Szachowy Turek: "Sztuczna inteligencja" z XVIII w.

Publiczność okrzyknęła tajemniczą machinę cudem techniki. O wynalazku von Kempelena zrobiło się głośno na całym świecie /East News
Reklama

Na dworze cesarzowej Marii Teresy trudno było zrobić wrażenie. Zblazowane towarzystwo ze znudzeniem przyjmowało kolejne nowinki. 

Jednak pokaz maszyn francuskiego iluzjonisty Françoisa Pelletiera w 1769 roku okazał się sensacją. Mimo to jedna osoba wyglądała na zażenowaną poziomem przedstawienia, co okazywała ostentacyjnym ziewaniem.

- Nie podoba się panu? - zapytała Wolfganga von Kempelena austriacka władczyni.

- Wcale, Wasza Wysokość - odparł mężczyzna.

- To tylko marne sztuczki. Z łatwością zrobię coś lepszego.

Trzeba oddać mu sprawiedliwość: faktycznie miał się czym chwalić. Nie posiadał może arystokratycznej krwi, ale za to nie brakowało mu oleju w głowie. I wiedział, jak z tego korzystać. Już jako 21-latek zwrócił uwagę Marii Teresy. 

Lista jego wynalazków jest długa: system pompujący wodę z transylwańskich kopalni, fontanny w Schönbrunn, maszyna do pisania dla niewidomych, dźwignia parowa, mówiąca lalka... 

Ale prawdziwą sławę przyniosło mu dopiero stworzenie Turka - genialnego urządzenia do gry w szachy. Miał to być tylko dworski żart, lecz rozentuzjazmowana publika natychmiast okrzyknęła machinę cudem techniki. 

Reklama

Automaton - jak go nazywano - zaprezentowano po raz pierwszy w  Wielkiej Galerii Pałacu Schönbrunn 9 marca 1770 roku. 

Oczom zgromadzonych ukazała się pokaźna skrzynia z  drewna klonowego z  szachownicą, przy której "siedział" manekin o orientalnych rysach. W  prawej ręce trzymał długą fajkę. Na głowie miał turban, a odziany był w szerokie spodnie i szatę przypominającą strój narodowy znad Bosforu. 

Dworzanie byli zachwyceni. Zainteresowanie wynalazkiem jeszcze wzrosło, gdy von Kempelen oświadczył, że jego Turek zwycięży w szachy z każdym, kto podejmie wyzwanie. Szybko okazało się, że... mówi prawdę!

Partia szachów z genialną maszyną

Zanim podekscytowani świadkowie mogli się o tym naocznie przekonać, konstruktor dokonał prezentacji machiny. Aby zapewnić zgromadzonych o swojej uczciwości, pokazał im komory, na które podzielił skrzynię. W lewej - mniejszej - mieścił się skomplikowany system linek i zębatek. Większa (prawa) była pusta, w przyszłości bowiem Turek miał zostać wzbogacony o nowe funkcje - tak  przynajmniej von Kempelen tłumaczył ciekawskim. 

O tym, że nikogo w środku nie ma, świadczył widoczny przez części aparatury płomień świecy. Po starannych oględzinach przyszedł czas na rozgrywki. Jako pierwszy wyzwanie podjął hrabia Ludwig von Cobenzl. Okazał się jednak marnym szachistą - automaton odniósł miażdżące zwycięstwo. 

Z genialnym manekinem postanowił zmierzyć się także nadworny mechanik Marii Teresy, Friedrich von Knaus, od początku sceptycznie nastawiony do całego przedsięwzięcia. Uchodził za autorytet w kwestii maszyn, a przy okazji podobno świetnie grał w szachy. Urządzeniu von Kempelena wystarczyło 21 posunięć, by pokonać niedowiarka.

Ale Turek potrafił dużo więcej. Rozwiązywał na przykład skomplikowane zadania. Bezbłędnie radził sobie z tak zwanym problemem skoczka szachowego. Na życzenie publiczności przestawiał tę "zdradliwie" poruszającą się figurę w taki sposób, że pokonywała wszystkie 64 pola, na każdym stając tylko raz. 

Jakby tego było mało, wskazując na odpowiednie litery, odpowiadał na pytania widzów o ich historie i tajemnice. Nic dziwnego, że wieść o sensacyjnym wynalazku szybko wydostała się poza granice Austrii. Wkrótce o cudzie techniki mówiono nawet za oceanem! 

(Prawie) niepokonany mistrz

Jak wyglądała partia szachów z automatonem? Na początku von Kempelen wyjmował z szuflady w skrzyni komplet figur z kości słoniowej i oznajmiał, że Turek zacznie białymi (później grywał także czarnymi), a następnie nakręcał urządzenie. Wtedy lewa ręka manekina chwytała (najczęściej) królewskiego piona i przestawiała go o dwa pola do przodu. 

Maszyna niezwykle sprawnie i trafnie odpowiadała na posunięcia przeciwnika. Kiedy szachowała, kiwała głową - ale tylko raz. Dwa kiwnięcia oznaczały bezpośrednie zagrożenie hetmana, a trzy - mat. Co 12 ruchów mechanizm się zatrzymywał i trzeba go było nakręcać od nowa. 

Po pierwszym pokazie zaabsorbowany innym projektem wynalazca rozebrał Turka. Ale jeśli myślał, że ludzie prędko zapomną o jego dziele, to grubo się pomylił. Po śmierci Marii Teresy w listopadzie 1780 roku władzę przejął jej najstarszy syn, Józef. Cesarz, pragnąc zabawić gości z  Rosji, rozkazał odbudować konstrukcję. 

Chcąc nie chcąc, uczony wrócił do swojego urządzenia i przy okazji nieco je ulepszył. Odtąd manekin potrafił samodzielnie powiedzieć "szach", a także rozgrywał partie obydwoma kolorami i nie tylko ze stałej, wyjściowej pozycji. 

Maszyna wywarła na przybyszach tak duże wrażenie, że von Kempelen dostał zaproszenie do Moskwy - oczywiście razem z niezwykłą aparaturą. I tak w 1783 roku Turek wyruszył w podróż po Europie. Automaton prezentowano w Rosji, Francji, Wielkiej Brytanii i Holandii. Podobno po drodze do wschodniego imperium zawędrował również do Warszawy. 

Według różnych opowieści toczył pojedynki (i wygrywał) m.in. z carycą Katarzyną, pruskim królem Fryderykiem II i Benjaminem Franklinem, który gościł akurat w Paryżu. Kilkakrotnie mechaniczny manekin musiał uznać wyższość ludzkiego umysłu nie nie powiodło mu się sześć razy (z około 200) - w tym w starciu z najwybitniejszym szachistą epoki, François-Andrém Philidorem. Ten ostatni stwierdził jednak, że była to najtrudniejsza partia, jaką przyszło mu rozegrać.

Amerykański sen szachisty

Sława Turka "przeżyła" jego twórcę. Kuzyn zmarłego w 1804 roku von Kempelena sprzedał automaton za 20 tysięcy franków utalentowanemu wynalazcy, Johannowi Mälzlowi. Pięć lat później - po wygranej wojnie z Austrią - Napoleon Bonaparte urządził sobie kwaterę w Schönbrunn i szukał kogoś, kto stworzyłby protezy dla żołnierzy. Natrafił na Mälzla oraz jego maszynę.

Ambitnego cesarza nie trzeba było dwa razy zachęcać do podjęcia wyzwania. Według autora książki Szachowe królestwo, Krzysztofa Krupy, władcy udało się nawet wytrącić Turka z równowagi - gdy celowo trzeci raz wykonał nieprawidłowy ruch, manekin podobno "nie wytrzymał" i zrzucił piony z planszy. 

Kolejna partia przebiegła już bez zakłóceń. Napoleon popełnił poważny błąd: zbyt szybko wyprowadził do boju hetmana i rozgrywka zakończyła się błyskawicznie... 

Bonaparte nie krył podziwu dla sprytnej konstrukcji. I nie on jeden - jego pasierb Eugeniusz de Beauharnais postanowił nawet kupić Turka i wywiózł go do Mediolanu. Po czterech latach Mälzl odzyskał jednak maszynę i zabrał ją za ocean.

W Stanach Zjednoczonych wynalazek von Kempelena zrobił zawrotną - choć raczej krótką - karierę. Przez jakiś czas zarabiał całkiem spore sumy na pokazach w dużych miastach (głównie w Nowym Jorku), lecz po śmierci właściciela dobra passa Turka dobiegła końca. W 1840 roku automaton trafił do Muzeum Chińskiego w Filadelfii, a 15 lat później "zginął" w pożarze. 

Wtedy już doskonale znano jego tajemnicę. W rzeczywistości była to bowiem genialna mistyfikacja: w skrzyni znajdowała się ukryta za skomplikowanym mechanizmem trzecia komora, w której na czas prezentacji chował się żywy szachista, faktycznie rozgrywający partie. Dysponował on drugą planszą, a dzięki magnesom wiedział, jak porusza się przeciwnik. Przez ponad pół wieku oszustwo się udawało. 

Niektórzy już wcześniej domyślali się prawdy. Podczas jednego z  przedstawień co bardziej podejrzliwi, chcąc wystraszyć siedzącą wewnątrz maszyny o sobę, krzyczeli: - Pali się! Maelzel uniknął jednak kompromitacji, w porę opuszczając pomieszczenie. Ostatecznie w 1836 roku zagadkę mechanicznego Turka rozwiązał amerykański pisarz Edgar Allan Poe - choć nie miał okazji zbadać maszyny.

Winnym zdemaskowania przekrętu był... uczestniczący w iluzji szachista, który wygadał się po pijaku. Co ciekawe, kiedy dziewięć lat wcześniej w prasie donoszono, że w skrzyni siedzi człowiek, potraktowano tę informację jako chwyt reklamowy. Cóż, ludzie widzą to, co chcą zobaczyć. 


***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Świat Tajemnic
Dowiedz się więcej na temat: szachy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy