​Ms Marvel i X-Men - podwójne uderzenie mocy [recenzja]

Ms Marvel - okładka tomu "Niezwykła" /INTERIA.PL
Reklama

Współczesny komiks superbohaterski to nie tylko odgrzewane kotlety. Świadczą o tym dwa wydane niedawno nakładem wydawnictwa Egmont albumy Ms Marvel: Niezwykła i X-Men: Bitwa Atomu.

Ms Marvel: Niezwykła

Ms Marvel zapewne nieprędko doczeka się swojego własnego filmu, ale historie z jej udziałem są obecnie jednymi z najlepszych i najbardziej poczytnych komiksów w portfolio Marvela. Album "Niezwykła" przedstawia losy Kamali Khan - nastolatki pochodzenia muzułmańskiego mieszkającej w Jersey City, która przypadkowo (to w komiksach superhero akurat żadna nowość) zostaje obdarzona niezwykłymi mocami.

Początki Ms Marvel w wielu aspektach przypominają pierwsze przygody Petera Parkera, który również musiał radzić sobie z problemami typowymi dla przeciętnego ucznia ogólniaka oraz zbirami próbującymi zrównać z ziemią Nowy Jork. Tym, co odróżnia historię autorstwa G. Willow Wilson od innych "origin stories" (komiksów przedstawiających początki superbohaterów) jest ciekawy kontekst kulturowy.

Kamala jako córka imigrantów z Bliskiego Wschodu nie jest akceptowana przez wszystkich swoich rówieśników. Dodatkowo sama jest rozdarta między przywiązaniem do tradycji, a wolnością obyczajową, w której jej rodzice widzą wyłącznie zło. Dla czytelnika spoza tego kręgu kulturowego będzie to niezwykle ciekawa lektura.

Reklama

Tomem "Ms Marvel: Niezwykła" warto się zainteresować nie tylko z tego powodu. To przede wszystkim naprawdę dobry komiks superbohaterski, w którym poza wspomnianymi już wątkami nie brakuje też akcji. Aczkolwiek trzeba uczciwie przyznać, że to nie ona jest tutaj najważniejsza. Na uwagę zasługuje także niekonwencjonalna kreska Adriana Alphony. Jego rysunki są odrobinę karykaturalne, ale kiedy zobaczycie jakimi mocami włada Ms Marvel zrozumiecie tę decyzję.

"Niezwykła" to pierwsza część większej historii, której dalszy ciąg już został zapowiedziany. Po lekturze tego tomu nie mogę się go doczekać!

X-Men: Bitwa atomu

W "Bitwie atomu" jest wszystko - wielkie potyczki, podróże w czasie (i związane z tym paradoksy), wątek polityczny, podział w drużynie X-Men, a nawet... Deadpool. Licząca sobie aż 240 stron historia jest długa, pogmatwana i nie pozwala czytelnikowi opuścić gardy skupienia nawet na chwilę. Mimo nawału informacji, którym bombarduje nas aż kilku scenarzystów całkiem przyjemnie poznaje się losy aż trzech (a właściwie to nawet więcej) grup mutantów, o których traktuje to wydawnictwo.

Całość jest jednym wielkim crossoverem będącym finałem aż dla trzech serii z mutantami w rolach głównych. Chciałbym napisać w skrócie, czego dotyczy lektura, ale... nie jest to do końca możliwe. Napomknę tylko, że w historii pojawiają się X-Meni z przeszłości, teraźniejszości, przyszłości przez co miejsce (i czas) akcji zmienia się co parę stron. Na kartach komiksu nie brakuje też sytuacji, w których postacie rozmawiają ze swoimi wcieleniami z różnych czasów. To wszystko sprawia, że do tej publikacji nie mają nawet co startować osoby, dla których mutanci Marvela są zupełną nowością. Ba! Miłośnicy filmowych wersji ich przygód również mogą czuć się zagubieni.

Mimo to, z dziełem, do którego przyłożyli się m.in. Brian Michael Bendis, Jason Aaron, i Brian Wood warto się zapoznać. Lektura może być dla niektórych wyzwaniem, ale trudy w pełni wynagrodzą zapadające w pamięć momenty, których w tej historii nie brakuje. Mogę pokusić się o stwierdzenie, że to właśnie one są największą zaletą komiksu, chociaż nie należy do nich zakończenie. Nie czułem, aby finał aż tak mocno namieszał w świecie X-Men, jak chcieliby tego scenarzyści.

Całościowo jest po prostu w porządku, ale bez fajerwerków. Nawet oprawa graficzną charakteryzuje zachowawczość. Nie spodziewajcie się tutaj wyszukanych zabaw z formą, czy poetyckich kadrów. Chwalę spektakularne ilustracje zajmujące całe strony będące wizytówkami drużyn, ganię za brak szczegółów na dalszych planach, które na niektórych planszach aż kłują w oczy. 

Z "Bitwą atomu" warto się zapoznać, zwłaszcza jeśli śledzicie losy wychowanków szkoły Xaviera w innych wydawanych w Polsce zeszytach. Tym, którzy dopiero chcą ich poznać polecam lekturę wcześniejszych tomów. Do "Bitwy..." powróćcie bogatsi w wiedzę o tej drużynie.

Michał Ostasz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy