Było sadomaso, ale bez motywów Nazi

Sąd Najwyższy w Londynie stwierdził, że nie było nazistowskich motywów w zabawie prezydenta Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Tym samym upadła linia obrony tabloidu "News of the World", która umieszczenie na swojej stronie internetowej nagrania z sesji tłumaczyła właśnie jej "nazistowskimi motywami". Mosley, syn przywódcy angielskich faszystów z lat trzydziestych, Sir Oswalda Mosleya, ma otrzymać odszkodowanie za poniesione szkody w wysokości 60 tysięcy funtów od News Group Newspapers, właściciela tabloidu.

"Nie było publicznego interesu"

Reklama

Mosley przyznał się do tego, że zapłacił pięciu kobietom za sesję seksu, ale kategorycznie zaprzeczył, że miała ona tematykę nazistowką. Powiedział, że wydarzenie "skupiało się wokół fantazji na temat więzienia", a publikacja gazety była poważnym nadużyciem i naruszeniem jego prywatności.

Sędzia David Eady przyznał mu rację stwierdzając, że "nie ma dowodu na zachowania w stylu Nazi". - Było wiązanie, bicie i dominacja charakterystyczne dla zachowań typu BDSM. Nie było jednak publicznego interesu, który uprawomocniłby potajemne nagranie zdarzenia i publikację na masową skalę - powiedział sędzia w oświadczeniu wyroku.

Sędzia dodał, że Mosley "zdecydowanie przesadził mówiąc, że jego życie zostało zrujnowane przez tę publikację". 48-letnia żona Jean i jego dwóch dorosłych synów wcześniej nic nie wiedziało o niekonwencjonalnych gustach seksualnych prezydenta FIA.

Mosley przywitał werdykt z zadowoleniem. - Ten wyrok pokazuje, że wytłumaczenie redakcji było bezpodstawne, a ich działanie było haniebną ingerencją w moje życie prywatne - stwierdził.

Rola nazisty nie kręci syna przywódcy faszystów

W trakcie trwania sprawy mówił między innymi , że historia jego rodziny sprawia, że "jest mało rzeczy tak nieerotycznych dla niego jak wcielenie się w rolę nazisty".

Na drugiej stronie: co się dzialo w mieszkaniu wynajętym przez Mosleya w Chelsea?

Przez 5 godzin seansu w wynajętym mieszkaniu w dzielnicy Chelsea, 68-letni Mosley był skuty łańcuchami i poddawany medycznym zabiegom. Między innymi panie sprawdzały, czy nie ma wszy. Jedna z nich oświadczyła po niemiecku, że "dostanie teraz solidną lekcję, żeby zobaczył jak traktuje się tutaj więźniów". Inna z kobiet uderzała Mosleya drewnianą pałką 21 razy aż do krwi, po czym założyła mu plaster na krwawiący pośladek.

Później Mosley sam wcielił się w rolę oprawcy i "karał" trzy kobiety, wszystkie ubrane w pasiaste stroje, za pomocą paska, rozmawiając równocześnie po niemiecku z czwartą, która grała rolę strażnika więziennego. Na koniec seansu wszyscy w prawdziwie brytyjskim stylu wspólnie napili się herbaty.

Mosley przyznał, że zapłacił każdej z kobiet po 500 funtów i wynajął mieszkanie, gdzie miała miejsce "ta zupełnie nieszkodliwa zabawa między świadomie przyzwalającymi na to dorosłymi ludźmi". Powiedział, że mówił po niemiecku, bo ten język brzmi ostro i pasuje idealnie do odgrywanej wówczas przez niego roli.

Sławni i bogaci mogą kneblować usta dziennikarzom?

Colin Myler, redaktor gazety, uważa, że publikacja była zgodna z prawem ze względu na standardy, których należy oczekiwać od osoby znanej publicznie. - Wygląda na to, że sławni, bogaci i posiadający władzę mogą kneblować usta dziennikarzom tylko dlatego, że mają wpływy i pieniądze ku temu - powiedział.

W brytyjskim prawie nie ma konkretnych zapisów, które określałyby, gdzie leży dopuszczalna granica ingerencji w życie prywatne osób publicznie znanych. Mark Stephens, szef firmy specjalizującej się w prawie mediowym stwierdził w rozmowie z "Daily Telgraph", że ten wyrok pokazuje "istotną zmianę interpretacji przepisów dotyczących prywatności".

Katherine Haddon, tłum. i opr. ML

INTERIA.PL/AFP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama