Rekiny-giganty grasują w głębinach

Doniesienia o spotkaniach z olbrzymimi rekinami, większymi od żarłaczy białych, napływają z wielu regionów świata. Kryptozoolodzy twierdzą, że są to pradawne drapieżniki - megalodony.

Carcharodon megalodon to największy rekin wszech czasów i największy drapieżnik, jaki kiedykolwiek pływał w oceanach. Oficjalnie megalodony wymarły 2 mln lat temu, jednak wiele doniesień wskazuje, że ten gatunek mógł przetrwać do dziś w oceanicznych głębinach. Dowodem na to ma być kilka tajemniczych zgonów płetwonurków oraz zaginięć małych łodzi wraz z załogami. Ślady, jakie odkryto, mają wskazywać, że ludzi zabił rekin dużo większy od żarłacza białego.

Największy współczesny rekin niebezpieczny dla człowieka, żarłacz biały (Carcharodon carcharias), może podobno osiągać 12 m długości i 7 t wagi, jednak największe okazy złowione były długie na 5 m i ważyły 2 t.

Reklama

Drapieżniki te stanowią więc tylko blade odbicie groźnego megalodona, który długi był na 33 m i ważył ok. 125 ton. Co istotne, skarłowaciała odmiana megalodona żyła w morzach jeszcze

100 tysięcy lat temu.

Wielu kryptozoologów wskazuje, że właśnie ten "karzeł" - mierzący ponad 20 m i ważący ponad 50 ton! - mógł przetrwać do dziś i to on odpowiada za tajemnicze zgony turystów na Pacyfiku w rejonie Australii.

Steve Alten, badacz tych dawnych rekinów i autor kryptozoologiczno-sensacyjnej powieści "Meg - potwór z głębin", postawił hipotezę, w jaki sposób nieliczna populacja tych drapieżników mogła przetrwać do naszych czasów. Według Altena, megalodony mogą żyć w warstwach ciepłej wody ogrzewanych przez wulkaniczne procesy zachodzące na morskim dnie, a oddzielonych od powierzchni oceanu warstwami wód znacznie zimniejszych. Co jakiś czas dochodzi jednak do podmorskich kataklizmów, które zaburzają układ temperatury warstw wodnych w oceanie, a wtedy pojedyncze megalodony mogą pokonywać warstwy zabójczej dla nich lodowatej wody w powstających w nich ciepłych lukach i wypływać na powierzchnię.

To właśnie megalodony uwolnione ze swego naturalnego środowiska, wskazuje Alten, mogą być odpowiedzialne za

zaginięcia i tajemnicze zgony turystów

w przybrzeżnych wodach Australii. Pośrednią wskazówkę stanowić mają odnajdywane przez australijskich i nowozelandzkich rybaków szczątki żarłaczy białych, a nawet kaszalotów, zabitych przez jakiegoś dużo od nich większego drapieżnika.

Zagadką megalodona zajmował się też dr Karl P. N. Shuker, badacz zjawisk niezwykłych dowodząc, że właśnie Ocean Spokojny jest regionem, gdzie widywane są rekiny dużo większe od żarłaczy białych.

- Rybacy polinezyjscy, pływający wzdłuż wybrzeży Nowej Południowej Walii opowiadają o bardzo tajemniczym olbrzymim białym rekinie, którego z wielkim szacunkiem nazywają Władcą Głębin - stwierdza Shuker. - Według ich opisu, niezwykłe stworzenie przypomina agresywnego rekina-ludojada, żarłacza białego Carcharodon carcharis. Żarłacze jednak mają najwyżej 12 metrów długości, a Władca Głębin jest istnym potworem o długości około 30 metrów. A właśnie takie wielkości mogły osiągać dorosłe megalodony.

Białe rekiny znacznie większe, niż żarłacze białe, widywać też mają rybacy z archipelagu Tuamotu, a więc też

w wodach Pacyfiku.

Jako świadek przywoływany jest w tej sprawie Zane Grey, amerykański pisarz powieści westernowych, który gigantycznego białego rekina widział na tamtych wodach w latach 20. XX-go w.

Istnieją też wskazówki na temat dawnej obecności gigantycznych rekinów nawet w Morzu Śródziemnym. Według dziewiętnastowiecznego słownika de Ganeau, niektóre z rekinów osiągają wagę 12 ton. W późnym średniowieczu w Nicei i w Marsylii złowiono rekiny, w których żołądkach znajdowano całe ciała ludzkie, a jedna z ofiar była nawet w pełnym uzbrojeniu. Źródło to wspomina także o rekinie spotkanym przez żeglarzy u wybrzeży Chin, którego paszcza była tak wielka, iż mogła swobodnie pomieścić kilku ludzi bądź sforę psów.

Czy wszystkie te opisane przez świadków i wspominane przez źródła ogromne i drapieżne rekiny to żarłacze białe? Wielu kryptozoologów twierdzi, że raczej chodzi tu o Carcharodony megalodony. Jako argument zasadniczy pada stwierdzenie, że niewiele wiemy o życiu toczącym się w oceanicznych głębinach. To akurat fakt bezsporny, bo w regiony, gdzie według hipotezy Altena może żyć megalodon, człowiek dotarł w batyskafach zaledwie kilkadziesiąt razy.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy