Szlakiem Trzech Króli: Zagadka Gwiazdy Betlejemskiej

Ilu mędrców dotarło do Betlejem? Istnieje mnóstwo odpowiedzi na to pytanie. Najczęściej wspomina się o dwóch, jednak niektóre źródła obstają przy nawet 12 osobach /East News
Reklama

Kim tak naprawdę byli Trzej Królowie i skąd przybyli? Jakim ciałem niebieskim była Gwiazda Betlejemska? Historycy oraz astronomowie spierają się w tej kwestii już od samego początku, czyli prawie dwóch tysięcy lat…

Informacji o zagadkowej Gwieździe Betlejemskiej jest, niestety, bardzo mało. W jej przypadku astronomia okazuje się praktycznie bezsilna, tym niemniej naukowcy próbowali wyjaśnić to zjawisko na kilka sposobów. Wedle wcześniejszej teorii wędrowcy za swój drogowskaz uznali kometę przelatującą wówczas w pobliżu Ziemi.

Jednak dzisiaj tej hipotezy w ogóle nie bierze się pod uwagę. A to dlatego, że w dawnych czasach kometę uważano za zwiastun śmierci lub jakiegoś straszliwego kataklizmu. W związku z tym, nawet jeśli pojawiłaby się na niebie, mędrcy w żadnym razie nie potraktowaliby jej jako symbol tak radosnego wydarzenia, jak narodziny Mesjasza.

Reklama

Krytyki nie wytrzymuje też koncepcja wiążąca ukazanie się Gwiazdy Betlejemskiej z supernową. Gdyby faktycznie doszło do kosmicznej eksplozji, współrzędne gwiazdy pozostałyby niezmienne.

Poza tym w Ewangelii zapisano: "A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię". 

Supernowa nijak ma się do przytoczonej relacji. Co więcej, rozpatrując Gwiazdę Betlejemską w kategoriach zjawiska przyrodniczego, należałoby odpowiedzieć sobie na jedno zasadnicze pytanie: dlaczego nie widział jej żaden z mieszkańców Judei? O gwieździe opowiedzieli im dopiero przybysze z dalekich stron. Jednak nawet wtedy miejscowi nie byli w stanie zobaczyć jej na niebie! 

Jaki z tego wypływa wniosek? Błędne jest pojmowanie Gwiazdy Betlejemskiej jako materialnego obiektu kosmicznego. Najprawdopodobniej był to znak od Boga zesłany mędrcom, by mogli wypełnić swoją misję - przekazać światu wieść o narodzinach Zbawiciela. Co też uczynili... 

W pokłonach do konkurencji

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że owi mędrcy, nazwani z czasem trzema królami, wyruszyli z Babilonu. Ten fakt potwierdzają freski w rzymskich katakumbach. Na malowidłach wędrowcy ze Wschodu zostali przedstawieni jako mężczyźni odziani w charakterystyczne perskie stroje: mieli na sobie płaszcze oraz długie spodnie, a na głowach - spiczaste kapelusze. 

Właśnie w tego rodzaju szatach widnieją oni także na obrazach mozaikowych z VI wieku zdobiących ściany kościoła we włoskiej Rawennie. W związku z powyższym pojawia się uzasadnione pytanie: dlaczego przedstawiciele starej wschodniej religii - zaratusztrianizmu - postanowili wyruszyć w daleką, trudną i niebezpieczną podróż jedynie po to, by oddać pokłon "konkurentowi", czyli Jezusowi, który w niedalekiej przyszłości miał stać się protoplastą chrześcijaństwa? 

Cała ta historia brzmi co najmniej dziwnie - ale jak się okazuje, tylko na pierwszy rzut oka. Obie wspomniane religie miały ze sobą wiele wspólnego. Podobnie jak chrześcijanie, zaratusztrianie wierzyli w jednego Boga, którego nazywali Ahura Mazda, co oznacza Pan Mądrości, a także przeciwstawiającego mu się ducha sił ciemności. Nie mieli wątpliwości, że pewnego dnia dobro zwycięży zło, a stanie się to wówczas, gdy na ziemię zstąpi Zbawiciel. 

Poza tym w Babilonie, a także innych perskich miastach, funkcjonowały liczne gminy żydowskie, z członkami których zaratusztrianie swobodnie porozumiewali się w języku aramejskim (wspólnym dla Żydów i Persów - to także ojczysta mowa Jezusa).

Co więcej, wedle pradawnych dokumentów wielki prorok Zaratusztra przepowiedział nadejście Mesjasza, a nawet wędrówkę swoich współwyznawców do... Judei! Stąd wniosek, że trzech mędrców w zasadzie wypełniło jedynie przepowiednię. 

Kiedy urodził się Jezus?

W jaki sposób potrafili oni jednak z taką dokładnością przewidzieć, kiedy na świecie pojawi się Mesjasz? Przecież, by dotrzeć do miejsca jego narodzin, potrzebowali dużo czasu: trasa z Babilonu do Jerozolimy nie należała do najkrótszych - liczyła prawie 1500 kilometrów! 

Uczeni, którzy zajmowali się tym zagadnieniem, doszli do wniosku, że jeśli kiedykolwiek uda się wyjaśnić, skąd wędrowcy uzyskali tę wyjątkowo ważną informację, możliwe stanie się określenie daty narodzin Jezusa Chrystusa. 

Chrześcijanie od ponad 16 wieków obchodzą Boże Narodzenie 25 grudnia. Jednak ten konkretny dzień stał się świętem w dość przypadkowych okolicznościach. Niektórzy historycy twierdzą, jakoby decydującą rolę przy wyborze daty odegrało przesilenie zimowe. 

Istnieje także teoria, wedle której pierwsi chrześcijanie postanowili świętować Boże Narodzenie jako przeciwwagę dla pogańskich Saturnaliów, podczas których ludzie w ciągu pięciu dni - od 25 do 29 grudnia - oddawali się niepohamowanemu pijaństwu i rozpuście. 

Zresztą nie to wydaje się najważniejsze. Nieznany jest nawet rok narodzin Jezusa Chrystusa! Z pełnym przekonaniem można przyznać tylko jedno: według Ewangelii Jezus Chrystus pojawił się na świecie w czasach rządów Heroda Wielkiego, króla Judei, który zmarł w 4 roku p.n.e., czyli przed narodzeniem Chrystusa pojmowanym wedle współcześnie przyjmowanej chronologii. 

Gwiaździste niebo na glinianych tabliczkach

Ostatecznie uczeni doszli do wniosku, że Gwiazda Betlejemska stanowiła dla trzech króli jedynie swego rodzaju kompas, który wskazywał im drogę do Mesjasza. Z kolei za sygnał narodzin Jezusa najprawdopodobniej posłużyło jakieś zjawisko przyrodnicze zinterpretowane przez nich we właściwy sposób. Biorąc pod uwagę, że byli niedoścignionymi astrologami, biegłymi w tworzeniu horoskopów, to najpewniej potrzebną wskazówkę ujrzeli właśnie na niebie. 

Obecnie w Muzeum Brytyjskim przechowywanych jest wiele glinianych tabliczek, na których w języku starożytnego Babilonu został zapisany kalendarz astrologiczny z końca I stulecia przed naszą erą. Właśnie po te zabytki sięgnęli współcześni naukowcy, próbując zbadać układ ciał niebieskich od 8 do 4 roku p.n.e. 

Na jednym z nich widniały dane o ruchu Saturna i Jowisza. Zbliżenie obu tych planet, zgodnie z wiedzą astrologiczną, oznacza zmianę władzy oraz pojawienie się nowego króla, przy czym Saturn symbolizuje starego władcę, a Jowisz - jego następcę. 

W myśl zasad astrologii Izrael, a zatem również Judea, znajduje się pod gwiezdnym znakiem Ryb. Zapiski na glinianych tabliczkach dowodziły, że w 7 roku p.n.e. Saturn i Jowisz trzykrotnie zbliżyły się do siebie w znaku Ryb - w maju, wrześniu oraz październiku. Uczeni ogromnie się ucieszyli. Oznaczałoby to bowiem, że Jezus Chrystus, król wszystkich królów, urodził się w jednym ze wspomnianych miesięcy w 7 roku p.n.e.!

17 kwietnia 6 roku

Niestety, historycy i astrologowie popełnili w swoich obliczeniach poważny błąd. Zapomnieli sprawdzić w starożytnych źródłach, jakim krajom i narodom ówcześni znawcy gwiazd przypisywali konkretne znaki zodiaku. Nieprawidłowe wyliczenia skorygował angielski astrolog i numizmatyk Michael Molnar. W jego bogatej kolekcji starożytnych monet znalazła się jedna, na podstawie której ustalił, że w czasach państwa rzymskiego symbolem Judei był... Baran.

Zaintrygowany Molnar sięgnął po Tetrabiblos, astrologiczny traktat greckiego astronoma Klaudiusza Ptolemeusza, który żył w I wieku n.e. Wszystko jasne: Judea znajdowała się w znaku Barana! A Saturn i Jowisz nie zbliżyły się do siebie w znaku Barana w 7 roku p.n.e. 

Stąd wniosek, że czas narodzin Jezusa Chrystusa został obliczony błędnie! Za to rok później obie wspomniane planety spotkały się tam aż dwukrotnie. A 6 rok p.n.e. odznaczył się jeszcze jednym niezwykłym zjawiskiem astronomicznym: 17 kwietnia Księżyc przysłonił Jowisza! Nawet jeśli babilońscy mędrcy nie przywiązaliby dużej wagi do zbliżenia się Saturna i Jowisza, ten fakt z pewnością nie uszedłby ich uwadze! Molnar doszedł do wniosku, że właśnie tego dnia, czyli 17 kwietnia 6 roku, urodził się nie tylko duchowy przywódca Judejczyków, lecz Mesjasz, Król Królów, Jezus Chrystus!

Dary godne władcy

Najpewniej właśnie wtedy trzej mędrcy ujrzeli Gwiazdę Betlejemską i wyruszyli w daleką podróż. Wcześniej przygotowali dary, które miały być godne Króla Królów: złoto, kadzidło oraz mirrę. Kadzidło, symbol boskości, uzyskali z pachnącej żywicy pustynnych krzewów. Substancja ta była niezwykle cenna, ponieważ wykorzystywano ją - jak i dzisiaj - w religijnych rytuałach. 

Złoto, uznawane wówczas za najcenniejszy metal na świecie, traktowano jako znak królewskości. Przy wyborze tego daru znaczącą rolę odegrały również "nieziemskie" właściwości kruszcu: jego kolor nigdy nie blaknie, zaś powierzchnia nie koroduje. Ostatni podarunek stanowiła mirra, wonny balsam uzyskiwany z żywicy niektórych gatunków drzew i stosowany jako środek kosmetyczny, leczniczy oraz znieczulający. Wino zaprawione mirrą podano Jezusowi, kiedy umierał w cierpieniach na krzyżu. 

Czy ten "urodzinowy prezent" mędrców miał świadczyć o tym, że wiedzieli, jaka przyszłość czeka nowo narodzonego chłopca? 

Kryminalna historia

Kiedy wszystko zostało przygotowane, trzej wędrowcy wyruszyli w drogę. Najprawdopodobniej przemieszczali się wraz z jakąś karawaną kupiecką, by ustrzec się napadu rozbójników. Jednak największe niebezpieczeństwo czyhało na nich w Jerozolimie władanej przez Heroda. 

Krwawy król wstąpił na tron przy pomocy Rzymian i brutalnie rozprawiał się z każdym, w kim widział potencjalnego pretendenta do królewskiego berła. Herod uśmiercił nawet trzech swoich synów oraz brata, obawiając się, że ci mogą obalić jego rządy.

Po dotarciu do Jerozolimy goście ze Wschodu - zgodnie z etykietą, ale niezbyt roztropnie - skierowali swe kroki wprost do króla Heroda, nie podejrzewając nawet, na jakie niebezpieczeństwo narażają Boże Dziecię. Na monarszym dworze zapytali, dokąd powinni się udać, by przywitać nowo narodzonego króla Żydów. 

Gdy Herod to usłyszał, wpadł w gniew. "Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok..." Jednak na podstawie tak ogólnej wskazówki znalezienie Jezusa było niemożliwe. W związku z tym podstępny Herod poprosił niedomyślających się niczego złego wędrowców, by w drodze powrotnej powiedzieli mu, gdzie napotkali Dzieciątko. Tłumaczył, że on również chciałby "oddać Mu pokłon". 

Trzej Królowie odnaleźli Jezusa, po czym złożyli przed nim przywiezione dary: złoto, kadzidło i mirrę. To była - według chrześcijańskiej legendy - swego rodzaju próba. 

Gdyby Syn Boży wyciągnął ręce w stronę złota, oznaczałoby to, że zostanie władcą, w stronę mirry - lekarzem, z kolei w stronę kadzidła - duchownym. Jednak On, o dziwo, wziął wszystko, dlatego mędrcy ze Wschodu uwierzyli w jego boskie pochodzenie. 

O tym, co działo się później, wszyscy doskonale wiemy. Anioł Pański objawił przybyszom podstępny plan Heroda. Wówczas trzej królowie opuścili Judeę, omijając Jerozolimę. Po drodze ogłaszali całemu światu narodziny Zbawiciela. Kiedy król się o tym dowiedział, wpadł we wściekłość i popełnił najstraszniejszą zbrodnię opisaną w Biblii, a mianowicie rozkazał wymordować wszystkie dzieci płci męskiej w wieku do dwóch lat... 

Jednak Jezus zdołał się uratować: jego rodzice uciekli do Egiptu, gdzie pozostawali do śmierci despoty. Tak zaczęła się historia człowieka, który zmienił nie tylko rachubę czasu, ale cały nasz świat... 


Świat Tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama