Nadprzyrodzone moce kontra naukowcy

Nauka wciąż nie potrafi wyjaśnić wielu umiejętności i zachowań ludzkich (kadr z filmu "Egzorcysta") /East News
Reklama

Zanim pojawiła się telewizja, internet i smartfony, po świecie krążyły legendy o mocach nadprzyrodzonych: widzeniu ukrytych przedmiotów i odległych zdarzeń, chodzeniu po powierzchni wody, ponadprzeciętnej długowieczności. Legendy takie są wciąż żywe. Zyskały naukowe nazwy, takie jak telepatia, prekognicja czy lewitacja. Ale czy są prawdziwe? Czy da się naukowo udowodnić ich istnienie?

Wiele mających starożytny rodowód nauk mówi, że człowiek potrafi rozwinąć w sobie nadzwyczajne zdolności. Te moce - nazywane nadprzyrodzonymi - pojawiają się za sprawą siły wyższej i rozwijane są takimi technikami, jak modlitwa czy medytacja. Ale nie tylko - współcześnie można by do nich zaliczyć także np. sporty ekstremalne, podczas uprawiania których osiąga się niewiarygodne wprost stany ciała i ducha. Zaczęło się jednak od cudów...

Cuda niewidy

Są one widocznym dowodem działania sił nadprzyrodzonych. Czyli właściwie czym? To nadzwyczajne zdarzenia, których przyczyną jest coś ponad wszelkimi znanymi siłami natury. Cuda są uznawane za rezultat działania Opatrzności, choć w XXI wieku, w społeczeństwach tracącego swą religijność Zachodu, zjawiska tego typu uznaje się za staroświeckie wierzenia i ezoteryczne przesądy. Ale kiedy jedna z amerykańskich organizacji religijnych przeprowadziła w 2007 roku ankietę, w której zapytano 35 tys. obywateli USA: "Czy wierzysz w cuda?", aż 79 procent respondentów udzieliło pozytywnej odpowiedzi.

Reklama

Co zadziwiające, okazało się, że w grupie tej znajdowała się aż połowa osób nieprzyznających się do żadnej religii. Niewierzący wierzący w cuda? Jak to wytłumaczyć?

Coraz częściej docierają do nas informacje o tzw. breatharianach (bretarianach) - ludziach, którzy żyją, obywając się bez jedzenia oraz napojów, a twierdzą, że życiodajną energię czerpią wprost z  otoczenia (wszechświata). Często przedstawiani są jako osoby chore psychicznie lub zwykli oszuści, gdyż, zgodnie ze współczesną wiedzą, człowiek umiera po pięciu dniach pozbawiony wody i po kilku tygodniach bez jedzenia.

Jednak przedstawiciele nauki nie potrafią do dziś wyjaśnić udokumentowanych przypadków breatharian, którzy pozwolili wykonać na sobie niezbędne testy, a przede wszystkim poddać się długotrwałej obserwacji. Takim trudnym orzechem do zgryzienia dla lekarzy jest hinduski pustelnik Prahlad Dźani, który od ponad pół wieku mieszka w jaskini i nie przyjmuje żadnych napojów czy posiłków.

Dwukrotnie (w latach 2003 i 2010) poddano go badaniom w renomowanych klinikach. Przez wiele dni znajdował się pod obserwacją personelu szpitala oraz był rejestrowany przez kamery. I co się okazało?

Ano to, że nasz pustelnik nie je, nie pije, nie wydala kału i moczu, a stan jego zdrowia mimo to pozostaje znakomity. Sceptycy powiedzą zapewne: "Aha, jeszcze jeden indyjski fakir liczący na łatwowierność zafascynowanych kulturą Wschodu Europejczyków!". No więc proszę: podobnym badaniom poddał się w 2004 roku na oddziale intensywnej terapii jednej ze szwajcarskich klinik doktor chemii Michael Werner. Ten wykształcony w Europie naukowiec przez dziesięć dni zupełnego postu doprowadził do tego, że coraz więcej autorytetów w dziedzinie fizjologii zaczyna skłaniać się ku poglądowi, że są jeszcze rzeczy we współczesnej medycynie, których naukowo wyjaśnić nie można...

W imię Boga

Zdolności nadprzyrodzone, które znajdują swe potwierdzenie w postaci cudów, chrześcijanie nazywają charyzmatami. To dary Ducha Świętego służące zbudowaniu Kościoła. Znamy dziś np. całe grono katolickich świętych, którzy potrafili przepowiadać przyszłość, jak św.  Gertruda, św. Hildegarda, św. Brygida Szwedzka, św. Katarzyna ze Sieny czy św. Teresa.

Inni przejawiali niezwykłe właściwości uzdrowicielskie lub też potrafili panować nad naturą, istotami żywymi oraz materią - jak choćby w osobliwym przypadku św.  Alfonsa, który odmówił w  poście zjedzenia apetycznej cielęciny i  znakiem krzyża zamienił ją w filet z ryby. Mało tego! Mamy potwierdzone relacje o lewitacji świętych i błogosławionych, czyli ich swobodnym unoszeniu się w powietrzu. Istnieje ok. 300 historycznych relacji z  tego typu wydarzeń, m.in. dotyczących lotów św. Józefa z Kupertynu.

W ciągu 35 lat tysiące świadków widziało, jak franciszkanin wzbijał się w powietrze. Robił to zwykle w samym środku dnia, a opisy tych niezwykłych sytuacji możemy znaleźć w pisemnych i złożonych pod przysięgą zeznaniach - w tym 150 świadectw książąt, królów i papieży.

Inne zdumiewające zdolności pojawiające się u osób wybranych przez Boga to: bilokacja, czyli zdolność do przebywania w dwóch odległych miejscach jednocześnie; osmogeneza - niezwykły zapach towarzyszący świętemu; inedia - umiejętność powstrzymywania się przez dłuższy czas od jedzenia oraz picia; dar wiedzy bez konieczności uczenia się; nierozkładające się po śmierci i wydzielające przyjemną woń ciało; umiejętność kontaktowania się z duchami i aniołami czy wreszcie iluminacja, czyli rodzaj świetlnej aureoli otaczającej postać mistyka.

A co na to nauka? Czy zjawiska nadprzyrodzone dadzą się nie tylko udokumentować, ale także wytłumaczyć?

Reinkarnacja: życie po życiu

Psychiatra z Uniwersytetu Wirginii, Jim Tucker, opublikował w 2008 roku swoje badania dotyczące przypadków wskazujących na istnienie reinkarnacji, czyli cudu ponownych narodzin. Opisał on 25 osób zamieszkujących wszystkie kontynenty oprócz Antarktydy. Obserwacje amerykańskiego naukowca dają wiele do myślenia. Ustalił on, że średni wiek, w którym u dzieci pojawiały się wspomnienia z wcześniejszego życia, wynosił 35 miesięcy. Niektórzy z  trzylatków mówili o tym z dystansem, u innych dochodziły do głosu silne emocje.

Wiele dzieci prosiło, aby zabrać je do poprzedniego życia i oddać dawnym rodzicom, niektóre wyrażały swój gniew, zwłaszcza w  stosunku do zabójców (jeśli doszło do morderstwa). "Ponownie narodzeni" przestawali mówić o  swoich doświadczeniach sprzed przyjścia na świat w wieku 6-7 lat, z czasem wspomnienia te zacierały się. Jako jeden z  najbardziej zdumiewających przykładów Tucker podaje Sama Taylora -  chłopca ze Stanów Zjednoczonych, który, mając półtora roku, zaintrygował swoich rodziców. Spojrzał w  górę na swojego ojca, który go przewijał i powiedział:

- Kiedy byłem w  twoim wieku, zmieniałem twoje pieluchy. Zaczął coraz częściej mówić o tym, że jest swoim dziadkiem. W końcu opowiedział sytuacje z życia przodka, o których, w  przekonaniu rodziców, chłopiec nie miał możliwości dowiedzieć się w zwyczajny sposób, jak choćby to, że siostra dziadka została zamordowana albo że babcia używała robota kuchennego do codziennego przygotowywania koktajli mlecznych dla męża pod koniec jego życia - pisze w swojej książce Zjawiska nadprzyrodzone Dean Radin.

A może zdobył tę wiedzę w... snach? Sławny na całym świecie przywódca Tybetańczyków, Dalajlama, często opowiada o znanych mu osobiście rodakach, którzy, uciekając przed okupacją chińską do Indii, czynili to właściwie "na oślep". A jednak im się udało! Dlaczego? Otóż wielu z nich miało bardzo wyraźne sny.

Zobaczyli w nich szlaki, jakimi mieli poruszać się w górach. I ta wiedza uratowała im życie... 

Uzdrowienia: bezradna medycyna

Brytyjski lekarz Rex Gardner najpierw prześledził dziesiątki cudownych uzdrowień opisywanych przez średniowiecznych angielskich mnichów, a  potem zajął się naukową dokumentacją współczesnych przypadków takich uleczeń. W 1983 roku opublikował on wyniki swoich badań w renomowanym czasopiśmie "British Medical Journal".

Znalazł się tam m.in. przypadek 11-letniego chłopca z oznakami choroby płuc, którego specjalistyczne leczenie nie dawało żadnych rezultatów. Został zabrany przez duchownego na mszę w intencji uzdrowienia, a po 5 dniach poczuł się znacznie lepiej i wyzdrowiał. Wykonane później badanie patologiczne nie wykazało żadnych zmian w obrębie płuc. Inny przykład to studentka medycyny, która nagle zachorowała i znalazła się w szpitalu.

Czterech lekarzy zdiagnozowało u niej bakteryjne zakażenie krwi, które prowadziło do silnego krwotoku wewnętrznego. Przypadek był beznadziejny. A jednak na prośbę rodziny zaczęły modlić się o jej zdrowie cztery grupy osób. Jeszcze tego samego wieczora nastąpiła poprawa stanu zdrowia pacjentki. Po kilku dniach dziewczyna całkiem wyzdrowiała, chociaż w momencie przyjmowania na oddział miała ostre zapalenie płuc, zupełnie zapadniętą ich środkową część oraz nic nie widziała z powodu krwotoku wewnątrzgałkowego w oczach. Wykonane dwie doby później zdjęcie rentgenowskie przedstawiało już organy zupełnie zdrowego człowieka. Studentka odzyskała też wzrok!

Dziesięć lat później Brendan O'Regan i Caryle Hirshberg poszli o krok dalej, analizując całą dostępną literaturę medyczną w poszukiwaniu śladów cudownych ozdrowień. Efekt ich pracy zaskoczył wszystkich.

"Ku swojemu zdziwieniu znaleźli 1385 udokumentowanych analiz przypadków 'samoistnych uzdrowień' [...]. Spośród tych przypadków 1051 to samoistne uleczenia raka, a 334 - innych chorób. We wszystkich tych przypadkach pacjentów zdiagnozowano na podstawie zdjęć rentgenowskich, biopsji oraz innych metod" - pisze Dean Radin.

Ich leczenie okazało się niemożliwe, metody znane medycynie zawiodły lub też lekarze oświadczyli, że są po prostu bezradni. Wszyscy ci pacjenci - na przekór nauce - całkowicie wyzdrowieli. Ile takich żywych dowodów cudu naliczylibyśmy dzisiaj?

Prekognicja: to, co było, jest i będzie

Wiedza o zdarzeniach, które wydarzyły się setki kilometrów stąd - bez pośrednictwa telefonu, komputera czy telewizji. Świadomość tego, co się wydarzy, czyli przeczucia, proroctwa i jasnowidzenie. 

To zdolności ludzkiego umysłu, które od najdawniejszych czasów budziły najsilniejsze emocje i były w największej cenie u pragnących poznać swoją przyszłość śmiałków. 

Według naukowców badania nad telepatią czy jasnowidzeniem to czysta strata czasu i nie da się w obiektywnych warunkach laboratoryjnych dokonać "cudu" jasnowidztwa czy telepatii (przesłać myśli do innej osoby).

A jednak... każdy z nas zna przypadki proroczych snów, przeczuć, które uratowały czyjeś życie, czy pojawiania się w myślach sygnałów przekazywanych przez innych (także zmarłych) ludzi. Wszyscy czytaliśmy o przepowiedniach, które w zaskakujący sposób spełniają się po upływie dziesiątek, a nawet setek lat.

Jak więc nauka rozwiązuje zagadkę tego typu nadprzyrodzonych zdolności? No cóż, wydaje się, że w ogóle nie chce się tym tematem zajmować. A przecież istnieją udokumentowane przypadki nadzwyczajnych efektów przeprowadzanych eksperymentów.

Przykład? Proszę bardzo! W laboratorium Badań Anomalii Technicznych na Uniwersytecie Princeton przeprowadzono eksperyment, w którym badany "jasnowidz" miał określić cel podróży losowo wybrany przez drugiego, oddalonego o  kilka tysięcy kilometrów uczestnika testu. Na 45 minut przed sygnałem od osoby nr 2: "Wyruszam do...", "jasnowidz" przekazał następującą relację o miejscu, do którego ma ona się udać:

- Nieco dziwny, choć wyraźny obraz wewnątrz wielkiej misy - półkuliste zagłębienie w ziemi z  jakiegoś gładkiego materiału stworzonego przez człowieka, jak na przykład beton czy cement. Bezbarwne. Prawdopodobnie pokryte szklaną kopułą. Niezwykłe uczucie bycia wewnątrz i  na zewnątrz jednocześnie. To wszystko...

Dziwne? Nie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że niecałą godzinę później "podróżnik" wylosował jako cel podróży radioteleskop na szczycie góry Kitt Peak w Arizonie. Opis zgadzał się w stu procentach. Trochę za dużo jak na przypadek, nieprawdaż? 

Człowiek: moc jest w nas

Źródła nadprzyrodzonych zdolności wielu naukowców szuka w  samym człowieku, a ściślej mówiąc, jego fizycznych i  psychicznych możliwościach. Posłużmy się dwoma przykładami. Na całym świecie działają tysiące klubów "morsów", które propagują kąpiele w lodowatej wodzie, nierzadko na trzaskającym mrozie. 

W takich warunkach wystarczy kilka minut, aby człowiek umarł z wyziębienia, ale - trening robi swoje, zwłaszcza jeśli jest to tybetańska praktyka medytacji tummo, która tak rozwija związek umysłu z ciałem, że staje się ono praktycznie niewrażliwe na zimno.

Technika ta została przetestowana na grupie mnichów, a następnie potwierdzona przez Herberta Bensona i  jego współpracowników z  Uniwersytetu Harwardzkiego. Sam mechanizm powstawania tej niezwykłej odporności ciągle jest dla badaczy tajemnicą, ale efekty widać gołym okiem. 

W ostatnich latach sławny stał się holenderski atleta Wim Hof, który publicznie demonstrował rezultaty medytacji tummo. Jednym z  jego ekstremalnych wyczynów było przebiegnięcie dystansu maratońskiego poza kołem polarnym: w temperaturze -20 stopni Celsjusza, po śniegu, boso i w szortach.

Wim twierdzi, że każdy jest zdolny do tego rodzaju wyczynów, wystarczy tylko cierpliwie medytować i ćwiczyć. Zyskać można bardzo wiele: po eksperymencie, w którym Holendra zanurzono na 80 minut w lodowatej wodzie, okazało się - na podstawie przeprowadzonych pomiarów medycznych - że jest praktycznie uodporniony na wystąpienie stanu zapalnego spowodowanego warunkami termicznymi. Czy to nie cud?

Świat Tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy