Dinozaury z Papui-Nowej Gwinei

Australijski kryptozoolog Brian Irwin twierdzi, że w trakcie swej podróży przez Papuę-Nową Gwineę spotkał wielu ludzi, którzy napotkali wielkie gady, które nauka uznaje za wymarłe.

Według Briana Irwina, nie wszystkie dinozaury wymarły 65 milionów lat temu. Dowodów na to jest, podobno, wiele. Niektóre z nich Irwin zebrał w 2010 roku, w trakcie swej podróży na Papuę-Nową Gwineę. Szczególnie istotne mają być relacje świadków, tubylców mieszkających na setkach wysp zajmujących znaczny obszar tego państwa.

Dinozaur ucieka do lasu

Przykładowo, kilku mieszkańców osady na wyspie New Britain, zapewniało go, że w okolicznych lasach tropikalnych zaobserwowali dwa stworzenia podobne do dinozaurów. Zbliżone informacje przekazała także ludność wyspy Ambungi, gdzie w 1990 roku widziano duże "gadzie" stworzenie, które wyszło z morza na brzeg i zniknęło w gęstym lesie. Z kolei na wyspie Alage podobnego dużego i poruszającego się na dwóch nogach gada widziano w latach 2005-2006. Stworzenie miało długi ogon i długą szyję, głowę jak żółw. Świadkowie twierdzili, że było naprawdę ogromne, bo długości 10-15 metrów.

Wielu świadków

Najwięcej świadków, jak twierdzi Brian Irwin, opisywało widziane przez nich wielkie gady tak, jak według paleontologów miał wyglądać Therizinosaurus wymarły dziesiątki milionów lat temu. W przypadku spotkania z takim zwierzęciem na wyspie Ambungi, świadkami były dwie kobiety płynące łodzią po morzu. Zapewniały, że widziały gada stojącego przez chwilę na skałach klifu i spoglądającego w ich kierunku. Podobne relacje złożyło dziewięć osób, które widywały takiego wielkiego gada od początku lat dziewięćdziesiątych XX-go wieku. Według świadków, spotkania miały miejsce co 4-5 lat, zwykle pod koniec grudnia. Irwin zakłada, że mogą to być stworzenie prowadzące nocny tryb życia.

Świadkowie znani z imienia

Zarówno na wyspie Ambungi, jak i na Alage, świadkowie mieli też wielokrotnie widzieć ogromne, charakterystyczne ślady odciśnięte w piasku - odciski wielkich trójpalczastych stóp. Najbogatszej w szczegóły relacji o spotkaniu z tajemniczym wielkim gadem dostarczyli Brianowi Irwinowi Simon i Margaret Patoklit.

Stwór z głową dinozaura

Simon Patolkit jest świeckim kaznodzieją Kościoła katolickiego na wyspie Awrin. Pod koniec 2005 roku państwo Patoklit z jeszcze jedną osobą wybrali się na wyspę Dililo. Byli na plaży na południowym krańcu tej bezludnej wyspy, gdy nagle dostrzegli jakieś niesamowite stworzenie płynące w wodzie. Po chwili zwierzę wyszło z płytkiej wody i ruszyło wzdłuż brzegu. Według słów Simona i Margaret, stwór miał długą szyję i długi ogon, mierzył około 20 metrów i był szeroki na ponad 2 metry. Simon Patolkit zapewniał też, że widziane przez niego zwierzę miało głowę dinozaura.

Skóra koloru khaki

Skóra zwierzęcia miała być podobna do pancerza krokodyla i miała kolor zielony o odcieniu khaki. Świadkowie podali tak wiele szczegółów, bo byli oddaleni od tego stworzenia o zaledwie 30-40 metrów. Spotkanie trwało mniej niż 30 sekund, po czym gad zanurzył się w wodzie. Według Irwina, jedynym znanym zwierzęciem, które pasuje do opisu państwa Patolkit, jest wymarły zauropod Apatosaurus. Czy na wyspach Papui-Nowej Gwinei i w otaczających je wodach populacje wielkich gadów przetrwały 65 milionów lat od dnia zagłady dinozaurów? Brian Irwin nie ma co do tego wątpliwości.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy