Yeti zostawia ślad

Kryptozoolodzy wciąż tropią tajemnicze reliktowe hominidy. Zdobyte ostatnio próbki DNA mogą potwierdzić istnienie zarówno potężnie zbudowanych yeti w Indiach, jak też maleńkich orang pendeków w dżunglach Sumatry.

Brytyjski kryptozoolog Adam Davies za pośrednictwem BBC ujawnił w połowie września 2007 r. plon swej ostatniej wyprawy tropem orang pendeka. Orang pendek, to domniemany reliktowy hominid żyjący w dżungli Sumatry. Świadkowie opisują go jako porośniętą rudawym włosem, niewysoką (ok. 100-150 cm wzrostu), człekopodobną istotę poruszającą się w pozycji wyprostowanej.

Tegoroczna ekspedycja Daviesa była już kolejną jego próbą zdobycia materialnych dowodów istnienia tajemniczego hominida w indonezyjskiej dżungli. W wyprawie towarzyszył Daviesowi Jeremy Holden, brytyjski fotografik, który już przed laty szukał orang pendeka wraz z Debbie Martyr. Martyr, brytyjska dziennikarka, w drugiej połowie lat 90. XX-go w jako pierwsza nagłośniła domniemane istnienie orang pendeka.

Reklama

Adam Davies już podczas swych wcześniejszych wypraw na Sumatrę, między innymi z Andrewem Sandersonem, również brytyjskim kryptozoologiem, zebrał zdjęcia i 

odlewy śladów stóp orang pendeka

oraz spisał liczne relacje świadków. Tym razem także wrócił z łupem, jak twierdzi, szczególnie obiecującym.

- Dzięki Saharowi, miejscowemu przewodnikowi, odkryliśmy w lasach deszczowych Sumatry ślady stóp orang pendeka i wykonaliśmy ich odlewy - oświadczył Adam Davies w wypowiedzi dla BBC. - Ta wyprawa, to wielki sukces. Nie tylko mam doskonałej jakości odlewy stóp orang penedka, ale też zakładam, że na odlewach zachowały się próbki komórek skóry ze stóp tego stworzenia. Mam nadzieję, że uda się przeprowadzić testy DNA. Poza tym udało nam się odkryć naprawdę świeże ślady, więc ich odlewy ukazują najdrobniejsze szczegóły anatomicznej budowy stopy. To pozwoli ustalić jak to stworzenie się porusza, dzięki czemu będziemy bliżej odpowiedzi, czy jest to zwierzę, czy krewny człowieka.

Wyprawa Daviesa była pełna niebezpieczeństw. Oprócz znanych mu już, dzięki wcześniejszym ekspedycjom, zagrożeń, jakie niesie wędrówka przez

dżunglę, przeżył trzęsienie ziemi.

Ekspedycja dotarła na szczyt Gunung Tujuh, gdy wystąpiły wstrząsy i zawrzała woda w pobliskim wulkanicznym jeziorze. Badaczom nic się nie stało, jednak w niżej położonym rejonie Padang, dobrze widocznym z góry, ucierpieli ludzie i runęło wiele wiejskich zabudowań. Po tym incydencie ekspedycja wróciła do Wielkiej Brytanii. Jak podkreślał sam Davies, wszystkie zwierzęta uciekły z obszaru zagrożonego trzęsieniem ziemi, w tym zapewne też orang pendeki.

Latem 2007 r. zaobserwowano też pojawienie się wielkich hominidów, określanych najczęściej tybetańskim mianem yeti. Tym razem liczne meldunki o tych stworzeniach napłynęły z indyjskiego stanu Meghalaya, z okolic w pobliżu granicy z Bangladeszem i Bhutanem.

Takie ogromne, porośnięte futrem istoty pojawiać się mają w okolicach wzgórz Garo w stanie Meghalaya. Miejscowi nazywają je

"Mande Burung",

czyli "człowiek z dżungli".

Jednym ze świadków jest tamtejszy rolnik, Wallen Sangma. Twierdzi on, że widział całą rodzinę stworzeń przypominających himalajskiego yeti.

- Widok był przerażający. To były dwa dorosłe osobniki i dwa mniejsze. Ogromne i włochate - stwierdził Sangma w wypowiedzi dla mediów. - Miały łby zakończone spiczasto, jakby nosiły czapki. Były koloru czarno-brązowego. Znajdowały się 40 metrów ode mnie, a po pewnym czasie zniknęły w dżungli.

Sprawą tą zajęło się stowarzyszenie Achik Tourism z rejonu Garo, badające przypadki z dziedziny kryptozoologii. Członkowie tej organizacji, w tym również profesjonalni naukowcy, zbierają zeznania świadków,

fotografują odciski stóp

domniemanych yeti i szukają ich obozowisk.

- Opisy stworzenia wskazują, że to Mande Burung - stwierdził w wypowiedzi dla mediów dr T. K. Marak, szef Achik Tourism i profesor zoologii na państwowym uniwersytecie w mieście Tura. - W tym rejonie świata nie żyją goryle, a według ustaleń stowarzyszenia, odciski stóp nieznanych stworzeń mierzą 33 do 38 cm. Achik Tourism dysponuje także próbkami sierści tych stworzeń. Planujemy przesłanie próbek do specjalistycznych laboratoriów w celu dokonania badań DNA.

Legenda yeti wciąż budzi wiele emocji. Ludzie gotowi są na spore wyrzeczenia, by tylko otrzeć się o ten globalny mit. Za przykład moga tu służyć losy zdjęcia wykonanego w 1951 r. w nepalskim Tybecie przez miejscowych Szerpów, członków ekspedycji wędrującej na Mount Everest.

Pod koniec września 2007 r. londyński dom aukcyjny Christie wystawił na sprzedaż to zdjęcie przedstawiające odciśnięty w śniegu ślad stopy yeti. Za czarnobiałą fotografię anonimowy kolekcjoner zapłacił aż 3,5 tys. funtów brytyjskich.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: ekspedycja | DNA | yeti | ślad
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy