Włamał się do escape roomu i gorzko tego pożałował

​Zazwyczaj z escape roomów się ucieka, ale ten człowiek postanowił się do jednego włamać. W Vancouver w stanie Waszyngton złodziej dostał się do zagadkowego pokoju, którego nie był w stanie opuścić. By wyjść, był zmuszony zadzwonić na policję.

Escape roomy to popularne gry, polegające na tym, że grupa ludzi ma za zadanie wyjść z zamkniętego pomieszczenia w określonym czasie. By tego dokonać, należy rozwiązywać przeróżne zagadki.

Drzwi się zatrzasnęły

Pewien mężczyzna w Stanach Zjednoczonych włamał się do jednego z escape roomów tylnymi drzwiami. Ukradł jedno piwo, telefon komórkowy i... pilota od telewizora. I tu rozpoczęły się problemy - drzwi się zatrzasnęły.

Rabuś postanowił więc opuścić escape room innym wejściem. Zaczął rozwiązywać zagadki, ale coś nie wyszło. Zrozpaczony, że nie uda mu się wyjść, mężczyzna zadzwonił na policję.

Reklama

Za późno na ucieczkę

Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, złodziej akurat odnalazł sposób na ucieczkę - ale było już za późno i wpadł w ręce policji.

Właściciel escape roomu Rob Bertrand powiedział w rozmowie z CNN, że mężczyzna "opuścił" lokal w 35 minut. To całkiem niezły wynik - większość zajmuje to od 50 do 58 minut.

Złodziej jednak nie zostanie zapisany na liście rekordzistów. "Zadzwonił na numer alarmowy, to żadne zwycięstwo. Po prostu zrezygnował" - powiedział.

RMF24
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy