Uczą dzieci hodować narkotyki

Prywatny uniwersytet daje nowy wymiar słowu "wyższa edukacja". Studenci przyjeżdżają tu po to, by pod okiem fachowej kadry podnosić swoje umiejętności z dziedziny uprawy, zbiorów i rozprowadzania marihuany.

Na nowo powstałym Uniwersytecie Oaksterdam w Oakland (Kalifornia) celem jest edukowanie na temat korzyści płynących z "otwierającej umysły" rośliny i zachęcenie studentów do otworzenia własnych małych biznesów w Kalifornii. Wiele osób, które tu studiują, znajdzie później pracę przy hodowli.

Zarówno uczniom, jak i nauczycielom, nie przeszkadza to, że posiadanie narkotyku jest zakazane przez prawo federalne.

Jak wygląda szkolny dzień?

Uczniowie zbierają się w byłej aptece na przedmieściach Oakland zaadoptowanej na potrzeby uczelni. W planie zajęć są takie przedmioty jak: polityka marihuany, kultura ogrodnictwa czy pielęgnacja kwiatostanów...

Reklama

Studenci, w znaczącej większości młodzi mężczyźni z kucykami i tatuażami na ramionach, siedzą na przeciwko kobiety w średnim wieku i notują uważnie jej wykład o historii narkotyku.

Po tym wykładzie wezmą udział w zajęciach na świeżym powietrzu z podziałem na role. Tematem będzie zagadnienie "jak zachować się, gdy zatrzyma cię policja".

A wieczorem dowiedzą się o utrzymywaniu właściwego poziomu pH w ziemi, suszeniu, leczeniu i ograniczaniu wydzielania przez roślinę charakterystycznego zapachu.

Na koniec tygodnia zintensyfikowanego kursu dostaną certyfikat upoważniający do pracy przy hodowli. Oczywiście, jeśli zdadzą egzamin. Do tej pory udało się to dwustu studentom. Kolejne pięćset uczestniczyło w zajęciach.

"Czuję więcej radości i wreszcie mogę dobrze spać"

Wśród studentów jest 56-letnia Christie, projektantka stron internetowych, która odmawia podania swojego nazwiska. Przyjechała do Oakland by zdobyć wiedzę na temat ciągle zmieniających się przepisów dotyczących posiadania narkotyku po tym, jak dostała od Administracji Legalnego Obrotu Lekarstw (DEA list), w którym agencja rządowa ostrzega, że posiadanie marihuany jest nielegalne. - Interwencja federalnych mnie przestraszyła. Jestem tu głównie po to, by podszkolić się w kwestiach prawnych - tłumaczy.

Gdy zdiagnozowano u niej depresję, Christie brała przez siedem lat antydepresyjny Prozac. Narzekała jednak na występujące u niej manie, bezsenność i mdłości.

Jej syn polecił jej marihuanę i, jak twierdzi, jakość jej życia znacząco się poprawiła. - Czuję więcej radości i wreszcie mogę dobrze spać - mówi.

Wykładowcy Oaksterdam podkreślają, że marihuana pomaga przynieść ulgę przewlekle chorym na raka, stwardnienie rozsiane czy AIDS. Twierdzą też, że legalizacja narkotyku pozwoliłaby zaoszczędzić trochę pieniędzy w publicznej kasie i przyniosłaby dodatkowe zyski z podatków.

- Rząd federalny wydaje bajońskie sumy na walkę z marihuaną i wsadza ludzi za kratki - mówi Danielle Schumacher, rektor uniwersytetu. - Gdy DEA robi rajdy na hodowle i konfiskuje plony, odbiera Kaliforni dochód z podatków - stwierdza.

Legalna w stanie, zakazana w państwie

Kalifornia zalegalizowała marihuanę do celów medycznych w 1996 roku. Każda osoba, która udowodni, że potrzebuje marihuany w celach leczniczych, dostaje specjalny dokument upoważniający ją do zakupu "leku" w kilkuset specjalnie przygotowanych punktach.

Ale DEA, działając według prawa federalnego, dalej zamyka hodowle. Do tego nie wszyscy mieszkańcy podzielają entuzjazm prawodawców. Hrabstwo San Diego wytoczyło ostatnio proces przeciwko stanowi Kalifornia, by dostosował się do federalnego prawa i zakazał posiadania marihuany.

Nic dziwnego, że powstanie uniwersytetu nie zostało przez DEA przyjęte ciepło. Agencja twierdzi, że wysyła się tu niewłaściwe przesłanie do młodzieży i promuje działania o charakterze kryminalnym.

- Wzmacnia popularne, beztroskie podejście do marihuany. Mówi się, że jest zupełnie bezpieczna i ma pozytywne działanie. A to nie prawda - stwierdza Michael Chapman, agent DEA.

W miastach o długiej tradycji akademickiej, które w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku były centrami studenckiej rewolty (jak Oakland, Berkeley czy San Francisco) ściganie za posiadanie czy produkcję narkotyku nie jest priorytetem w działaniu lokalnej administracji.

Jednak zdarza się, że oficerowie policji wspierają działania DEA. Tak było w 2005 roku w San Francisco, gdy policja uspokajała tłum, w trakcie gdy agenci federalni likwidowali plantację i aresztowali hodowców.

Zapytany o notkę wysłaną do osób uprawnionych do medycznego stosowania marihuany, Chapman mówi, że miała na celu ostrzeżenie przed potencjalnymi karami. - Skupiamy się na producentach i dostawcach, ale jak na moją wiedzą, to każdy, kto posiada marihuanę, narusza prawo federalne - mówi Chapman.

Obecnie w USA 12 stanów zezwala na użycie marihuany do celów medycznych. Schumacher przewiduje, ze ta liczba w najbliższych latach zwiększy się, a absolwenci szkoły będą mieli jeszcze więcej potencjalnych pracodawców.

W każdym swoim uczniu widzi późniejszego lobbistę, który pozwoli przybliżyć upragnioną chwilę całkowitego zniesienia zakazu. - Nasi uczniowie lobbują na różnych szczeblach administracji - twierdzi. - Dzisiaj na pewno nie ma wystarczającej liczby punktów sprzedaży, by mogły sprostać oczekiwaniom rynku - dodaje.

Karina Ioffee, tłum. ML

INTERIA.PL/AFP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy