Największy fajerwerk świata! Pocisk ważył tyle, co samochód

Moment eksplozji nad miasteczkiem Steamboat Springs /YouTube
Reklama

Blisko 1200 kg i ponad 150 cm średnicy. Waga i wielkość "pocisku" - to chyba odpowiednie słowo - wystrzelonego w powietrze z okazji rozpoczęcia amerykańskiego festiwalu było nie tylko próbą pobicia rekordu Guinnessa. Było to przede wszystkim niesamowite widowisko

Ciemność, szaleńcze krzyki i wreszcie wybuch wyglądający niczym supernowa, która zmieniła kolor nieba na czerwony. Nagranie z otwarcia miejskiego festiwalu zimowego w Steamboat Springs w stanie Kolorado od kilku dni bije rekordy popularności w sieci. Nic dziwnego - eksplozja oglądana nawet na ekranie smartfona robi gigantyczne wrażenie!

Za całe przedsięwzięcie odpowiedzialna był zespół inżynierów, który przez ostatnie siedem lat pracował nad największym fajerwerkiem w historii ludzkości. Tim Borden, Ed MacArthur, Eric Krug i Jim Widmann próbowali pobić rekord świata już w zeszłym roku, ale detonacja ogromnego pocisku nie przebiegła po ich myśli. Panowie postanowili zrobić wszystko, aby wyeliminować błędy i ryzyko kolejnej porażki. Udało się!

"Osiem godzin dziennie przez okrągły miesiąc. Tyle zajęło samo przygotowanie fajerwerku. Okazało się, że przy poprzedniej próbie poszycie nie było wystarczające, aby wytrzymało sam moment startu" - mówi Tim Borden w rozmowie z CNN.

Tegoroczny fajewerk owinięto specjalną taśmą o długości prawie... 100 kilometrów. Trudność tkwiła jednak nie tylko w samym projekcie rakiety ważącej tyle, co bmw serii 5. 

"Trzeba brać pod uwagę również fizykę. Wystrzelenie w powietrze czegoś, co waży ponad tonę i detonacja w przestworzach w odpowiednim momencie wymaga wielu, wielu obliczeń" - dodaje Borden. 

Reklama

Ostatecznie do wystrzelenia fajerwerka-giganta użyto ośmiometrowej stalowej tuby. Pocisk poruszał się z prędkością blisko 500 km na godzinę, by w spektakularny - i nie zagrażający nikomu - sposób eksplodować na wysokości 1600 metrów i przejść do historii. 

O wyczynie Amerykanów będzie mówiło się dotąd, dopóki... oni sami nie spróbują podnieść poprzeczki jeszcze wyżej. Borden z dumą podsumowuje:

"Pytają nas, co zamierzamy robić dalej. Jeszcze nie wiemy, ale mamy nadzieję, że zrobimy to w tym samym składzie"

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: fajerwerki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy