Kroplówki na gałęziach: Ratują 700-letni pomnik przyrody

Kroplówki na drzewie to dość niecodzienny widok... /YouTube
Reklama

Stare powiedzenie mówi, że drzewa umierają stojąc. Jednak jak się okazuje, mogą również w ten sam sposób... zdrowieć. Najlepszym tego przykładem jest wiekowy okaz figowca bengalskiego, znajdującego się na terytorium Indii.

700-letnie drzewo znajdujące się w Mahabubnagar jest jednym z największych i najstarszych w tej części kraju. Ostatnio znalazło się jednak w niebezpieczeństwie, gdyż zalęgły się w nim termity. Pomnikowi przyrody groziło nawet zjedzenie żywcem, gdyż insekty powaliły kilka największych gałęzi.

Lokalne władze postanowiły jednak ratować figowiec, fundując mu nietypową kurację - kroplówką. W grudniu zadecydowano o podjęciu akcji ratunkowej. Najpierw odgrodzono drzewo, znane w okolicy jako "Peerla Marri" od turystów, a następnie rozpoczęto leczenie.

Pierwsze zabiegi, polegające na wstrzykiwaniu w gałęzie potężnego pestycydu przyniosły średnie rezultaty. Termity nadal panoszyły się niemal wszędzie. Na szczęście był jednak plan "B", czyli wspomniana kroplówka.

Worki ze specyfikiem o nazwie Chloropyrifos rozwieszono w  wielu miejscach, a rurki podłączono w zainfekowane miejsca tak, aby pestycyd bez przerwy przeganiał termity. Skutek? O wiele lepszy.

Reklama

Gałęzie przechodzą tę dziwną kurację od 10 do 14 godzin dziennie. Jak na razie wszystko jest na dobrej drodze. Nieproszonych gości jest coraz mniej.

"Stan drzewa jest stabilny. Mamy nadzieję, że za kilka dni wszystko się unormuje. Planujemy też przywrócić je dla turystów, lecz póki co mogą podziwiać je wyłącznie zza barierek" - komentuje w rozmowie z "Times of India" jeden z lokalnych urzędników, Chukka Ganga Reddy.

Niektóre szkody jakie wyrządziły termity są jednak nieodwracalne na tyle, że konieczne było podparcie paru gałęzi betonowymi filarami.

Duże nakłady finansowe, jakie prowincja Telangana poniosła na ratowanie figowca można wytłumaczyć tym, że drzewo w hinduizmie uznawane jest za obiekt kultu. Abstrahując jednak od powodów religijnych, sam fakt podjęcia tak szeroko zakrojonej akcji ratunkowej chwyta za serce...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy