Kupili "dom marzeń". Okazało się, że to dzielnica śmierci

/Wikimedia Commons /materiały prasowe
Reklama

Kupno domu to przeważnie powód do radości i poważny krok w życiu. Ale pewna rodzina w USA raczej nie uwije przytulnego gniazdka w swoich nowych czterech kątach.

Świeża tragedia

Rok 2016, Brentwood, dzielnica miasta Nowy Jork na wyspie Long Island. W niewielkim lasku na tyłach jednorodzinnego domu policja znajduje ciała dwóch nastolatek. Kayla Cuevas i Lisa Mickens zostały brutalnie zamordowane przez członków gangu MS-13.

Jakby tego było mało, kilka dni temu mama pierwszej z dziewcząt - Evelyn Rodriguez - została śmiertelnie potrącona na ulicy przed domem.

Najprawdopodobniej jedna z okolicznych mieszkanek przejechała Rodriguez, bo... pokłóciły się o kapliczkę upamiętniającą zamordowane nastolatki. Nieznana sprawczyni wcześniej miała zniszczyć ołtarzyk, co doprowadziło do ostrej wymiany zdań. Sprawa jest obecnie wyjaśniana.

Reklama

Ofiary bestii

Morderstwa w 2016 od razu nagłośniły media. MS-13 (znane też pod nazwą Mara Salvatrucha) to latynoski gang działający na terenie USA. Liczy około 10 tys. członków, ale na jego usługach może być nawet 150 tys. ludzi. Charakteryzują się bardzo agresywnym zachowaniem i bestialskimi egzekucjami. Podejrzewa się ich o powiązania z Al-Kaidą.


Dlaczego MS-13 wykonało wyrok na dwóch dziewczynkach? Mogła to być po prostu demonstracja siły. Mogło mieć to także związek z jednym z głównych źródeł dochodu gangu, czyli dziecięcą prostytucją.

To nie jedyny incydent z MS-13 w roli głównej, który podgrzał atmosferę w USA. Donald Trump w tamtym roku wypowiedział wojnę latynoskiemu gangowi. Zaprosił Evelyn Rodriguez na konferencję prasową. - Gangsterzy zamienili spokojne parki i piękne, ciche sąsiedztwa w pola śmierci skąpane we krwi - mówił prezydent Stanów Zjednoczonych.

Słona cena za niewiedzę

- Wprowadziliśmy się w piątek - opowiada świeżo upieczona właścicielka domu w feralnej okolicy. - W niedzielę zauważyłam, że ludzie składają kwiaty pod naszą skrzynką pocztową. Początkowo nie miałam pojęcia, o co chodzi. Byłam w szoku, kiedy się dowiedziałam. 

Agentka nieruchomości, która sprzedała nam dom, oczywiście nic nie powiedziała. Teraz już wiem dlaczego.

"New York Post" odnalazł wyrachowaną agentkę. To 74-letnia Patricia Moran mieszkająca obecnie w stanie Wirginia. Póki co nie odbiera telefonu i nie odpowiada na wiadomości. Nie wiadomo też, co planują zrobić nowi lokatorzy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy