Wczoraj widzieli pterodaktyla

W dżunglach Nowej Gwinei przetrwały latające gady z ery jurajskiej, twierdzi amerykański kryptozolog.

Jonathan Whitcomb, autor książek o tajemniczych, nieznanych nauce zwierzętach, wznowił śledztwo w sprawie latających gadów żyjących podobno w dżungli Papui Nowej Gwinei. Według opowieści Papuasów, latające gady przypominające pterodaktyle, nazywane przez miejscową ludność "ropen", wciąż żyją w deszczowych lasach nowogwinejskich wysp.

Usłyszał łopot, jakby żagli

Powrót do sprawy domniemanych pterozaurów, latających gadów zwanych potocznie pterodaktylami, wywołało ujawnienie się kolejnych świadków. Jak w połowie czerwca zeszłego roku podał internetowy serwis informacyjny Eworldwire Press, o tym, że osobiście widział ropena, opowiedział publicznie dr Brian Hennessy, psycholog pracujący na chińskiej uczelni Chongqing University of Medical Sciences.

Reklama

Hennessy w 1971 roku podczas pobytu na nowogwinejskiej wyspie Bougainville Island, któregoś poranka wybrał się na spacer na skraju dżungli. Twierdzi, że usłyszał łopot, jakby żagle miarowo wypełniały się wiatrem. Podniósł wzrok i zobaczył przelatujące w pobliżu duże stworzenie. - Stworzenie było czarne lub ciemnobrązowe i bardzo duże - relacjonował mediom niezwykłe spotkanie. - Sprawiało wrażenie czegoś archaicznego, prehistorycznego, nie było pokryte piórami, jak ptaki. Miało długi wąski ogon. Dziób też był długi, a z tyłu głowy wyrastał jakby róg.

Whitcomb zebrał wcześniej inne relacje o spotkaniach z ropenem na Papui Nowej Gwinei. Do jednego z nich doszło w roku 1944. Świadkiem był ówczesny amerykański żołnierz, Duane Hodgkinson ze stanu Montana. Hodgkinson zeznał, że widział "olbrzymie prehistoryczne stworzenie" latające nad obszarem dżungli, gdzie wówczas obozował amerykański oddział.

Według ustaleń Jonathana Whitcomba, "ropen" ma skrzydła ok. 9 m rozpiętości. Zwierzę przypomina znane paleontologom latające gady kopalne z gatunku pterozaurów Rhamphorhynchoidea, żyjących 150 mln lat temu.

Tajemnicza fotografia amerykańskich żołnierzy

Podobno nie tylko na Nowej Gwinei można zetknąć się oko w oko z pterodaktylem. Potwierdzać to mają nie tylko relacje świadków, ale też ujawniane w ostatnich latach niepewnego pochodzenia zdjęcia. Na przykład fotografie przedstawiające amerykańskich żołnierzy z zastrzelonym przez nich pterozaurem. W zalezności od tego, jak podają źródła, wydarzenie miało miejsce w Nowym Meksyku lub na Florydzie. Również data niezwykłego wydarzenia jest niejasna, wiadomo tylko tyle, że chodzi o schyłek XIX wieku.

Tego rodzaju oświadczenia zebrano w wielu regionach świata. Wg danych zebranych przez Międzynarodowe Towarzystwo Kryptozoologiczne, żywe pterozaury zaobserwowano w 1977 roku na odludnych, górzystych terenach Sierra Madre Oriental w Meksyku, blisko granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Również w Brazylii, w lutym 1947 roku, w okolicach Manaus - miasta nad Amazonką - pewien podróżnik ujrzał 5 wielkich latających stworzeń o pozbawionych piór ciałach i skórzastych skrzydłach.

Kongamato z bagien Jiundu i nauczycielki z San Antonio

Stworzenia takie mają żyć również w Afryce. W zachodniej Zambii widywane jest latające stworzenie podobne do wielkiej jaszczurki o długim ogonie, lub do krokodyla o nietoperzych skrzydłach i uzębionym dziobie. Ludzie z plemienia Kaonde, zamieszkujący okolice bagien Jiundu, nazywają to zwierzę "kongamato".

Według ich opisów stworzenie przypomina rekonstrukcje dawnych pterozaurów. Wiele okazów kongamato widywano też na obszarach Angoli, Tanzanii, Zimbabwe, Zairu oraz w okolicach Mount Kenia.

Latające gady z epoki jurajskie zaobserwowano nawet w Stanach Zjednoczonych. 24 lutego 1976 roku, w okolicach San Antonio (Teksas, USA), trzy nauczycielki jadące do pracy samochodem zauważyły przelatującego nad nimi wielkiego gada. Domniemany pterozaur miał skrzydła o rozpiętości 5-7 metrów. Pterozaura widziano również 14 września 1982 roku przelatującego nad autostradą w pobliżu teksańskiej granicy z Meksykiem, w okolicach Los Fresnon.

Niestety, wszystkie te dane nie zyskały 100-procentowo wiarygodnych potwierdzeń. Nadal brak materialnych dowodów: nie ma ciała upolowanego pterozaura, nie ma żywego okazu, nie ma nawet jednego wiarygodnego zdjęcia. Jeśli Jonathan Whitcomb ma rację i na wyspach Papui Nowej Gwinei rzeczywiście przetrwały latające gady, to mamy do czynienia z zoologiczną sensacją stulecia.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy