Kobiety go uwielbiają. Dzięki nim zarabia krocie

"Przemierzyć pół świata tylko po, to żeby kogoś uczesać, to dziś standard" - przyznaje fryzjer Josh Wood. Stylista jest w stanie odbyć 26 godzinną podróż tylko po to, żeby ułożyć włosy zaprzyjaźnionej gwieździe. A tani nie jest...

To najdroższy "mobilny" fryzjer świata. Doba jego pracy wyceniana jest często na ponad 10 tys. funtów. Jego klientami są m.in. Elle Macpherson, Kylie Minogue, January Jones, a także Mick Jagger i David Bowie.

"Chodzi o budowanie relacji z moimi klientami. Jeśli współpracuję z kimś od kilku lat i jeśli moja klientka udaje się w podróż do Moskwy, nie widzę problemu żeby wsiąść w samolot i polecieć do niej, żeby ją uczesać" - przyznał Josh Wood w wywiadzie dla magazynu "Times".

"Zdarza się, że lecę do Pekinu tylko po to żeby przefarbować swojej klientce włosy" - wyznaje.

Reklama

Początki Wooda, dziś jednego z najlepszych stylistów zajmujących się koloryzacją włosów, nie były tak obiecujące. Dorastający w biednej robotniczej rodzinie, wychowywany przez owdowiałą matkę, zatrudnił się jako dorywcza pomoc w jednym z salonów. Nie zabawił tam długo. Po przeprowadzce do Londynu w 1992 roku w wieku 20 lat zatrudnił się u Vidala Sassoona, jednego z najlepszych fryzjerów tamtych czasów.

"W salonie w rodzinnym Barnsley po raz pierwszy dostrzegłem wyraźną różnicę między fryzjerami, którzy strzygą a tymi, którzy farbują włosy. W tamtym czasie nie najlepiej radziłem sobie ze strzyżeniem włosów, za to doskonale czułem się koloryzując je. Tym bardziej, że w tamtym czasie było niewiele osób, które się w tym specjalizowały. Wówczas pomyślałem, że to może być moja szansa na międzynarodową karierę" - wspomina.

Następnym krokiem w jego drodze na szczyt było otwarcie własnego salonu w ekskluzywnej londyńskiej dzielnicy Mayfair. Przez lata to klienci przychodzili do niego, dziś to on lata do nich.

"Czasy się zmieniły, muszę być elastyczny i dostosować się do wymagań moich klientów" - przyznaje.

"Przed świętami zwykle lecę do ośrodka zimowego w Sankt Moritz albo Gstaad. Latem najczęściej podróżuję na południe Francji albo Włoch. W styczniu zwykle odwiedzam moje klientki na Saint-Barthelemy, położone w archipelagu Małych Antyli" - wymienia fryzjer.

Kobiety cenią go nie tylko za jego fryzjerskie umiejętności, ale również za wiedzę, jaką im przekazuje.

"Kiedy ludzie zasiadają w moim fotelu fryzjerskim, więcej czasu poświęcam na pokazanie im jakie fryzury mogą łatwo i szybko zrobić samodzielnie w domu, niż na strzyżenie i stylizowanie" - przyznaje. Ma jeszcze jedną zaletę - słynie z wielkiej dyskrecji, także popularne u innych fryzjerów ploteczki nie wchodzą w ogóle w grę.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: gwiazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy