Kamerdyner na superjachcie. Trzeba spodziewać się wszystkiego

Na świecie powstaje obecnie około 400 superjachtów. To oznacza, że do pracy na tych statkach potrzeba będzie mniej więcej 3,5 tys. wyszkolonych stewardów. Bycie kamerdynerem na luksusowym jachcie to zajęcie intratne, ale spełnianie kaprysów bogaczy jest niełatwe.

Niedawno niemiecką stocznię Lurssen w Bremie opuścił 180-metrowy "Azzam". Jego właścicielem jest prezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich, szejk Chalifa ibn Zajed an-Nahajan. Statek osiąga rzadko spotykaną szybkość 31,5 węzła. Posiada sześć pokładów i salon w stylu empire o powierzchni 550 m kwadratowych, urządzony przez francuskiego projektanta - to powinno zadowolić rodzinę królewską.

W stoczniach całego świata powstaje 400 podobnych luksusowych jachtów. Do usługiwania na tych statkach potrzeba będzie mniej więcej 3,5 tys. kamerdynerów.

Reklama

Pracując na superjachtach można nieźle zarobić.

"Dyskretna, dobrze wyszkolona obsługa jachtu dostaje średnio od 1700 do 2500 euro miesięcznie (plus nocleg i wyżywienie), a doświadczeni kamerdynerzy mogą liczyć nawet na cztery tysiące euro" - informuje brytyjski "Guardian".

"Lista codziennych obowiązków obejmuje pranie, prasowanie, sprzątania kajut oraz mniej oczywiste zadania, takie jak na przykład polerowanie pilota do telewizora albo obcinanie nożyczkami do paznokci luźnych nitek wychodzących z ręcznika" - dowiadujemy się z dziennika.

63-letni Terry Gilmore, emerytowany kamerdyner, wspomina np. właścicielkę jachtu, która chciała popływać w pewnej zatoce. W wodzie było jednak pełno parzących meduz. Pływała więc w asyście dwóch stewardess, które je odganiały. Zostały poparzone, ale następnego dnia dostały sowite napiwki.

Praca dla właścicieli superjachtów wiąże się też z niepewnością, gdyż można być wyrzucanym z każdego możliwego powodu. "(...) za to, że w kieszeni zadzwoni telefon podczas serwowania do stołu (celebryci jak ognia boją się zdjęć i aparaty komórkowe obsługa musi zostawić w kajutach) albo za to, że kaszmirowy sweter za tysiąc euro skurczy się w praniu. Czasem traci się pracę bez powodu: ktoś ma włosy blond, a powinien mieć kasztanowe, jest za brzydki albo zbyt urodziwy" - donosi "Guardian"

W akademii kamerdynerów we francuskim Antibes, w której wykłada Gilmore, za tygodniowy kurs adepci muszą zapłacić 900 euro. Po jego ukończeniu wcale nie mają pewności, że dostaną angaż.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: jacht | ciekawostki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy