Psychografia: Wiadomości z zaświatów

Zdarza się, że zmarli potrafią komunikować się z żywymi. Jak to się dzieje? /123RF/PICSEL
Reklama

​Czy istnieje życie po śmierci? Na tak postawione pytanie trudno bez udziału religii dać jednoznaczną odpowiedź. Zwłaszcza na piśmie. A jednak zdarza się, że otrzymujemy "z tamtej strony" listy za pośrednictwem ludzi potrafiących nawiązać kontakt ze zmarłymi. Mowa tutaj o zjawisku tzw. pisma automatycznego. Czy to naprawdę wiadomości przychodzące z zaświatów?

W 1907 roku angielski archeolog i parapsycholog Frederick Bligh Bond postanowił rozkopać ruiny opactwa Glastonbury w Wielkiej Brytanii. Właśnie tam, według przekazów, został pochowany legendarny król Artur wraz z jego ukochaną Ginewrą.

Tylko jeden krzywy wers

Za rządów Henryka VIII, zdecydowanego przeciwnika kościoła katolickiego, benedyktyńskie opactwo zrównano z ziemią. Z decyzją władcy wiązał się późniejszy zasadniczy problem, z którym musiał zmierzyć się badacz. Chodziło o to, że archeolog nie był w stanie określić punktu wyjściowego, czyli miejsca rozpoczęcia prac wykopaliskowych.

Reklama

Z kolei bez ustalenia wspomnianego punktu inicjowanie badań archeologicznych nie miało najmniejszego sensu. Gdy na nic zdały się poszukiwania w starych archiwach, naukowiec zdecydował się ściągnąć do pomocy swojego dobrego znajomego - kapitana Bartletta, który twierdził, że jest w stanie uzyskać informacje o przeszłości za pomocą... pisma automatycznego.

Podczas pierwszego seansu ołówek psychografa zanotował tylko jeden krzywy wers:

"Wszelaka wiedza jest wieczna i dostępna szczerym intencjom rozumu". Potem wiadomości ze świata pozaziemskiego posypały się niczym z rogu obfitości. Wkrótce, dzięki otrzymanym wskazówkom, współpracownicy Bonda odkryli ruiny pradawnych budowli, pozostałości po stropie wachlarzowatym oraz fragmenty muru z oznaczeniami murarzy.

Setki tajemniczych wiadomości

Na przestrzeni dziesięciu lat, bo tyle trwały prace wykopaliskowe, angielski archeolog i kapitan Bartlett za pomocą pisma automatycznego otrzymali setki wiadomości od nieznanych nadawców. Zdumiewała precyzja, z jaką podawano w nich rozmaite wymiary - dosłownie co do cala. Naturalnie, w trakcie wieloletniej "współpracy" obaj mężczyźni nie mogli nie zainteresować się, kto udziela im tak wyczerpujących informacji. W  odpowiedzi ołówek napisał, że badaczom odpowiadają mnisi, którzy mieszkali w opactwie od początku jego istnienia

W 1933 roku Frederick Bligh Bond wydał książkę "Brama pamięci". Przytoczył w niej wiadomości z zaświatów, które znalazły pełne potwierdzenie w  prowadzonych przez niego pracach wykopaliskowych.

Mamy kontakt!

Parapsycholodzy twierdzą, że psychografowie otrzymują komunikaty nie od duchów zmarłych, lecz z globalnego pola informacyjnego. Jakichkolwiek terminów byśmy nie używali, mowa tutaj o czymś w rodzaju banku danych, w którym została zgromadzona wiedza o tym, co kiedykolwiek zdarzyło się w świadomości ludzi żyjących na naszej planecie.

Właśnie stamtąd można czerpać wiedzę z dowolnej dziedziny - w globalnym polu informacyjnym znajdują się dane o wszystkim, co miało miejsce w przeszłości, dzieje się obecnie lub... zdarzy się w przyszłości. 

Obecnie wielu parapsychologów skłania się ku poglądowi, że każdy człowiek, pojmowany jako układ biologiczny, posiada kogoś w rodzaju sobowtóra, będącego swoistym połączeniem energii i informacji. Pojawia się on w chwili narodzin istoty ludzkiej i przypomina w działaniu swego rodzaju matrycę komputerową, która zapewnia odpowiednie funkcjonowanie podmiotu biologicznego. Przy czym, dla bezpieczeństwa człowieka, sobowtór ten istnieje niezależnie od swojej fizyczności, czyli znajduje się nie wewnątrz, ale poza jego cielesną powłoką. Co więcej, owa esencja energetyczna nie przepada wraz ze śmiercią naszego ciała.

W dalszym ciągu pozostaje aktywna, chociaż niematerialna. Z punktu widzenia religii jest to nic innego, jak ludzka dusza. Najprawdopodobniej znajduje się ona właśnie w globalnym polu informacyjnym i jest jedną z niezliczonej liczby "skrytek" we wspomnianym banku danych. Łącznie wszystkie te informacje tworzą bezbrzeżne morze wiedzy - można ją jednak czasem "wyeksportować" do naszego świata.

Biorąc pod uwagę, że nasz sobowtór istnieje wiecznie, można przypuszczać, iż po śmierci ciała jest on zdolny do nawiązywania kontaktu informacyjnego z innymi żywymi ludźmi za zgodą ich esencji energetycznej lub... bez takiego pozwolenia. Wirtualni korespondenci wolą przy tym działać incognito. Dają do zrozumienia, że ich wiedza jest nie z tego świata...

Mózg jako odbiornik

A właściwie w jakim celu "osierocone" dusze/sobowtóry wysyłają wiadomości do naszego ziemskiego świata? Dlaczego psychogramy zstępują na konkretnych, wybranych ludzi? Z odpowiedzią na powyższe pytania śpieszą najnowsze badania biofizyków oraz neurofizjologów. Nie wdając się w szczegóły, ich wyniki sprowadzają się do tego, że nasz mózg tworzy barierę przed mogącym zakłócić jego funkcje zalewem danych.

Bez tej osłony przepadłby pod lawiną informacji. Jednak u niektórych ludzi ochrona ta bywa osłabiona - czasowo lub stale. Wówczas odbierają oni psychogramy, których autorami są wirtualne istoty z tamtego świata. Oczywiście, sobowtóry doskonale wiedzą, kto odczytuje ich wiadomości, dlatego raz za razem kontaktują się właśnie z tymi aktywnymi adresatami.

Przy pomocy pośrednika

W prasie światowej nie raz pojawiały się artykuły, z których jasno wynikało, że niektóre media potrafią wchodzić w interakcję z kosmicznymi strukturami informacyjnymi. Kiedyś jeden ze znanych parapsychologów pojechał do bułgarskiej jasnowidzki Wangi. Po spotkaniu przyznał, że kobieta naprawdę potrafi podłączać się do skrytki pola informacyjnego dowolnego człowieka za pomocą przedmiotu, który uprzednio znajdował się w jego rękach.

Potem Wanga wzywała swego rodzaju pośrednika spośród bliskich wybranej osoby (mógł być wśród żywych, ale równie dobrze znajdować się w zaświatach), który odpowiadał na wszystkie zadawane przez nią pytania - łącznie z tymi dotyczącymi wydarzeń z przeszłości.

W literaturze światowej znajdziemy wiele przykładów pisarzy czy poetów, którzy tworzyli dzieła pod dyktando podświadomości lub w stanie pewnego ekstatycznego transu. Swego czasu angielski poeta William Blake przyznał się, że swoje dwa poematy napisał pod wpływem kogoś lub czegoś ze świata pozaziemskiego.

Słynnej rosyjskiej okultystce Helenie Bławatskiej "odgórnie" podyktowano fundamentalną, bardzo obszerną pracę pod tytułem "Nauka tajemna". Jak twierdziła pisarka, teksty szeptali jej do ucha mahatmani, czyli wielcy indyjscy przywódcy duchowi. Za pośrednictwem pisma automatycznego objawień doznawali Emanuel Swedenborg oraz Helena Roerich. Również Albert Einstein twierdził, że doświadczył tego mistycznego zjawiska.

W transie

Jeden z najdobitniejszych przykładów pisma automatycznego dotyczy amerykańskiego pisarza Morgana Robertsona. Większą część życia twórca spędził na morzu. Potem osiedlił się w Nowym Jorku. Jego morskie opowiadania cieszyły się wśród czytelników ogromną popularnością.

Kiedyś Robertson przyznał się pewnemu reporterowi, że został pisarzem przez zupełny przypadek. W czasie rejsu, gdy nie mógł zasnąć, wziął do ręki notatnik i zaczął pisać list do rodziny. Następnego dnia, tuż po przebudzeniu, ze zdziwieniem zauważył, że zamiast wiadomości do najbliższych napisał opowiadanie o statku w  czasie sztormu. Jak to się stało - zupełnie nie pamiętał.

Innym razem, już jako pisarz, usiadł przy maszynie, nie mając najmniejszego pojęcia, o czym będzie jego kolejny utwór. Po prostu położył ręce na klawiaturze i siedział. Minęły godziny, zanim pogrążony w transie Robertson nastroił się na odpowiednie fale. Gdy był gotowy, zaczął stukać w klawisze. Morgan nie domyślał się nawet tematu swojego nowego opowiadania.

Co ciekawe, 14 lat przed katastrofą Titanica Robertson napisał powieść Futility o potężnym statku Titanie, który zatonął w wyniku zderzenia z  górą lodową. Pisarz przedstawił w niej szczegółowo to, co w 1912 roku stało się ze słynnym brytyjskim transatlantykiem. Przewidział nawet dokładną liczbę pasażerów na pokładzie - ponad 2 000 osób. Sam Robertson nie potrafił wytłumaczyć, jak to się stało.

Siadaj i pisz!

Zdaniem autorki książki "Pismo automatyczne dla początkujących", Edain McCoy, psychografia jest metodą komunikacji z naszą podświadomością. Ta z kolei pełni rolę przewodnika po zaświatach. Ludzka świadomość posiada nieograniczone możliwości, zaś ich poznawanie dopiero się rozpoczyna.

Metoda osiągania stanu pisania automatycznego może w znacznym stopniu przybliżyć nas do odkrycia zdolności mistycznych człowieka. Owe nadnaturalne umiejętności pozwolą nam wsłuchać się w rady płynące z naszej podświadomości oraz znaleźć odpowiedzi na trudne, ale ważne życiowe pytania. Dzięki temu ostatecznie podejmiemy właściwą decyzję.

- Trzeba usiąść, zrelaksować się i postarać się uwolnić głowę od niepotrzebnych myśli - tłumaczy istotę swojej metody McCoy.

- W tym czasie ręka z ołówkiem swobodnie leży na kartce papieru. Następnie należy powoli skierować wzrok na kartkę. Ręka powinna mimowolnie, sama z siebie, zacząć pisać. Mniej więcej po miesiącu takich codziennych treningów każdy człowiek może osiągnąć mistrzostwo w psychografii.

***

Zobacz także:

Tajemnicza Baba Wanga i jej przepowiednie na 2018 rok

Świat Tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy