Jak w siedem tygodni zaimponować oczytanej dziewczynie

Siedem książek dzieli cię od... czytelniczej elity /123RF/PICSEL
Reklama

Poznana dopiero co dziewczyna twoich marzeń lajkuje każdy post na fanpejdżu "Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka", a ty ostatnią książkę miałeś w rękach w klasie maturalnej? Nic straconego. W siedem tygodni zrobimy z ciebie czytelnika z górnej krajowej półki.

Z corocznego badania stanu czytelnictwa wynika, że czytanie książek generalnie nie jest naszą najmocniejszą stroną i przed zaśnięciem większość z nas woli przesuwać palcem po ekranie smartfona lub wodzić wzrokiem po suficie za maszerującą po nim muchą (jak ona to robi do góry nogami?), niż pogrążyć się w lekturze.

Twarde dane z raportu Biblioteki Narodowej wskazują, że my - polscy faceci, jesteśmy książkowymi lamami. Prawie trzy czwarte z nas w ciągu roku nie tylko nie przeczytało, ale nawet nie przeglądnęło ani jednej książki. Nie zajrzało do żadnego albumu, nie przeleciało wzrokiem po grubszym komiksie... Nic. Nul. Zero.

Reklama

To oczywiście nie jest niepodważalny dowód na to, że Polacy z tej kategorii są mniej inteligentni od nałogowych pochłaniaczy niewymagających lektur typu romansidła czy mniej lotnych kryminałów z cyklu "zabili go i uciekł", ale do oczytanych dziewczyn nie zagają, o ile nie będą oszukiwać, nadrabiając braki cytowaniem krytyków literackich.

Droga do miłosnego eldorado

Nie trzeba kłamać, żeby spróbować trafić do miłosnego eldorado, bo dystans między facetem, który nie czyta zupełnie, a molem książkowym jest w naszym kraju dość skromny. Wystarczy pochylić się rocznie nad minimum siedmioma tytułami, by - jak wynika z raportu - znaleźć się w elitarnym gronie siedmiu procent najbardziej oczytanych facetów w Polsce, a to już niezła pozycja startowa do kochającej zapach książek niewiasty.

Jeśli chcesz, możesz do tego grona wskoczyć jeszcze przed końcem roku. Wystarczy, że zaczniesz teraz i raz w tygodniu będziesz czytał jedną książkę. Proste? No pewnie. Trudniej wybrać wartościowe lektury, bo rynek wydawniczy każdego dnia wypluwa z siebie "najlepsze debiuty", "światowe bestsellery", "odkrycia roku" i wielu rzekomych następców największych z literackich noblistów.

Nie wierzcie w okładkowe zabiegi marketingowców, uwierzcie natomiast komuś, kto książki przeczytał i z czystym sumieniem może wam je polecić. My z ręką (rękami?) na serduchach polecamy następującą siódemkę lektur, które w ostatnim czasie zrobiły na nas bardzo dobre wrażenie.

Siedem książek w siedem tygodni

"Ja, pustelnik" - biografia Piotra Pustelnika napisana wraz z dziennikarzem i fotoreporterem Piotrem Trybalskim. Nienachalna spowiedź znakomitego himalaisty i sportowca, pozbawiona megalomanii tak szkodliwej dla tego gatunku literackiego. Piotr Pustelnik mógł sobie postawić pomnik, ale zamiast tego postawił na szczerość. Bo tylko tak można opowiedzieć o kosztach podróży w najwyższe góry świata, fobiach i lękach. Bardzo ciekawa książka, nie tylko dla maniaków himalaizmu.

"W ogrodzie bestii" - bazując na starych dokumentach Erik Larson odtworzył coraz mocniejszy i mroczniejszy klimat Berlina z połowy lat 30. XX wieku. Literatura faktu w mistrzowskim wydaniu, bo książkę czyta się niczym najlepszy dreszczowiec, a jest tak naprawdę kroniką szaleństwa, które doprowadziło do zagłady milionów. Niepokojąco wciągająca lektura, a przy tym okazja do nadrobienia braków z historii.

"Inna dusza" - na tapecie jest dziś nowa książka Łukasza Orbitowskiego pt. "Exodus", ale koniecznie wróćcie przy okazji tego autora do "Innej duszy". Przerażająca zbrodnia w dużym polskim mieście. Zbrodnia popełniona właściwie bez powodu, metodycznie, z zimną krwią. Równie krwiście, wnikliwe i odpychająco swojego bohatera przedstawił Łukasz Orbitowski, udowadniając, że należy do ścisłego topu rodzimych pisarzy. Książka mrozi tym mocniej, że ta historia wydarzyła się naprawdę.

"Nie nauczysz wieprza fruwać" - przeczytaj wywiad z Łukaszem Orbitowskim

"Siódemka" - Ziemowit Szczerek ma dar barwnego opisywania naszej rzeczywistości. Nieraz z przymrużeniem oka, nieraz w krzywym zwierciadle niczym literacki Chevy Chase zabiera nas w podróż po Polsce drogą, która równie dobrze mogłaby być jej metaforą. Jest przeważnie śmiesznie, niekiedy poważnie, a czasem też boli, bo i wyboje na tej naszej krajowej siódemce zdarzają się spore.

"Uległość" - kiedy piekielnie zdolny literacki skandalista bierze na tapetę równie ognisty temat islamu efekt musi być głośny. Michel Houellebecq przedstawia wizję Francji rządzonej przez muzułmanów. Literackie ucieleśnienie koszmaru, jak powiedziałoby wielu z nas, stwarza świetną okazję do przyjrzenia się... nam samym. Widok taki sobie, powieść przednia.

"Bajka o Rašce i inne reportaże sportowe" - teraz trochę luźniejszy kaliber, chociaż w fenomenalnym wydaniu. Ota Pavel, zanim trafił do szpitala psychiatrycznego, pisał genialne reportaże sportowe. Tytułowa opowieść to właściwie baśń o mistrzu olimpijskim w skokach narciarskich z 1968 roku i prawdopodobnie najbardziej nieszablonowy i intrygujący tekst sportowy, jaki kiedykolwiek przeczytaliśmy. Chociażby dla tej jednej historii - warto sięgnąć po ten niewielki zbiór.

"Jutro przypłynie królowa" - Pitcairn, skromna kropka na Oceanie Spokojnym, teoretycznie powinno być tu błogo, rajsko i sielsko. Teoretycznie. W praktyce to szczelnie strzeżone terytorium, gdzie zagranicznych dziennikarzy może spotkać deportacja lub poważne pogróżki. Reporter Maciej Wasielewski dostał się na ląd podając się za antropologa. Efektem tej niebezpiecznej podróży jest niewielka, za to gęsta od emocji i napięcia książka, oddająca niełatwe losy mieszkańców wyspy z wprawą najlepszych autorów powieści grozy.

Bez randomowej napinki

To tylko przykładowa siódemka, równie dobrze mogłaby być taka: "Elegancki morderca" Cezarego Łazarewicza, "Życie to za mało" Izy Michalewicz, "Maestro. Historia milczenia" Marcina Kąckiego, "Znaki szczególne" Pauliny Wilk, "Ślepnąc od świateł" Jakuba Żulczyka, "Całe życie" Roberta Seethalera i "11 pierścieni" Phila Jacksona.

Albo jeszcze inna.

Tu powinniśmy wstawić jakiś randomowy frazes, dlaczego warto czytać książki, ale damy sobie na wstrzymanie.

Zamiast tego pozostaje nam życzyć wam owocnej lektury. Nawet jeśli nie zaprowadzi was ona do niczyjego łóżka, będzie całkiem przyjemnym doświadczeniem, no i awansujecie do grona czytelniczych wymiataczy w Polsce.

Dariusz Jaroń

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy