Zjawiska paranormalne: Częstsze, niż chcą to przyznać naukowcy

Zjawiska paranormalne nie są czymś rzadkim... /123RF/PICSEL
Reklama

Czym są fenomeny paranormalne? Według oficjalnej definicji to "umiejętności lub zjawiska, których istnienie nie zostało potwierdzone eksperymentem naukowym i których istnienie wydaje się sprzeczne z panującymi obecnie teoriami naukowymi". Tyle głos rozsądku. A życie? Uczy nas, że są rzeczy na niebie i ziemi, o których się filozofom nie śniło.

Stale przecież doświadczamy stanów i zdarzeń niemających nic wspólnego z tym, czego uczono nas w szkole. Nie istnieje chyba człowiek, który nie zetknął się z takimi zjawiskami, jak trafne przeczucia, wędrówka myśli, nadprzyrodzone zdolności umysłowe czy przekraczanie granicy czasu. Sęk w tym, że niezwykle trudno poddają się one naukowej analizie.

Reklama

Fundacja Edukacyjna Jamesa Randiego, znanego amerykańskiego tropiciela oszustw i iluzji, ufundowała nagrodę w wysokości  miliona dolarów każdemu, kto w wiarygodnym eksperymencie naukowym udowodni istnienie dowolnego zjawiska paranormalnego.

Przedstawiamy kilka przykładów fenomenów, które można zgłosić w tej niecodziennej konkurencji.

Gdy człowiek śpi, budzą się demony

Anna Ryan była na diecie, od kiedy sięgała pamięcią. Rano płatki zbożowe, na obiad koktajl dietetyczny, a  wieczorem lekka kolacja. Niestety, jej waga nie spadała, a co gorsza - wciąż rosła. Kobieta była przekonana, że jej przemiana materii jest wyjątkowo powolna. A może cierpi na jakąś rzadką chorobę metaboliczną? Odpowiedź była o wiele bardziej zaskakująca.

Któregoś ranka obudziła się wśród pokruszonych w łóżku herbatników. Doszła do wniosku, że musi podjadać przez sen. Badania potwierdziły jej przypuszczenia: dzięki kamerom zainstalowanym w kuchni okazało się, że Anna każdej nocy pochłania ok. 2000 kcal i w ogóle tego nie pamięta! Lekarze zdiagnozowali u niej zaburzenie snu - somnambulizm, zwany też lunatyzmem lub sennowłóctwem. To przypadłość, która najczęściej występuje u dzieci i zazwyczaj nie jest przyczyną poważnych szkód. Zazwyczaj... Kenneth Parks zgłosił się na policję po zamordowaniu swojej teściowej. Poza tym, że przyznał się do zbrodni, twierdził, że niczego nie pamięta.

Po długiej obserwacji lekarskiej został uznany przez sąd za niewinnego. Brian Thomas podczas snu udusił swoją ukochaną żonę, gdyż śniło mu się, że walczy z obcym napastnikiem w jej obronie. Pewien młody Brytyjczyk, oskarżony o trzykrotny gwałt, uniknął kary, gdy zdiagnozowano u  niego seksomnię - odmianę somnambulizmu, polegającą na przejawianiu aktywności seksualnej podczas snu. Ta dolegliwość dotyka zarówno mężczyzn, jak i kobiety i - jak możemy się domyślić - jest dla nich niezwykle krępująca.

Lunatyzm najbardziej jednak zagraża samym cierpiącym nań ludziom. Somnambulicy tracą zdrowie lub życie wskutek wypadnięcia z okna (tak zginął szesnastoletni Marcin z Łodzi), wybuchu odkręconego przez sen gazu czy wypadku samochodu, który prowadzą bez udziału świadomości. Senne działania mogą przyjmować także pozytywne, choć równie zaskakujące formy. Przykładem tego jest historia pielęgniarza Lee Hadwina.

Ten mężczyzna od wczesnych lat dziecięcych wstaje w nocy z łóżka, aby... rysować. Rankiem budzi się wśród gotowych dzieł i rozsypanych ołówków. O dziwo, na jawie nie wykazuje absolutnie żadnych talentów plastycznych i nie umie powtórzyć swoich nocnych dokonań. Amatorów jego lunatycznej twórczości jest tak wielu, że Lee mógł porzucić pracę w wyuczonym zawodzie i żyje teraz tylko ze sprzedaży swoich rysunków.     

Porozumiewanie się przy pomocy myśli

Mały Erwin Howard z Alabamy przybiegł do rodziców z informacją, że pies właśnie opowiedział mu o tym, jak i gdzie zagryzł owcę. Poruszeni farmerzy pośpieszyli na to miejsce i  rzeczywiście znaleźli tam ciało zwierzęcia. Niezwykła umiejętność chłopca okazała się bardzo przydatna - pośredniczył w  "rozmowach" między żywym inwentarzem a  rolnikami.

Najczęstszym tematem były dolegliwości: koń skarżył się na ból zęba, muł na chore kolana, a byk - na gwóźdź, który utkwił mu w kopycie. Rzecz miała miejsce przed I wojną światową, a międzygatunkowa komunikacja odbywała się drogą telepatii, czyli bez użycia znanych nam zmysłów. To zjawisko zajmuje ludzi od niepamiętnych czasów, ale do dziś - mimo prób - nie doczekało się naukowego wyjaśnienia. W znanym eksperymencie telepatycznym wziął udział nawet amerykański astronauta Edgar Mitchell!

W 1971 roku na pokładzie statku kosmicznego Apollo 14 uruchamiał on aparat losowo wyświetlający obrazy i przy pomocy myśli przekazywał je sześciu osobom znajdującym się w różnych miejscach Ziemi. W jednym przypadku zgodność odczytu osiągnęła ponad 80%.

Człowiek, który tak trafnie odgadywał transmitowane z kosmosu informacje, to posiadający paranormalne zdolności Gruzin Awtandił Łomsadze. W  Polsce najbardziej znanym telepatą był ojciec Czesław Klimuszko, który słynął również z  umiejętności jasnowidzenia. Podczas wojny podobno uniknął śmierci, wpływając myślą na zachowanie niemieckich żołnierzy, którzy poczuli się tak źle, że nie mogli go zatrzymać. Możliwość sterowania postępowaniem innych ludzi byłaby niezwykle kusząca w walce z wrogiem - dlatego telepatami interesowały się rządy zwaśnionych mocarstw w czasie zimnej wojny.

W USA powstał specjalny batalion, mający formować superżołnierzy, zdolnych do unieszkodliwiania przeciwnika siłą własnego umysłu. Jego niezwykłą historię opowiada film Człowiek, który gapił się na kozy. Niedawno świat dowiedział się o kolejnej osobie obdarzonej takimi zdolnościami. Jest to siedmioletni Ramses Sanguino, autystyk i sawant. Poza niecodziennym talentem matematycznym i językowym chłopiec odznacza się też umiejętnością czytania w myślach - na razie tylko swojej matki...    

Fenomen bliźniaków

Szczególnym przypadkiem ponadzmysłowej łączności jest telepatia bliźniąt. Często tłumaczona jako wynik wyjątkowo bliskiej więzi między osobami, które spędzają ze sobą czas od chwili poczęcia - wymyka się próbom naukowego, racjonalnego wyjaśnienia. Poważne badania fenomenu bliźniąt zaczęły się pod koniec lat 70. ubiegłego wieku. Przebadano wówczas 68 par rozdzielonych bliźniaków.

Już podczas pierwszego spotkania mówili oni, że czują, jakby znali się ze swoim rodzeństwem od lat. Nie dziwi to nas szczególnie - w końcu byli tożsami pod względem genetycznym. Jak jednak wytłumaczyć historię braci "Jimów", rozdzielonych trzy tygodnie po urodzeniu? Spotkali się po raz kolejny dopiero w wieku 39 lat. Okazało się, że - oprócz niezwykłego fizycznego podobieństwa - nieprawdopodobne zbieżności cechują całe ich życie. Obaj dostali od adopcyjnych rodziców imię Jim. W szkole lubili matematykę i prace ręczne, a nie cierpieli ortografii. Mieli psy o imieniu Toy. Obgryzali paznokcie.

Później wzięli za żony kobiety o imieniu Linda, rozwiedli się i ponownie ożenili, a ich wybranki nosiły imię Betty. Mieli synów: Jamesa Allana i Jamesa Alana. Jeździli takim samym modelem chevroleta i palili papierosy tej samej marki.

Dorothy Lowe i Brigdet Harrison także spotkały się jako dorosłe kobiety. Od razu zauważyły, że noszą na dłoniach taką samą ilość biżuterii: po 7 pierścionków, 3 bransoletki i zegarek; oraz że używają tych samych perfum. Podobieństw było jednak więcej.

W dzieciństwie obie uczyły się grać na pianinie i w tym samym czasie porzuciły naukę. Pisały pamiętniki w identycznych notesach, a nieregularnych wpisów dokonywały w tych samych dniach. Chorowały na zapalenie opon mózgowych. Obie miały kota o imieniu Tiger, a kiedy urodziły synów, nazwały ich... Richard Andrew i Andrew Richard! Ich córki zaś nosiły imiona Katherine Louise oraz Karen Louise - ale Dorothy przyznała, że imię zostało zmienione pod wpływem krewnych. Ona marzyła o Katherine... 

Przerażająca wiedza

Kiedy z Polski doleci do nas zapach kwiatów, kiedy z człowieka wyjdzie miłość, kiedy rzeka straci swoje zdrowie, czeka nas największa wojna..." - oto cytat z przepowiedni Mitara Tarabicia, niepiśmiennego serbskiego wieśniaka, zmarłego w 1899 roku.

Ten wizjoner jest znany przede wszystkim na terenie Bałkanów, bo tamtych okolic dotyczyło najwięcej jego wizji. Zapisywał te proroctwa kum Mitara, pop Zaharija Zaharić. Serb dokładnie przewidział upadek Austrii i Turcji, kres dynastii królewskich, dojście do władzy komunistów, konflikt bałkański - ale również wynalezienie telewizji, podróże na Księżyc i... własną śmierć.

Być może zatem powinniśmy poważnie potraktować następne części jego proroctwa, zapowiadające wielki światowy konflikt, wieszczony wonią dolatującą z naszego kraju... W historii było i jest nadal wielu jasnowidzów. Nie wiadomo, skąd bierze się ta zdolność. Od zawsze traktowano ją jako szczególne błogosławieństwo, a ludzi nią obdarzonych czczono jako świętych lub proroków. Dla samych jasnowidzących ten dar jest zarówno szczęściem, jak i wielkim ciężarem.

Jasnowidzenie można z grubsza podzielić na dwie kategorie: prekognicję, czyli poznanie przyszłości, oraz retrokognicję - wiedzę o wydarzeniach minionych. Ta pierwsza najbardziej nas fascynuje i dlatego z zapartym tchem słuchamy kolejnych doniesień o zbliżającym się końcu świata.

Bardziej praktyczna okazuje się jednak druga, dzięki której zostało wyjaśnionych wiele ludzkich tragedii. Słynął z tej umiejętności wspomniany już ojciec Klimuszko, który na podstawie fotografii wskazał miejsca pochówków setek ludzi, zmarłych podczas II wojny światowej. Zdolność przewidywania przyszłości omal nie kosztowała życie Wolfa Messinga.

Ten genialny ekstrasens, Żyd urodzony w Polsce, w 1937 roku w Warszawie przepowiedział, że jeśli Hitler zaatakuje Związek Radziecki, to przegra wojnę. Führer nie zapomniał mu tego. Kiedy tylko Niemcy wkroczyli do Polski, wyznaczono nagrodę za jego głowę. Schwytany przez Gestapo, zdołał uciec dzięki swoim niezwykłym zdolnościom: zahipnotyzował pilnujących go strażników.  

Życie po życiu

Służył w Siłach Powietrznych Armii Stanów Zjednoczonych. Podczas bitwy o Iwo Jimę w marcu 1945 roku wystartował swoim corsairem z  lotniskowca Natoma Bay. Japoński pocisk trafił w silnik samolotu, który zapalił się i rozbił o powierzchnię oceanu. Pilotowi nie udało się wydostać z kabiny. Nazywa się James Leininger i ma obecnie 19 lat. Jest jednym z "dzieci reinkarnacji".

W tej chwili już prawdopodobnie nie ma dostępu do wspomnień o poprzednim wcieleniu, bo zacierają się one około 6-8 roku życia - tak twierdzi doktor Jim B. Tucker z Uniwersytetu Wirginii w Stanach Zjednoczonych.

Kierowany przez niego wydział przebadał ponad 2500 niezwykłych przypadków dzieci z całego świata. Ich zaskakujące i wyraziste wspomnienia zazwyczaj niepokoją rodziców, ale rzadko skłaniają ich do poszukiwania wyjaśnień. Rodzicom Jamesa Leiningera - dzięki swemu uporowi - udało się ustalić tożsamość osoby, z którą identyfikował się ich syn. Był to 21-letni porucznik James Huston Jr., jedyny pilot, który 3 marca 1945 roku nie powrócił z bojowego lotu...

Opowieści chłopca pomogły wyjaśnić okoliczności jego śmierci. Siedemdziesiąt procent dzieci reinkarnacji twierdzi, że umarły śmiercią tragiczną. Zdarza się, że na ich ciele w miejscu śmiertelnej rany istnieje znamię. Nie przejawiają jednak oznak traumy ani nie cierpią na zaburzenia psychiczne. Często są poważniejsze i zachowują się bardziej dojrzale od swoich rówieśników. Czasami jednak ich zwyczaje wprawiają otoczenie w zakłopotanie...

Mały Carl Edon, jak każde dziecko, uwielbiał bazgrać kredkami. Niestety, na jego rysunkach coraz częściej pojawiały się swastyki. Chadzał marszowym krokiem, a kiedy zaczął pozdrawiać kolegów gestem "Heil Hitler", rodzice wpadli w panikę. Syn tłumaczył im, że był niemieckim pilotem i zginął w katastrofie samolotu. Na szczęście po kilku latach te wspomnienia się zatarły.

Mniej tragiczne były doświadczenia Ryana Hammonsa. Opowiadał o życiu w Hollywood w jego "złotej erze", bawił się w kręcenie filmów, a w albumie ze zdjęciami gwiazd odnalazł najpierw "swoją koleżankę" Ritę Hayworth, a potem... samego siebie! Wskazanym przez chłopca człowiekiem był Marty Martyn, aktor jednego filmu i późniejszy agent wielu gwiazd. Ryan podawał szczegóły, których nie można było znaleźć w prasie czy internecie - po zweryfikowaniu okazywały się prawdziwe.         

W górę serca

Siostry karmelitanki, jak co wieczór, jadły kolację. Przeorysza zorientowała się, że nie ma wśród nich siostrzyczki Mariam. Co znów wymyśliła ta mała Arabka? Przełożona i mistrzyni nowicjatu udały się na poszukiwania niesfornej zakonnicy. Jednak nie było jej nigdzie. Wtem z ogrodu dotarł do nich słodki głos śpiewający pieśń o miłości...

Siostry wybiegły z budynku, ale wciąż nie widziały drobnej sylwetki Mariam. Śpiew zdawał się płynąć z  góry! Zadarły głowy i ujrzały dziewczynę unoszącą się nad drzewami! Takie wydarzenia były codziennością w życiu nie tylko Marii od Jezusa Ukrzyżowanego, ale również ojca Pio, Teresy z Avili, Jana Marii Vianneya i Józefa z Kupertynu - świętych Kościoła katolickiego, który lewitację uznaje za mistyczną łaskę, charyzmat. Józef z Kupertynu, franciszkanin żyjący w XVII wieku, unosił się nad ziemią tak często, że został uznany za patrona lotników, astronautów i podróżujących drogą powietrzną.

Aby go zobaczyć, do Asyżu, gdzie odprawiał msze, przybywały tłumy żądnych sensacji pielgrzymów. Zirytowani przełożeni wydali Józefowi zakaz "latania" i przydzielili tak niską kaplicę, aby sklepienie prawie dotykało jego głowy. Wydaje się jednak, że lewitacja nie jest umiejętnością przywoływaną według potrzeb, a raczej spontanicznie ujawniającą się w czasie wyjątkowo silnie przeżywanej modlitewnej ekstazy. Obecnie częściej słyszymy o lewitacji w kontekście religii i filozofii Wschodu. Według nich unoszenie się nad ziemią jest efektem dogłębnego poznania sił rządzących wszystkimi procesami życiowymi, możliwym do osiągnięcia dzięki medytacji. Polega na aktywowaniu energii Kundalini, która - wznosząc się - porywa ze sobą również ciało praktykującego człowieka.

Większość sfilmowanych lub uchwyconych na fotografiach lewitujących mnichów czy fakirów to prawdopodobnie zręczni prestidigitatorzy. Prawdziwie oświeceni mistrzowie jogi, dzięki długoletnim ćwiczeniom ciała, umysłu i ducha, zyskują wiele tzw. siddhi, czyli nadnaturalnych zdolności. Należy do nich lewitacja, ale również jasnowidzenie, telepatia, umiejętność dowolnego powiększania i zmniejszania swoich rozmiarów czy niezwykle szybkiego i długiego biegu bez widocznego zmęczenia. Ale oni raczej nie szukają rozgłosu...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy