Deadpool Classic: Początki najsłynniejszego antybohatera [recenzja]

Deadpool w klasycznym wydaniu! /INTERIA.PL
Reklama

Deadpoola - głównie za sprawą zeszłorocznego hitu filmowego - zna już prawie każdy. Jednak odziany w czerwony strój najemnik, który zawsze musi wtrącić swoje trzy grosze zaczynał swój żywot w komiksie. Dlaczego warto zapoznać się z jego debiutanckimi przygodami?

Lektura pierwszych komiksów, w których to pierwsze skrzypce gra właśnie "najemnik z nawijką" to swoista podróż w czasie. Zebrane w albumie Deadpool Classic zeszyty okazały się zastrzykiem nostalgii, na który nie byłem przygotowany. Te rysunki! Ramki z opisami! Układ kadrów! Jeśli pamiętacie charakterystyczny styl komiksów wydawanych na początku lat 90. przez TM Semic, to trzymając w ręku ten tom poczujecie się jak w domu.

Choć zebrane w nim komiksy mają różnych scenarzystów i rysowników, to wszyscy oni wpisują się w estetykę kojarzoną ze wspomnianą dekadą. Główni bohaterowie są umięśnieni, fajtłapy wyglądają wręcz karykaturalnie, a postacie kobiece mają ogromne biusty i istne burze włosów na głowach. Ten styl nie wszystkim się spodoba, ale nie sposób odmówić mu uroku.

Pierwszy występ Wade'a Wilsona datuje się na luty 1991 r., kiedy to pojawił się on - i to jako czarny charakter - w 98 numerze serii New Mutants. W opisywanej antologii nie mogło zabraknąć tego debiutu. Deadpool co prawda nie przebijał jeszcze czwartej ściany (ta "supermoc" bohatera pojawiła się dopiero później), ale już potrafił napsuć krwi swoim przeciwnikom zarówno dzięki umiejętnościom bojowym, jak i... ciągłym gadaniu.

Reklama

Później jest tylko lepiej. Najlepszą częścią albumu jest czterozeszytowa historia "Goniąc w kółko" Fabiana Nicieza'y i Joego Madureira'y, w której to Deadpool po raz pierwszy otrzymał główną rolę. Ciągnąca się przez kilkadziesiąt stron intryga nie jest może arcydziełem gatunku, ale czyta i ogląda się ją naprawdę przyjemnie. Wilson strzela śmiesznymi tekstami równie często, co ołowiem. W tym przypadku nie istnieje coś takiego jak "podział na akcję i komedię".

Kolejne strony pożera się bardzo szybko. I choć dosłownie co kilka kadrów coś się dzieje, to czytelnik nigdy nie poczuje się zagubiony. To w dużej mierze także zasługa staroszkolnego sposobu prowadzenia historii. Jeśli dopiero zaczynacie przygodę z komikami, to możecie uznać to za dodatkową zaletę.

Mroczniejsza, ale również nie pozbawiona humoru, jest kolejna historia - "Sins of the Past", w której Deadpool jest ścigany przez gorszych niż on złoczyńców. Jej miłym urozmaiceniem jest występ duetu członków drużyny X-Men. To drugie "danie główne" oferowane przez album. Nie smakowało ono tak dobrze jak to opisywane wcześniej, choć nie mogę napisać tu, że kręciłem nosem.

Deserem okazał się natomiast jeden zeszyt utrzymany w zupełnie innym stylu graficznym. O jego fabule wspomnę tylko tyle, że jest to niejako esencją tego, kim jest Deadpool. Obecne jest tu nawet pukanie - nie nazwałbym tego "przebijaniem" - czwartej ściany, z którego to znany jest ten bohater.

Deadpool Classic jest świetnie wydanym albumem, w którym znajdziecie tyle treści, że całość z pewnością nie "pęknie" w jeden wieczór. Dla fanów nie zamykającego gęby antybohatera jest to zakup obowiązkowy i najlepszy sposób na to, aby zapoznać się z jego pierwszymi przygodami. Dla koneserów lektura tego wydawnictwa będzie bardzo przyjemnym powrotem do przeszłości i wartościowym uzupełnieniem kolekcji.

Michał Ostasz

Przeczytaj również inne recenzje komiksów:

X-Men i Ms Marvel - podwójne uderzenie mocy

Deadpool: Łowca dusz - superbohaterski absurd

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: komiks
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy