Ta inwestycja zagraża życiu milionów. Chiny nie widzą żadnego problemu

Chiński rząd planuje wybudować największą tamę na świecie /AFP /East News
Reklama

Na rzece Yarlung Zangbo, znanej bardziej jako Brahmaputra, powstanie olbrzymia konstrukcja, jakiej ludzkość jeszcze nie widziała. Mowa o tamie, która ma zostać wybudowana na terenie Tybetańskiego Okręgu Autonomicznego w Chinach. W rozpoczynającym się w tym roku XIV Planie Pięcioletnim została wpisana poza tamą także budowa elektrowni wodnej, która przebije trzykrotnie swoją mocą dotychczasową rekordzistkę, również chińską, elektrownię na Tamie Trzech Przełomów.

Chiński rząd informuje, że chce wykorzystać w pełni potencjał wodny Tybetu i w tym właśnie celu powstanie tama na chińskim odcinku Brahmaputry. Czołowym argumentem Państwa Środka za tak kontrowersyjną inwestycją jest chęć zredukowania emisji gazów cieplarnianych oraz dążenie  do neutralności klimatycznej najludniejszej gospodarki świata.

Tama ma powstać w głównym nurcie rzeki, gdzie znajduje się 50-kilometrowy kanion. Wysokość spadku wody będzie wynosić aż dwa kilometry, co jest niespotykaną dotąd wartością. Można sądzić, że budowana konstrukcja będzie kilkukrotnie wyższa od dotychczasowych podobnych tam na świecie.

Reklama

Planowana przy tamie elektrownia wodna wg planów będzie miała moc 60GW, co przy rocznej produkcji będzie wynosić 300 TWh. Tyle energii pokryłoby zapotrzebowanie Polski aż dwukrotnie! A mowa tylko o jednej tamie. Jak się okazuje, Chińczycy w dalszej przyszłości chcą wybudować więcej takich olbrzymów.

W czym zagraża spiętrzenie wód Brahmaputry na terenie Tybetu? Wielki problem w tej inwestycji widzą tak naprawdę wszyscy poza chińskim rządem. Przeciwnicy twierdzą, że Chiny od czasów budowy Tamy Trzech Przełomów są przeładowane takimi konstrukcjami. 

Zapory na Jangcy czy na Mekongu doprowadziły, wg badań amerykańskich naukowców, do dotkliwych susz, które nawiedzają regiony (czy całe kraje w przypadku Mekongu) znajdujące się w dolnych biegach rzek.

Najwięcej obaw widzą jednak Indie i Bangladesz, przez które przepływa Brahmaputra użyźniając teren oraz zapewniając dostęp do wody. Obydwa kraje uważają, że budowa tamy w górnym biegu rzeki przyczyni się do ograniczenia transportu użyźniających glebę mułów, które są niezwykle cenne w rolnictwie. 

Indie wychodzą jeszcze z dodatkowym sprzeciwem, ponieważ budowa tamy może doprowadzić do niekontrolowanego zatrzymywania lub spuszczania wody z zapory przez Chińczyków. To drugie jest wyjątkowo groźne w porze monsunowej i może prowadzić do katastrofalnych powodzi.

Pekin jednak nic sobie nie robi z ostrzeżeń sąsiadów i utrzymuje niezmiennie swoje stanowisko. Warto wspomnień jeszcze, że obszar Tybetu, gdzie ma powstać zapora, jest aktywny sejsmiczny. W każdym momencie może dojść do niespodziewanego trzęsienia ziemi o ogromnej sile. Jego skutki mogą poczuć nie tylko Tybetańczycy, ale także setki milionów osób mieszkających w dolnym biegu Brahmaputry.

Czy tybetańska tama będzie miała jeszcze większy, wręcz globalny wpływ na nasze życie? Niewykluczone. Jak oszacowali naukowcy NASA, dotychczasowa rekordzistka Tama Trzech Przełomów na Jangcy nagromadziła takie ilości wody w jednym miejscu, że "delikatnie" zachwiała ruchem obrotowym Ziemi. Dzień wydłużył się o 0,06 mikrosekundy, a biegun geograficzny został przesunięty o 2 centymetry. Rozmach inwestycji na Brahmaputrze może sugerować podobny lub nawet większy wpływ na naszą planetę. 

Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | zapora | Indie | Bangladesz | powodzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy