Najmniejszy wojownik świata

Jeśli sądzicie, że niscy faceci są łatwi do pokonania, to jesteście w wielkim błędzie. Udowadnia to mistrz Muay Thai, który ledwie sięga do lin ringu, na którym walczy.

"Tae" Wermae jest jednym z najbardziej znanych barmanów w Tajlandii. Wszystko przez jego nietypowe hobby i wzrost. Jest najniższym zawodnikiem Muay Thai na świecie, ma zaledwie 141 centymetrów wzrostu. Nie może zatem nikogo dziwić, że jego pseudonim "Tae" znaczy po prostu "Krótki".

Na co dzień pracuje jako barman w klubie "Small World Bar", który jest jednym z klubów w Loi Kroh - dzielnicy czerwonych latarni w Chiang Mai, największym mieście w północnej części Tajlandii.

Tego typu bary nie są rzadkością w tym rejonie świata. Z pozoru wyglądają jak każdy inny bar na świecie. Można tu napić się piwa i obejrzeć mecz. Jednak za dopłatą uiszczaną w barze można zamówić dodatkową usługę, którą odbiera się w pokojach na piętrze.

Reklama

Wermae trafił do tego baru trzy lata temu, wygnany z rodzinnych stron przez biedę. Pochodzi z ubogiej części kraju, z pogranicza Chin, Laosu, Mjanmy i Tajlandii, która nazywa się Chiang Rai. Wcześniej pracował jako mechanik motocyklowy i sprzedawca kwiatów. Pływał również po rzece Kok jako marynarz. Krótko mówiąc: imał się każdego zajęcia, które pozwalało mu utrzymać siebie i pomóc rodzinie.

Waleczny barman

Muay Thai zaczął trenować jeszcze jako marynarz. Po przeprowadzce do Chiang Mai nie tylko nie przestał trenować, a wręcz przeciwnie, stał się na wpół zawodowcem. Pracując wieczorami w barze, przedpołudnia poświęca na trening, a w weekendy wychodzi na ring zarabiając na walkach z każdym chętnym przeciwnikiem.

Czasem odbywają się specjalne walki pokazowe, w których walczy z zawodowcami i nie ustępuje im ani umiejętnościami, ani walecznością. Ma jedynie problem z wyprowadzeniem ciosu w głowę przeciwnika.

Jego największym osiągnięciem jest zdobycie pasa amatorskiego mistrza regionu. Od kiedy stał się sławny, właściciele "Small World Bar" postawili przed barem ring, zapewnili mu posiłki i pokój na piętrze. Dzięki temu nie musi już wynajmować rudery, w której dotychczas mieszkał i może skupić się na treningach oraz pracy za barem, bo do klubu zaczęli ściągać masowo klienci. Każdy chce zobaczyć wojowniczego barmana.

Siłownia

Codziennie rano zaczyna swój trening na siłowni. Podnoszenie ciężarów, kopnięcia z goleni i stopy. Uderzenia z łokcia, kolana. Najpierw worek treningowy, później żywy przeciwnik. I tak przez kilka godzin dziennie. Codziennie.

Wieczorem przychodzi do baru. Najpierw pracuje jako barman, później wychodzi na ring. Czasem walczy kilka razy w czasie jednego wieczoru, jednak nie przeszkadza mu to. Twierdzi, że bardzo lubi taki wyczerpujący dzień.

Teraz, kiedy już w końcu zarabia dużo więcej niż wtedy, kiedy mieszkał w rodzinnych stronach, może pomóc rodzinie i odłożyć pieniądze, by spełnić swoje marzenia. Chce w przyszłości otworzyć własną salę treningową w rodzinnym mieście i uczyć chłopców trudnej sztuki walki.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: obyczaje | styl życia | Tajlandia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama