Zukar - syryjski imigrant, który mówi jak jest

"Jestem muzułmaninem, często biorą mnie za terrorystę. Ufam ci. Jeśli też mi ufasz, to przytul mnie" - Firas Alshater stanął z taką kartką na berlińskim Alexanderplatz i zawiązał sobie oczy. Nie sądził, że jego mały eksperyment zrobi taką furorę.

Początkowo nikt nie chciał podejść do Syryjczyka, który z szeroko otwartymi ramionami czekał na odważnych, wolnych od stereotypowego myślenia mieszkańców stolicy Niemiec. Przez pierwsze kilkadziesiąt minut myślał, że nikt nie podejdzie go dotknąć, nie mówiąc już o rzucaniu się na jego szyję.

W końcu poczuł na swoim ramieniu rękę drugiej osoby. Najprawdopodobniej jeden z turystów zwiedzających Berlin postanowił zrobić sobie z nim selfie. Być może wziął Firasa  za zwykłego ulicznego artystę. Jego gest przekonał jednak innych, że chwilowo oślepiony mężczyzna nie jest tym strasznym uchodźcą, który dotarł do kraju rządzonego przez Angelę Merkel z żądzą mordu. Alshater nie musiał długo czekać, aby do przytulenia go zaczęła ustawiać się kolejka.

Reklama

Zapis wideo całego zajścia umieścił on w serwisie YouTube pod pseudonimem Zukar. W ciągu kilku dni obejrzało go ponad 300 tysięcy osób. Komórka Alshatera dzwoniła prawie bez przerwy - otrzymał on niezliczoną ilość zaproszeń na wywiady zarówno do prasy, jak i telewizji śniadaniowych.

Wielu zainteresował nie tyle sam społeczny eksperyment, co otwierający film z Alexanderplatz monolog Zukara. Otwarcie mówi on, że mieszka w Berlinie od 2,5 roku i kocha to miasto. Dlaczego? Ponieważ w Syrii za podobną działalność trafił do więzienia, a dodatkowo jego ukochane miasto Aleppo jest teraz gruzowiskiem.

Na próżno szukać u niego gry na emocjach, czy też próby wywołania u widzów współczucia. Jest za to luz i całkiem sporo poczucia humoru.

O ile jego pierwszy film był dość poważny, tak kolejna produkcja traktująca o nienawiści znienawidzić pozbawiona tego ciężaru. Ale tylko pozornie. Początkowo Firas przekonuje, że jest się w stanie zmusić do nienawiści w stosunku do kotów. W końcu futrzaste słodziaki są bohaterami jednych z najchętniej oglądanych filmów w internecie.

 - Przecież one nic nie robią. Nawet nie potrafią się same nakręcić! - grzmi youtuber.

- Zabierają mi pracę, bo ludzie wolą patrzeć na nie, zamiast na mnie. Do tego słodkiego kotka chciałby przygarnąć każdy. Mnie już nie.

Alshater z założonymi na głowę kocimi uszami odgrywa scenkę, w której miaucząc pod drzwiami prosi się o wpuszczenie do środka. Bezskutecznie. Za chwilę przytacza on argument-klucz, że jego znajomi (w tej roli trzy psy różnych ras) też mają problemy z sierściuchami. Puentą całego wideo jest stwierdzenie, że przy odrobinie samozaparcia można znienawidzić naprawdę wszystko. - Tylko po co to robić? - pyta Syryjczyk.

Czy wideo nagrywane przez Firas są odkrywcze? W żadnym wypadku. Wspomniany na początku performance to tak naprawdę kopia z wyczynów innych artystów arabskiego pochodzenia. Wyjątkowość Zukara polega właśnie na poczuciu humoru i bezpretensjonalności. Unika on zarówno górnolotnych słów, jak i szokowania swoich widzów.

- Widziałem już za dużo hejtu w swoim życiu. Uznałem, że do ludzi znacznie łatwiej będzie dotrzeć przez uśmiech i humor - powiedział w rozmowie z dziennikarzem serwisu Quartz.

Jego najnowsze wideo stylizowane jest na reklamę. Otwiera je prawdziwa scena ataku prawicowych ekstremistów na autobus z uchodźcami nieopodal Drezna. Następnie przenosimy się na fikcyjne "warsztaty" dla osób nieprzychylnych imigrantom, na których mogą oni między innymi dotknąć małego Syryjczyka.

"Nie było to aż takie złe, jak się spodziewałem", "Te dzieci też mają po pięć palców! Sprawdziłam!" - słyszymy od aktorów wcielających się przedstawicieli skrajnej prawicy. Jeden z nich decyduje się nawet uściskać uchodźcę ostatecznie zauważając w nim drugiego człowieka. Na ekranie ląduje plansza z informacją, że podobne warsztaty zostaną już wkrótce zorganizowane w Budziszynie.

To niby nic wielkiego, ale Zukar umiejętnie przypomina, że w debacie publicznej często zapomina się, że uchodźcy to też ludzie - i to dokładnie tacy sami jak my.

Wraz z producentem Janem Heiligiem Zukar planuje nakręcić łącznie 10 filmów podejmujących tę niełatwą tematykę. Gorąco wierzy on, że uda mu się osiągnąć zamierzony cel, którym jest zmiana nastawienia części niemieckiego społeczeństwa do uchodźców.

- Niemcy potrzebują czasu, aby przywyknąć do nowych rzeczy. Kiedy już to zrobią, to nie sposób ich powstrzymać - mówi on prosto do kamery w ostatnich sekundach swojego pierwszego nagrania. Choć dyktowana przez polityków rzeczywistość nie jest jak YouTube, to Zukarowi uśmiech nie chce zejść z twarzy. Może to właśnie on jest najlepszym orężem w tej trudnej walce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: uchodźcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy