Prawdziwa historia... prysznica

Zwłaszcza, że w znanych dziś powszechnie językach pierwowzór tego brzmienia się nie zachował (ang. shower, fr. douche, niem. dusche, czes. sprcha) - nawet w niemieckim, języku, którym posługiwał się twórca prysznica. Ani w czeskim, a to właśnie w późniejszych Czechach leżało uzdrowisko, w którym prysznic po raz pierwszy został zastosowany.

Wodny szarlatan

Wynalazca prysznica, Vincenz Priessnitz, jest jednocześnie ojcem metody leczniczej zwanej wodolecznictwem (dziś częściej hydroterapią) - najstarszej metody lecznictwa naturalnego. Dziś stosują ją wszystkie sanatoria, jednak w czasach, gdy Priessnitz rozpoczynał swoją działalność, leczenie wodą uważano za szarlatanerię - do tego stopnia, że "wodnemu doktorowi" wytoczono nawet proces sądowy. Co ciekawe, ten uznany później za geniusza lekarz nie miał żadnego medycznego wykształcenia; całą swoją metodę stworzył wyłącznie na podstawie obserwacji przyrody.

Reklama

Vincenz Priessnitz był synem rolnika z Grafenbergu, jak nazywał się wówczas dzisiejszy czeski Jesenik. W wieku 12 lat został zmuszony do przejęcia gospodarstwa po ojcu, co nie pozostawiło mu zbyt wiele czasu na naukę. Prawdopodobnie do końca życia nie potrafił czytać ani pisać; tym tłumaczy się nieraz fakt, iż swojej metody nie spisał ani nie opublikował żadnych wyników swych badań. Posiadał za to znakomitą pamięć i zmysł obserwacji. Jego nauczycielką stała się przyroda, której bardzo wnikliwie się przyglądał. Nadzwyczajne właściwości lecznicze wody po raz pierwszy odkrył w lesie - obserwując z ukrycia, jak postrzelona przez myśliwego sarna wyleczyła sobie zranioną nogę, mocząc ją w leśnym źródełku. Później obserwował wędrownego włóczęgę, który wyleczył kulejącą krowę za pomocą zimnych kompresów.

Dom - lecznica

Ostatecznego przekonania o leczniczych właściwościach wody Priessnitz nabrał w wyniku doświadczenia na sobie samym. Jako 16-letni chłopak wpadł pod załadowany wóz, którego koła przejechały mu przez klatkę piersiową i połamały żebra. Miejscowy znachor uznał uraz za śmiertelny; nawet gdyby Vincenz przeżył, miał pozostać kaleką. Młody Priessnitz jednak nie poddał się i zaufał wodzie. Leczenie trwało cały rok, ale ostatecznie Vincenz był zdrowy. Wiadomość o tym "cudzie" obiegła całą okolicę. Do Grafenbergu zaczęli przybywać po pomoc ludzie z bliższej i dalszej okolicy. Priessnitz nie odmawiał potrzebującym - leczył wyłamane stawy rąk i nóg, wylewy podskórne i złamania, później również reumatyzm, artretyzm, chroniczne zaparcia, choroby przewodu pokarmowego i żołądka. Wieści o jego leczniczych metodach bardzo szybko rozeszły się po świecie. By sprostać narastającym obowiązkom, w 1822 r. przebudował swój drewniany dom na murowany, ze specjalnymi pomieszczeniami do leczenia. Dom ten stał się pierwszą na świecie placówką stosującą wodolecznictwo.

Ataki i sukcesy

Im więcej jednak "wodny lekarz" z jesenickich gór miał zwolenników, tym więcej zyskiwał wrogów, przede wszystkim wśród zawistnych ludzi i lekarzy. Ci ostatni najpierw rozpętali potężną kampanię przeciwko laickim i "nienaukowym" metodom leczniczym, a niedługo potem oskarżyli Priessnitza przed sądem o szarlatanerię. Z pomocą przyszedł mu rząd Wirtembergii, podejmując decyzję o utworzeniu na swoim terenie podobnej placówki stosującej metody Priessnitza, a następnie poprosił dwór cesarski w Wiedniu o opinię. Na podstawie tej opinii w 1838 r. zostało wydane ostateczne pozwolenie na prowadzenie uzdrowiska.

Jeszcze w tym samym roku Priessnitz rozpoczął budowę nowego wielkiego domu uzdrowiskowego. Kolejny rok 1839 stał się najlepszym w historii uzdrowiska za życia jego twórcy. W Grafenbergu leczyło się ponad 1500 pacjentów, w tym książęta i hrabiowie, a także znani artyści. Przyjechało też 120 lekarzy z całej Europy, by na miejscu studiować metody lecznicze Priessnitza i otwierać podobne zakłady wodolecznicze u siebie. Wkrótce wiele innych ośrodków przejęło najważniejszą zasadę terapii Priessnitza: przywrócić człowieka przyrodzie, naśladować naturę, niczego w sztuczny sposób nie wymuszając.

Leśny przodek prysznica

Do podstawowych metody leczniczych stosowanych w uzdrowisku w Grafenbergu należało: nakładanie mokrych okładów, zawijanie chorych w mokre prześcieradła oraz obmywanie chorych miejsc gąbką. Priessnitz wprowadził także inne metody lecznicze, dotychczas nigdzie niepraktykowane. Najważniejszą z nich była kuracja potowa, w trakcie której przepoconego pacjenta zanurzano w kadzi z zimną wodą. Zabiegi lecznicze uzupełniała terapia ruchowa, połączona z wysiłkiem fizycznym, długimi spacerami po okolicznych górach, specjalną dietą oraz odpowiednią ilością snu.

Pierwowzór prysznica, czyli polewanie strumieniem lecącej z góry wody, skonstruował Priessnitz w terenie. Wśród okolicznych gór wiele było źródełek; przy nich pobudował długie drewniane rynny, którymi woda spływała wprost na ciało stojącego poniżej pacjenta. Była to jednak terapia dostępna tylko latem; odtworzenie podobnego zbiornika wody i jej ujścia pod dachem było więc jedynie kwestią czasu. Oczywiście pierwsze konstrukcje Priessnitza niewiele miały wspólnego z urządzeniami, jakie dziś mamy w swoich łazienkach. Jednak zasada ich działania powstała właśnie wtedy; później jedynie udoskonalano kolejne mechanizmy.

Zmarł od... wody

Vincenz Priessnitz jeszcze za swojego życia doczekał się niebywałych wyrazów uznania. Wdzięczni pacjenci z Węgier postawili na promenadzie uzdrowiska pomnik lwa, autorstwa słynnego monachijskiego rzeźbiarza L. Schwathalera. W 1846 r. austriacki cesarz Ferdynad V nadał Priessnitzowi złoty medal obywatelski I klasy. Sława odkrywcy nowoczesnego wodolecznictwa utrzymywała się również po jego śmierci. W Grafenbergu zbudowano kolejne pomniki: czeski (1847), polski (1890), w mieście Fryvaldov (Jesenik) w 1909 r. odsłonięto pomnik Priessnitza autorstwa rzeźbiarza Obetha z Wiednia. Pomniki Priessnitza stoją również w Poznaniu i niemieckim Kirchheim u. Teck.

Paradoksalnie, ten propagator zdrowego trybu życia zmarł młodo, w wieku zaledwie 52 lat. Przyczyną była apopleksja; jak twierdzili niektórzy jego współcześni, doznał jej na skutek zbyt długiego stosowania zimnej wody na klatkę piersiową.

Ewa Dereń

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: prysznic | wody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy