Widmo Brockenu w górach. Czym właściwie jest?

Widmo Brockenu w Tatrach. Wśród taterników istnieje przesąd, że człowiek, który zobaczył widmo Brockenu umrze w górach /Adam Brzoza/FOTONOVA /East News
Reklama

Popularny wśród taterników przesąd głosi, że kto je zobaczy, umrze w górach. Wspinaczkowej klątwy można uniknąć dopiero, gdy natkniemy się na widmo Brockenu po raz trzeci. Czym właściwie jest to zjawisko i czy faktycznie należy się go obawiać?

Zacznijmy od początku. 

A konkretnie od wędrówek po górach Harz niemieckiego pastora i badacza przyrody Johanna Esaiasa Silberschlaga. Być może nie był pierwszym turystą, który ujrzał niepokojące mamidło, ale nikt przed nim go nie opisał i nie przedstawił nauce.

Działo się to na Brockenie, najwyższym wierzchołku leżącego w środkowych Niemczech pasma górskiego, skąd wzięła się nazwa tego optycznego zjawiska.

Widmo Brockenu. Czyli co?

Zjawisko, widmo lub mamidło. Określane różnie, zawsze znaczy to samo. Jak podpowiada encyklopedia internetowa PWN jest to “powiększony cień obserwatora, czasem otoczony kręgami glorii, powstający na tle chmury położonej blisko, poniżej obserwatora".

Reklama

Czasem zjawisko pojawia się nie na chmurze, lecz we mgle. Turysta, jak Johann Esaias Silberschlag na Brockenie, znajduje się pomiędzy promieniami słonecznymi, a zawieszoną niżej chmurą lub mgłą, które działają niczym wielki ekran, wyświetlając sylwetkę zaskoczonego piechura.

W wersji all inclusive występuje jeszcze wspomniana gloria, czyli tęczowa otoczka, rozchodząca się kręgami od obserwowanej postaci. Widmo Brockenu występuje w górach, ale może być również obserwowane z pokładu samolotu.

“Kto je zobaczy, umrze w górach"

Jan Alfred Szczepański, pochodzący z Krakowa polonista i literat, był jednym z najważniejszych taterników dwudziestolecia międzywojennego. Wspinał się z powodzeniem latem i zimą, gromadząc w swoim górskim CV szereg pierwszych i trudnych technicznie przejść.

Znanemu taternikowi i publicyście przypisuje się też autorstwo przesądu związanego z widmem Brockenu. Jan Alfred Szczepański, zwany przez przyjaciół “Jaszczem", zawyrokował groźnie w 1925 roku, że kto zobaczy mamidło w Tatrach, umrze w górach.

Brzmi groźnie, ale sytuacja nie jest z rzędu tych bez wyjścia. Jeśli już trafiliśmy na to zjawisko, pozostawało zachować szczególną ostrożność (co zawsze zaleca się we wspinaczce lub górskich trekkingach) i... liczyć na kolejne dwa spotkania z widmem Brockenu.

Przesąd mówi bowiem o tym, że trzecie ujrzenie mamidła, skutecznie odczynia urok, w nagrodę za skołatane nerwy obiecując wieczne powodzenie na górskich drogach i szlakach.

Czarny motyl i duchy w Tatrach

Podobnych przesądów w górach jest oczywiście znacznie więcej. Również w Tatrach. 

Jeden z nich, o którym w “Kominie Pokutników" pisał Jan Długosz, mówi o tym, że ujrzenie zimą w górach czarnego motyla zwiastuje nieszczęście. Według legendy widok niezwykłego owada oznacza, że w tym samym czasie gdzieś w Tatrach umiera człowiek.

Z kolei widok motyla o czarnych skrzydłach latem może nieść za sobą optymistyczne lub pesymistyczne rozwiązanie. W zależności od tego, jak owad się zachowa na grani, powinniśmy kontynuować wspinaczkę lub - jeśli zmieni kierunek lotu - przerwać ją, bo może grozić nam niebezpieczeństwo.

Jeśli wierzyć legendom, w Tatrach można też spotkać duchy, jak chociażby Czarną Damę na Zamarłej Turni czy błąkającą się nad Morskim Okiem zjawę nieszczęśliwej dziewczyny, zakochanej w chłopaku, zamienionym w górującego nad jeziorem skalnego Mnicha.

Ostrożność tak, przesądy nie

O ile na spotkanie z duchem nie mamy żadnej recepty, tak widma Brockenu nie trzeba się obawiać. Jeśli zobaczysz je w górach, nie panikuj. Naciesz oczy widokiem, zrób zdjęcie albo dwa. A potem weź głęboki oddech i idź dalej swoim szlakiem. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tatry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy