Transplantacja narządów: Szansa na drugie życie

Donacja jest w Polsce tematem tabu. Mimo że 90 proc. Polaków deklaruje brak sprzeciwu do przeszczepu swoich narządów po śmierci, to nadal ciężko nam poruszyć ten temat przy najbliższych. Nawet luźne powiedzenie, że chciałoby się pomóc innym po śmierci, może uratować w przyszłości życie aż siedmiu osób.

Marek Biskup był książkowym okazem zdrowia. Zwiedził pół świata, wspinał się na kamczackie wulkany i samotnie pokonywał szlaki w Andach. Grał w piłkę nożną, siatkówkę, tenis stołowy, siedem lat trenował krav magę. Uczestniczył też w ćwiczeniach antyterrorystycznych, skokach spadochronowych i pokonał kilka maratonów.

Historia, która może przytrafić się każdemu z nas

Nic nie wskazywało na jakiekolwiek choroby czy przypadłości. Wiosną 2018 roku 48-latek wybrał się na "roztruchtanie" i ku jego zdziwieniu nie mógł przejść do biegu. Zaniepokojony tym faktem udał się do lekarza rodzinnego, który zdiagnozował u niego zapalenie płuc.

Reklama

Antybiotyk nie pomagał, więc po miesiącu dostał skierowanie do pulmonologa, który stwierdził, że to coś poważniejszego. W maju, po późniejszych badaniach w szpitalu, usłyszał wyrok - trwające od około sześciu lat nieuleczalne idiopatyczne włóknienie płuc.

Mężczyzna nie wiedział, czy umrze jutro czy w dalszej przyszłości. Średnia długość życia po postawieniu diagnozy wynosi około czterech lat. Na szczęście, mimo fatalnego stanu jego narządów, organizm, dzięki wieloletnim treningom, nauczył się funkcjonować z obniżoną zawartością tlenu, dlatego Marek pozostawał w niezłej, jak na jego stan, kondycji fizycznej. Raz w roku miał zgłaszać się do szpitala na badania.

Został jeszcze namówiony na kriobiopsję w celu dokładniejszego rozpoznania schorzenia. Na zabieg udał się w listopadzie i niestety przeciągnął się on z pół godziny do trzech dni. Pacjent cudem przeżył, ale sytuacja była na tyle beznadziejna, że lekarze nie widzieli możliwości na jego uratowanie. On sam już pogodził się ze śmiercią i pożegnał z bliskimi.

Praca płuc prawie całkowicie ustała. Ostatnim ratunkiem wydawał się być przeszczep - ale tak skomplikowanego zabiegu jeszcze nigdy wcześniej w Polsce nie wykonano. Mężczyzna został wkrótce podłączony do ECMO, czyli maszyny oddychającej za niego, i tylko dzięki determinacji żony, rodzeństwa oraz córek, udało się dotrzeć do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

Tam przez dwa tygodnie w śpiączce balansował na granicy snu i jawy, doświadczając gigantycznych halucynacji. 28 grudnia odbyła się transplantacja. Zespół docenta Marka Ochmana dokonał najbardziej innowacyjnej na tamten czas operacji. Operacji, która uratowała ludzkie życie. Operacji, która nie odbyłaby się bez dawcy.

Zacznijmy rozmawiać

Takich historii jest w Polsce tysiące. Codziennie w naszym kraju przeprowadzanych jest kilka przeszczepów dużych narządów i mimo że mamy jedne z najlepszych ośrodków na świecie, wciąż temat donacji pozostaje u nas w ukryciu.

Jak wynika ze statystyk, zaledwie 17 proc. badanych rozmawiało kiedykolwiek z bliskimi o swojej decyzji odnośnie przekazania narządów po śmierci. Taka deklaracja zajmuje ułamek sekundy, a w przyszłości być może uratuje życie aż siedmiu osób (transplantacja serca, płuc, nerek, trzustki i wątroby). Co więcej, każdy z nas może kiedyś znaleźć się w sytuacji, w której jego jedynym ratunkiem będzie przeszczep.

26 października obchodzimy Światowy Dzień Donacji i Transplantacji, którego gospodarzem w 2020 roku jest Polska. Kiedy, jak nie dzisiaj, porozmawiać o tym z bliskimi?

Uratowani dziękują za dar życia

Marek Biskup ponownie czerpie radość z życia. W tym roku mógł świętować sukces najstarszej córki, która skończyła studia medyczne w "Barts and The London School of Medicine and Dentistry" i już zaczęła ratować życie innym.

Biorcy narządów ze względów prawnych nie mogą się dowiedzieć od kogo je dostali, ale dziękują im i ich rodzinom z całego serca. Podziękowania ślą również do koordynatorów donacyjnych, zespołów medycznych i dyrektorów placówek, którzy często potrzebują pozytywnych informacji zwrotnych.

Bohater tego artykułu postanowił przekazać list właśnie do koordynatora donacyjnego z informacją, że dziękuje za wszystko, czuje się dobrze i znów spędza czas z rodziną. Z tego, co słyszał, odbiorca bardzo się wzruszył. Taka niezwykle wzmacniająca komunikacja powinna stać się normą.

Warto wiedzieć

W Polsce w ubiegłym roku spośród 388 placówek donacyjnych zaledwie 138 przekazało organy do przeszczepów. Jest to spowodowane małą liczbą lekarzy, brakiem edukacji, słabą organizacją oraz nieopłacalnością.

Dodatkowo media nie pomagają i niewiele słyszy się o sukcesach transplantologii, ale o pomyłce lekarza dowiaduje się każdy. Właśnie dlatego trzeba o tym rozmawiać i przełamywać kolejne bariery. Właśnie dlatego trzeba edukować i motywować, żeby nam wszystkim żyło się lepiej.

Ludzki gest

O tym, jak dużo siły mogą dawać bliskim informacje zwrotne, może świadczyć historia opowiedziana przez jednego z koordynatorów. Pewnego dnia podeszła do niego kobieta, która spytała go, czy narządy jej brata, który był dawcą 20 lat temu, dalej działają. Okazało się, że u biorcy wszystko jest w jak najlepszym porządku. Gdy o tym usłyszała, rozpłakała się ze szczęścia.

Na zakończenie warto dodać, że Kościół katolicki, do którego należy duża część Polaków, uważa przeszczepianie narządów za realizację solidarności i miłości bliźniego, a sam Jan Paweł II pisał o transplantacji jako "złożonej posłudze na rzecz życia".

Mateusz Zajega

Przeczytaj wywiad o transplantacjach w Polsce z prof. UJ, dr hab. med. Piotrem Przybyłowskim.




INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy