Most Morandiego. Katastrofa, której można było uniknąć

Most Morandiego był jednym z największych we Włoszech /123RF/PICSEL
Reklama

Genua. Największy port morski we Włoszech i jeden z największych w Europie. Miasto, do którego transportuje się tony towarów różnymi drogami. Położona na trasach międzynarodowych dróg, a na jednej z nich znajdował on – most Morandiego. Celowo w czasie przeszłym, ponieważ 14 sierpnia 2018 roku przeprawa drogowa przeszła do historii w sposób tak spektakularny, że aż trudno uwierzyć.

Historia tej ogromnej konstrukcji sięga połowy XX wieku. Powstaje ona dokładnie w latach 1963-67, a jej projektantem zostaje włoski inżynier Riccardo Morandi, od nazwiska którego potem gigantyczny most dostaje nazwę.

Przeprawa należała do jednych z największych w kraju. Długa na 1182 metrów z wysokością pylonów dochodzącą do 90 metrów. Niestety szeroka była jedynie na 18 metrów, z związku z czym przez ponad pół wieku istnienia funkcjonowały tylko po dwa pasy ruchu w każdą stronę.

Biorąc pod uwagę, że most znajdował się na trasie autostrady A10 oraz stanowił ważne połączenie komunikacyjne także wewnątrz miasta, to możemy sądzić, że nie była to konstrukcja przygotowana na wyzwania kolejnych dekad i systematycznie zwiększający się ruch samochodowy w kraju.

Reklama

Od oddania mostu do użytku w 1967 roku nie musiało minąć dużo czasu, aby pojawiły się pierwsze pęknięcia żelbetowej konstrukcji. Regularne konserwacje działały jedynie doraźnie. Most Morandiego po prostu nie był przygotowany to pełnienia swojej funkcji.

Na początku XXI wieku zaczęły się pojawiać pogłoski, że stary most trzeba rozebrać i zastąpić go nową konstrukcją, bardziej wytrzymałą. Jedyny znaczący remont, jaki dokonano w czasach funkcjonowania przeprawy, to była wymiana lin nośnych na nowe. Niestety na niewiele to pomogło.

14 sierpnia 2018 roku na długo pozostanie w pamięci nie tylko mieszkańców Genui, ale całych Włoszech. O godzinie 11:30 podczas burzy z ulewnym deszczem 200-metrowy fragment jezdni wraz z pylonem uległ całkowitemu zawaleniu. Niektórzy świadkowie opowiadają, że zaraz przez zniszczeniem most został trafiony piorunem.

Nagranie z ulicznego monitoringu uchwyciło sam moment tragedii, kiedy w dosłownie kilka sekund rozpadła się znaczna część całej estakady.

Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!

Kto w tamtym momencie znajdował się w feralnym miejscu, nie mógł ujść z życiem. Widok po zniszczeniu mostu wyglądał dramatycznie. Katastrofa pochłonęła 43 ofiary. Cały kraj pogrążył się w żałobie narodowej. Kondolencje do Włoch płynęły z całego świata.

Co było przyczyną tragedii? Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi, ale różnych hipotez jest co niemiara. Prof. inż. Jan Biliszczuk podaje za powód silną korozję lin nośnych. Jedno jest pewne, że przyglądając się metryce mostu oraz temu, że przez poprzednie dekady był jedynie doraźne konserwowany, to wszystko sugeruje, że jego całościowy stan techniczny nie był najlepszy.

Przyczyn też można szukać, patrząc na całą sytuację w szerszym kontekście. Włochy jako duża europejska gospodarka niewiele inwestowały w budowę i gruntowne remonty dróg publicznych w swoich kraju. Ostatnie 15 lat pokazuje ponad dwukrotny spadek nakładów finansowych na drogowe inwestycje. Porównując ten sam okres do innych krajów Europy Zachodniej, to we Francji oraz Niemczech nakłady utrzymują się na tym samym poziomie, a w Wielkiej Brytanii mają nieustannie tendencję wzrostową.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Katastrofa mostu Morandiego zmotywowała wreszcie włoskie władze, aby odbudować most i przystosować nową przeprawę drogową do większego obłożenia komunikacyjnego w tym rejonie miasta. Czy tak faktycznie się stało?

W rok po katastrofie resztki ocalałego mostu wyburzono, ewakuując przy tym 3000 osób w promieniu 300 metrów. Latem 2019 roku ruszyła budowa nowej, równie kolosalnej konstrukcji. Zresztą w tym miejscu nic małego powstać nie mogło, skoro trasa mostu wiedzie na rzeką, torami kolejowymi oraz blokami mieszkalnymi.

Nowy most oddano do użytku ledwie rok później. Nikt nie spodziewał się takiego tempa odbudowy. Konstrukcję przystosowano do ciężkiego ruchu tranzytowego. Czy można spodziewać się poprawy na włoskich drogach po tragedii z sierpnia 2018 roku? Trudno powiedzieć. Przykład obudowy mostu Morandiego budzi podziw, ale ukończenie jej w zaledwie rok rodzi wiele obaw i wątpliwości co do jej solidności. 

Ponadto tak jak wadliwy poprzednik, tak i obecny most posiada nadal po dwa pasy ruchu w jedną stronę, co nadal może kumulować ruch i prowadzić do korków na samym moście, co będzie obciążało jego konstrukcję.

Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz! 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Włochy | inwestycje | katastrofy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy