Zdrada i zabójstwo w Imielinie

Historia mogłaby posłużyć za kanwę niejednego filmu sensacyjnego. A było to tak.

Sęk miał siostrzeńca Adama. Sympatyczny, spokojny, pochodzący z szanowanej rodziny mężczyzna zajmował się dochodowym biznesem. Co robił? Ludzie z Imielina mówią rozmaite rzeczy. Ale nikt nigdy nie miał do niego pretensji. Biznes był jednak na tyle ryzykowany, że przed dwoma laty część majątku Adam przepisał na swego wuja Tomasza. Sam zaś nadal mieszkał w domku jednorodzinnym wraz z żoną Katarzyną i dwiema córkami.

Adam był człowiekiem zajętym. Wiecznie w rozjazdach. Do żony zaś miał ogromne zaufanie. Nigdy przez myśl mu nawet nie przeszło, że może go zdradzać. I oto, pewnego lipcowego dnia, w mieszkaniu Adama i Katarzyny zadzwonił telefon. Nikogo wówczas nie było w domu poza Adamem. Więc odebrał.
- Jestem Paweł. To panu nic nie mówi. Mam za to dla pana pewne niezwykle cenne informacje. Będą kosztowały 15 tysięcy złotych. Proszę przyjechać do baru na stacji benzynowej pod Mysłowicami - zaproponował głos w słuchawce.

Reklama

Adam był zaszokowany, lecz z drugiej strony niezwykle ciekawy tego, jakie też cenne informacje ma mu do sprzedania ów Paweł. Może chodzi o jakiś konkurencyjny biznes - pomyślał. Zagadka nie dawała mu spokoju. Więc wybrał się na spotkanie. Jednak nie sam, a w towarzystwie ojca. Na wszelki wypadek zabrali z sobą aparat fotograficzny. Rodziciel postanowił z ukrycia fotografować nieznajomego.

Niski blondyn czekał już w umówionym miejscu. Od razu powiedział, o co chodzi.
- O życie - przekonywał. - Otóż pana żona Katarzyna jest od roku kochanką pana wuja. Nic pan o tym nie wie, prawda?- zapytał.
Adam patrzył weń osłupiały.
- Naturalnie, że nie - wyjąkał.
- No widzi pan. A ja dostałem zlecenie, żeby pana unieszkodliwić. Zgarnąłem nawet kasę. Ale powiem prawdę. Nie mam zamiaru. Dlatego oświadczam panu raz jeszcze, ci ludzie wraz z pańską żoną pana nienawidzą. Czy jest zrozumiałe to, co powiedziałem? Jeśli tak to cash na stół i spadam! - oświadczył krótko tajemniczy rozmówca.

Adam wypłacił pieniądze i obaj z ojcem wrócili do samochodu.
- No i co mówił, co?- pytał Adama ojciec.
Ten jednak postanowił pójść w zaparte. - Byle co, chodzi im o jakiś biznes. Chyba naciągacze - odparł Adam zmieniając temat.
I tak obaj mężczyźni wrócili do swych domów.

W Adamie jednak napięcie wzbierało. Nazajutrz zabrał metalową rurkę i udał się na spotkanie z wujem. Wszystko działo się w czasie, gdy żona Katarzyna zajęta była gotowaniem obiadu. Zadzwonił do drzwi posesji.
- Witam cię Adamie. Wejdź! Zapraszam - wołał od drzwi wuj.
Adam wszedł i zaraz, gdy trzasnął drzwiami, poczęstował swego wuja Tomasza solidnym kuksańcem. Potem kopał, bił rękami i dokładał metalową rurką. Na koniec zadał cztery, głębokie uderzenia nożem w samo serce. W taki sposób pozbawił wuja życia.

Upewniwszy się, że ten nie oddycha usiadł za kierownicę swego BMW i wrócił na rodzinne pielesze. Po obiedzie zaproponował dzieciakom wspólną przejażdżkę do McDonalda. Zabawom i żartom nie było końca. Cała trójka wróciła do domu tuż przed dziewiętnastą. Wówczas Adam spakował walizkę i pożegnał się z pociechami.
- Żegnam, pewnie długo się nie zobaczymy- powiedział i zamknął za sobą drzwi. Z żoną minął się na schodach posesji.
- Cześć słonko, do zobaczenia, ale kiedy, sam nie wiem?- wyjąkał.

Dokąd skierował swe kroki Adam? Naturalnie na najbliższy komisariat policji. Wspomina posterunkowy:
- Faktycznie. Ten facet od progu wydawał mi się dziwny. Przyszedł, zdjął okulary, położył walizkę na parapecie okienka dyżurki i spokojnym tonem oświadczył: zabiłem człowieka. Denat nazywa się Tomasz Sęk i mieszka po lasem, od strony Mysłowic. Zwłoki leżą w domu. Możemy jechać na wizję. Tak mówił. Spokojnie, niewzruszonym głosem.

Adama zaaresztowano około północy. Już po prokuratorskich czynnościach w willi jego wuja. Zdążył złożyć zeznania. Przyznał się do morderstwa. Szkopuł jednak w tym, że nic nikomu nie wiadomo o żadnym Pawle. Żona Adama nie przyznaje się do związku z wujem Tomaszem. Czy są jakieś dowody na to, że ów Paweł w ogóle istnieje? Otóż są. W postaci fotografii wykonanych przez ojca Adama.

Na kilku zdjęciach wyraźnie widać jak w przydrożnym barze, przy stoliku siedzą dwaj mężczyźni. Adam i drugi, nieznajomy. Podobno jest nim Paweł, niedoszły płatny morderca. Czy łgał, czy rzeczywiście mówił prawdę? Do dzisiaj tej osoby nie zidentyfikowano.

Co tak naprawdę stało się w Imielinie? - pytają mieszkańcy osady. Czy otrzymają kiedykolwiek odpowiedź na swe pytanie. Nikt im tego nie zagwarantuje. Być może zna ją żona Adama. Ona jednak wszystkiemu zaprzecza.

TK

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy