Polak - "specjalista" od wszystkiego

Mogliśmy wygrać to Euro, być w ścisłej czołówce najbogatszych państw świata, a także wynaleźć domowy sposób na raka. Gdyby tylko Beenhakker chciał nas zapytać o zdanie, a Balcerowicz przestał się wygłupiać. Po czwartym piwie każdy Polak staje się wybitnym specjalistą.

Sport, polityka, ekonomia, medycyna, prawo, gospodarka, a także sprawy społeczne, kinematografia czy muzyka rozrywkowa... Dziedzina tak naprawdę nie ma znaczenia, wystarczy przypadkowe nawiązanie do tematu, a już można zostać uraczonym fachową opinią, prawie na pewno zawierająca takie specjalistyczne określenia, jak "banda amatorów", "sami debile" czy "co oni się tam znają".

40 milionów trenerów


Piłka nożna wzbudza emocje jak żadna inna. Kiedy gra nasza reprezentacja, to nie ma żartów. Każda akcja jest pod lupą, a bystremu oku nic nie umknie.

Reklama

"Dajesz, dajesz, daaajesz, no co za partanina!" - wrzeszczy przed telewizorem Adam i jego koledzy. W czasie przerwy zaczyna się dyskusja. Dziesięć minut i na kadrze nie zostaje suchej nitki, dostaje się nawet Borucowi. Jacek Gmoch ze swoimi słynnymi strzałkami, nie powstydziłby się ekspertów, którzy wychodzą z przeciętnego kibica.

O tym, że nasz selekcjoner zarabia za dużo, można dowiedzieć się nawet na przystanku autobusowym. "Posłać ich wszystkich w diabły, panie" - gorączkuje się siwiuteńki staruszek. Fachowość wypowiedzi i nowatorstwo pomysłów wzrasta po przegranym meczu, a wszystko i tak prowadzi do konkluzji, że "z polskiej piłki to już nic dobrego nie będzie".

Sukcesy kwitujemy oszczędnym "no łaaadnie zagrali, ale mieli trochę szczęścia", bo w końcu to już nie "złote czasy jedenastki Górskiego" i nie ma się co nadmiernie wyrywać z pochwałami.

Balcerowicz musi odejść

Andrzej Lepper uwielbiał wypowiadać się na temat byłego prezesa NBP, ale daleko mu do rozeznania politycznego swoich wyborców. Nie trzeba wcale kończyć wydziału ekonomicznego, żeby móc autorytatywnie oceniać kondycję polskiej gospodarki.

"W życiu nie będzie lepiej, jak wszyscy kradną. Dawniej kradli czerwoni, teraz kradną biali. A najgorsi to czarni." "Że księżą?" "A tam księża. Murzyni." "Murzyni to jeszcze nic, Żydzi to dopiero nas robią jak chcą. I to już od wojny." "A bo się pchaliśmy do tej całej unii i co nam z tego przyszło?" To tylko przykładowa wymiana zdań i to dosyć łagodna, zazwyczaj bowiem niewybredne epitety latają nisko i celnie.

Polak mało kiedy jest zadowolony z aktualnego rządu, z nostalgią też wspomina, że "dawniej to było lepiej". I nie ma najmniejszego znaczenia fakt, że mówi tak za każdą wymianą ludzi na stołkach, a władza, nawet ta najbardziej znienawidzona, po czasie wydaje się nagle całkiem ludzka i sympatyczna.

Nie jesteśmy tolerancyjni i łatwo nie wybaczamy potknięć, jeżeli już - to swoim faworytom. Strona przeciwna nie ma co liczyć na żadną taryfę ulgową. Polityka to wdzięczny, budzący wiele emocji temat. Nie wiadomo tylko dlaczego, w okresie wyborów, tak niechętnie udajemy się do urn wyrazić swoje stanowisko. Czyżbyśmy mieli tylko dużo do powiedzenia?

"Mój mąż miał przeziębiony pęcherz, to ja wiem co to za ból."

O lekarzach mało kto ma dobre zdanie. Prawdopodobnie sami zainteresowani przyłożyli rękę do takiej, a nie innej opinii, ale żeby aż tak?

Po co iść do specjalisty, skoro można się wyleczyć domowymi metodami? A jak nie, to sąsiadka chętnie użyczy swojej apteczki, w końcu nie na darmo ma córkę pielęgniarkę.

Trzeba oddać sprawiedliwość, że z poważniejszym schorzeniem prędzej czy później (oby nie za późno) udamy się po poradę do fachowca. Zanim jednak podejmiemy tą decyzję, z radością wypróbujemy wszystkie domowe i zasłyszane metody uzdrawiania. Inna sprawa, że Narodowy Fundusz Zdrowia mocno wspiera taki, a nie inny model zachowania. Trzy do sześciu miesięcy oczekiwania na wizytę, to akurat dobra ilość czasu na przeprowadzenie eksperymentów we własnym zakresie.

W swoim żywiole jesteśmy też jeśli chodzi o udzielanie porad medycznych. Wystarczy pożalić się na jakikolwiek ból czy dolegliwość, a diagnoza będzie gotowa w jednej chwili. Skąd bierze nam się to przekonanie o posiadanej wiedzy? Trudno powiedzieć, ale wspierani medycznych serialami, we własnym mniemaniu, jesteśmy naprawdę fachowcami.

Skąd nam się to bierze?

Dlaczego trzy wspomniane wyżej tematy są od niepamiętnych czasów tak wyjątkowo atrakcyjne? Posądzani przez socjologów o brak własnego zdania, nagle za wszelką cenę jesteśmy gotowi bronić swoich poglądów na temat tego, jak należy strzelać karne czy jak najlepiej pozbyć się kataru.

Trochę z przekonania, trochę z przekory, a jeszcze trochę, ze strachu, żeby nie wyjść na niekompetentnych. W końcu jeśli nasz nie do końca bystry szwagier ma tyle do powiedzenia, to my mamy być gorsi?

Można mówić, i to nie bez racji, że sporo w tym gadania od rzeczy. Z drugiej strony, jest w tym naszej "wszechwiedzy" coś niewątpliwie uroczego. Bo chociaż czasem nie do końca pamiętamy o co nam chodziło na początku rozmowy, to "nocne Polaków rozmowy" zdecydowanie nie mają sobie równych.

M.K.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polityka | specjalista
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy