regaty dookoła świata odbywają się w różnych formułach. Żeglarze mogą próbować swoich sił indywidualnie lub drużynowo. Każdy podejmujący się tego wyzwania musi jednak liczyć się z tym, że jego przeciwnikiem będzie nieokiełznany, śmiercionośny żywioł. Żywioł, który nie wybacza nawet najmniejszych błędów.

Skalę trudności takich regat najlepiej oddają słowa światowej legendy żeglarstwa, sir Robina Knox-Johnstona, który w 1969 roku jako pierwszy człowiek samotnie, bez zawijania do portu opłynął świat: "Oceanu nie da się zdobyć, można go jedynie przetrzymać. Z tyłu mej głowy zawsze tkwi myśl, że może on nas pochłonąć, kiedy tylko zechce". Poniżej prezentujemy cztery rozgrywane współcześnie, a przy tym różniące się specyfiką, regaty wokół naszego globu. Przybliżmy też ich najbardziej dramatyczne momenty.

Vendée Globe


Liczba żeglarzy, którzy samotnie opłynęli świat, nie przekracza 200. Więcej ludzi w historii wspięło się na Mount Everest, a nawet... poleciało w kosmos. Dla tych, którzy chcieliby dołączyć do tego elitarnego grona, organizowane są m.in. regaty Vendée Globe. Ich pomysłodawcą jest Francuz Philippe Jeantot, były nurek zawodowy i żeglarz-samotnik, a obecnie przedsiębiorca. Miejscem startu i mety wyścigu jest francuski port Les Sables-d’Olonne. Trasa, którą mają do przepłynięcia zawodnicy, liczy 30 tys. mil morskich. Pierwsza edycja rozgrywanych co cztery lata regat, odbyła się na przełomie 1989 i 1990 roku. 10 listopada bieżącego roku rozpoczęła się natomiast ich siódma odsłona.

Vendée Globe uważane są powszechnie za najtrudniejsze regaty na świecie, gdyż uczestnicy w ich trakcie nie mogą zawijać do portów ani korzystać z pomocy swoich sztabów. Po wypłynięciu w morze mogą liczyć jedynie na własne umiejętności. Można powiedzieć, że sami są sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Oczywiście nie mniej ważne jest perfekcyjne przygotowanie jachtu, a także szczęście. Bez tego ostatniego można porzucić bowiem marzenia o ukończeniu regat, nie wspominając o zwycięstwie. Przekonał się o tym niecałe trzy tygodnie temu Polak Zbigniew "Gutek" Gutkowski, który musiał wycofać się z rywalizacji z powodu awarii autopilota.

Na żeglarzy w trakcie wyścigu czeka niekończąca się walka z potęgą żywiołu, własnymi słabościami i problemami technicznymi. Wysokie sztormowe fale kładące jachty, huraganowe wiatry rwące żagle, ekstremalne zmiany temperatur (od -5 do + 40 stopni Celsjusza), a do tego zmęczenie wywołane brakiem snu, ciągły stres i samotność. Tak wygląda codzienność. Nic dziwnego zatem, że regaty te zbierają krwawe żniwo.

Dotychczas zginęło w ich trakcie trzech żeglarzy - Nigel Burgess, Mike Plant (obaj w drugiej edycji), a także Gerry Roufs (trzecia edycja). W trakcie drugiej doszło też do prawdopodobnie najbardziej kuriozalnego wypadku w dziejach żeglarstwa. Francuz Bertrand de Broc został zmuszony bowiem własnoręcznie... przyszyć sobie kawałek języka. Żeglarz odgryzł go sobie, gdy podczas sztormu lina uderzyła go z pełnym impetem w twarz. De Broc skontaktował się przez radio z lekarzem zawodów, który poinstruował go, jak krok po kroku ma przeprowadzić operację.

Reklama

VELUX 5 Oceans


Innymi słynnymi i prestiżowymi regatami dla "samotników" są rozgrywane co cztery lata zawody VELUX 5 Oceans (kiedyś BOC Challenge/Around Alone). Od Vendée Globe różnią się tym, że licząca 30 tys. mil morskich trasa jest podzielona na etapy. Miejsce startu i mety, jak i liczba etapów w przeciągu 30 lat zmieniały się. Np. w ostatniej edycji 2010/2011 zawodnicy wyruszali z francuskiego portu La Rochelle, potem płynęli do Cape Town w RPA, Wellington w Nowej Zelandii, Punta del Este w Urugwaju, by zakończyć tam, gdzie wszystko się rozpoczęło.

Wyzwania i niebezpieczeństwa, z którymi stają oko w oko uczestnicy VELUX 5 Oceans, są identyczne jak w przypadku Vendée Globe. Może o tym świadczyć choćby liczba żeglarzy, którym udało się je ukończyć - mniej niż 80. Warto w tym kontekście spojrzeć na fakty i liczby, jakie na oficjalnej stronie regat podają ich organizatorzy. Najbardziej wymagającym "przeciwnikiem" dla skiperów jest wg nich Ocean Południowy, zwany także Antarktycznym. Fale sięgają tam nawet 15 m, siła wiatru dochodzi do 150 km/h, a temperatury powietrza i wody spadają poniżej 0 stopni Celsjusza.

W tak ekstremalnych warunkach dzienne zapotrzebowanie kaloryczne żeglarzy wynosi aż 7000 kcal! W trakcie regat sternicy spędzają samotnie na pokładach jachtów ok. 3 tys. godzin, a jednorazowo mogą sobie pozwolić jedynie na ok. 30 minut snu. Omamy wzrokowe i słuchowe nie są zatem niczym szczególnym przy takim poziomie wyczerpania psycho-fizycznego.

W 30-letniej historii zawodów nie brakowało tragicznych momentów. Siedem jachtów zatonęło lub uległo całkowitemu zniszczeniu, a śmierć na morzu poniosły dwie osoby  ̶  Francuz Jean Jacques de Roux w 1986 roku i Brytyjczyk Hary Mitchell w 1994 roku. Jedna natomiast popełniła samobójstwo pomiędzy etapami w 1990 roku. Był to ulubieniec publiczności, japoński taksówkarz Yukoh Tada.

O tym, że zagrożenie może przyjść z najmniej spodziewanej strony, najdobitniej przekonał się startujący w edycji 2010/2011 Zbigniew Gutkowski. Kiedy zamontowany na rufie wiatrak rozciął mu głowę, polski zawodnik musiał najpierw ogolić część głowy, a następnie sam zszyć sobie rany. Kontuzja ta nie przeszkodziła jednak "Gutkowi" w najmniejszym stopniu. Ukończył bowiem regaty na drugim miejscu, ustępując tylko Amerykaninowi Bradowi Van Liew.

Volvo Ocean Race

Regaty samotników to tylko jedna z opcji opłynięcia kuli ziemskiej. Jeśli chodzi o zawody drużynowe, taką możliwość dają regaty Volvo Ocean Race, których historia jest dość niezwykła. Według legendy wszystko zaczęło się w 1971 roku w pewnym zadymionym pubie w Portsmouth. Wtedy to admirał Otto Steiner z Królewskiego Stowarzyszenia Żeglarstwa (RNSA) spotkał się przy kuflu piwa z właścicielem browaru Billem Whitbreadem.

Tematem rozmowy była propozycja, z jaką wcześniej zgłosili się do RNSA Guy Pearce i Anthony Churchill, którzy zainspirowani sukcesem Robina Knox-Johnstona zamarzyli o organizacji wyścigu dla ekip żeglarskich. Podjęte przez nich na własną rękę próby znalezienia sponsorów zakończyły się jednak fiaskiem. Pozytywny finał miało natomiast spotkanie Steinera z Whitbreadem, którzy szybko doszli do porozumienia. Od strony formalnej i logistycznej całym przedsięwzięciem miało zająć się RNSA, natomiast sfinansowaniem i promocją imprezy piwowar-pułkownik.

Pierwsza edycja regat The Whitbread Round The World Race (w 2001 roku ich nazwę zmieniono na Volvo Ocean Race) odbyła się na przełomie 1973 i 1974 roku. Wyścig składał się z 4 etapów, podczas których żeglarze mieli do pokonania 30 tys. mil morskich. W zawodach wystartowało 20 "prywatnych" załóg, przy czym ukończyło je tylko 14.

W kolejnych edycjach - rozgrywanych najpierw w cyklach czteroletnich, a od 2005 roku trzyletnich - wydłużono trasę do 39 tys. mil i zwiększono liczbę etapów do dziewięciu. Sukcesywnie następowała także profesjonalizacja drużyn. Dziś nikt nie wyobraża sobie, aby w regatach mogli wystartować amatorzy. Załogi dysponują obecnie milionami dolarów, są wspierane przez sztaby specjalistów, a przypominające 12-piętrowe wieżowce jachty buduje się przy użyciu "kosmicznych" technologii.

Podobnie jak w przypadku dwóch opisanych wyżej imprez dla samotników, tak i podczas tych regat nie obyło się bez dramatów. Podczas jedenastu edycji śmierć poniosło łącznie aż pięciu żeglarzy - z czego trzech w tej inauguracyjnej. Ostatnią ofiarą oceanu padł 32-letni Holender Hans Horrevoets z drużyny ABN AMRO, którego fala zmyła z jednostki w maju 2006 roku. Mimo że kolegom udało się wyciągnąć go na pokład, to reanimacja nie przyniosła efektu.

Clipper Round The World

Na koniec ciekawostka. Jak się okazuje, nie trzeba wcale być doświadczonym skiperem, dysponować ogromnymi pieniędzmi i sztabem współpracowników, aby ścigać się wokół globu. Jak to możliwe? Taką szansę dają regaty Clipper Round The World, których pomysłodawcą jest nie kto inny tylko sir Robin Knox-Johnston. Te niecodzienne zawody dla amatorów odbywają od 1996 roku w cyklu dwuletnim.

Jedynymi profesjonalistami na pokładach 20-metrowych jachtów są sternicy. Pozostałymi członkami załogi zaś przysłowiowe szczury lądowe. Np. w edycji 2009/2010 aż 40 proc. spośród wszystkich uczestników nie miało żadnego uprzedniego doświadczenia z żeglarstwem! Oczywiście organizatorzy nie zdecydowaliby się wypuścić w morze ludzi bez elementarnego przygotowania. Dlatego przed wielkim startem wszyscy przechodzą wyczerpujące szkolenie i w błyskawicznym tempie muszą nauczyć się podstaw żeglarstwa.

Drużyny startujące w regatach są sponsorowane przeważnie przez konkretne państwo, region lub miasto, co znajduje odzwierciedlenie w nazwach jednostek - "Team Finland", "Edinburgh Inspiring Capital" etc. Podzielona na etapy trasa (zazwyczaj jest ich 7-8), którą muszą pokonać, liczy 40 tys. mil morskich. Cała "zabawa" trwa ok. 11 miesięcy, w trakcie których uczestnicy odwiedzają kilka krajów (lista portów za każdym razem nieco się różni). Słowo "odwiedzają" jest przy tym jak najbardziej na miejscu. Bowiem Clipper Round The World to nie tylko zmaganie się z własnymi słabościami i potęgą oceanów, lecz także doskonała okazja, aby w chwilach wolnych poznawać bogactwo kulturowe świata.

Najbliższa edycja regat ruszy już jesienią 2013 roku. Wszyscy zainteresowani przeżyciem morskiej przygody życia mogą spróbować szczęścia i złożyć aplikację poprzez oficjalną stronę internetową. Zanim jednak ktokolwiek zdecyduje się na ten krok, powinien co najmniej dwa razy się zastanowić, gdyż Posejdon na pewno nie będzie ulgowo traktował nieopierzonych żeglarzy.

Co prawda w 12-letniej historii zawodów nie przytrafił się żaden wypadek śmiertelny, jednak groźnych sytuacji nie brakowało. Np. w edycji 09/10 tylko cudem udało się uratować pewnego Anglika z jednostki "Hull&Humber", który na Atlantyku został zmyty przez falę z pokładu. Z kolei na Pacyfiku podczas sztormu sternik "Spirit of Australia" złamał nogę i musiała go ewakuować japońska straż przybrzeżna. A to jedynie dwa wybrane przykłady.

O tym, jak wyglądały zmagania pięciu śmiałków - w tym Polaka Zbigniewa "Gutka" Gutkowskiego - podczas samotnych etapowych regat okołoziemskich VELUX 5 OCEANS 2010/2011, dowiesz się z emocjonującego programu "Piekielne regaty". Emisja w poniedziałki, o godz. 21.00 na kanale Discovery World.

Discovery World
Dowiedz się więcej na temat: Discovery | żywioł | sztorm | stres | jacht | technologia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy