Porywają ich, rozbierają i przywiązują do słupów. Nikt nie wie dlaczego

Kto stoi za porwaniami? /YouTube
Reklama

W Puerto Vallarta, w Meksyku ktoś porywa mężczyzn i zostawia nagich przywiązanych do słupów. W tamtym tygodniu policja odnotowała 11 przypadków. Każdy ze znalezionych miał siniaki i wygoloną literę "R" na głowie.

Póki co organy ścigania nie mają pojęcia, kto za tym stoi i dlaczego to robi. Ofiary odmawiają składania zeznań.

Zespół R: porwania w Puerto Vallarta

Wszystko zaczęło się, kiedy miejscowa policja otrzymała kilka telefonów od mieszkańców, którzy zawiadomili o odnalezieniu nagich ludzi przywiązanych do lamp. Każdy z nich miał wygoloną na głowie literę "R". Co jeszcze bardziej zastanawia, każdy nosił na pośladkach krwawe ślady. Sądząc po zdjęciach musiały być to wyjątkowo brutalne klapsy.

W następnych dniach było jeszcze 7 takich przypadków. Tylko jedna z ofiar zgodziła się rozmawiać z policją. Jeden z odnalezionych tak bardzo nie chciał zeznawać, że uciekł od razu po tym, jak go odwiązano.

Reklama

Ten, który zebrał się na odwagę, powiedział policjantom tylko, że nieznani sprawcy porwali go z domu, zabrali na farmę, obili mocno siedzenie, ogolili i przykuli do lampy w środku Puerto Vallarta.

Batman w Meksyku

Można więc tylko zgadywać, co kryje się za tajemniczymi porwaniami. Władze podejrzewają, że litera "R" może oznaczać angielskie "rat" czyli "szczur". W Meksyku szczurem nazywa się złodziei. Sprawcami mogą być lokalni mieszkańcy wymierzający sprawiedliwość na własną rękę.

Słowo "rat" oznacza też po angielsku "kapuś", co z kolei nasuwa hipotezę, że jakiś lokalny gang chce w bardzo przekonujący sposób odstraszyć ludzi od zeznawania. Mogą być to też porachunki pomiędzy gangami.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy