Bardzo morderczy duet

Popełniali zbrodnie, bo lubili to robić. Kradli, bo nie chciało im się pracować. Nie odczuwali ani litości, ani strachu. Gdziekolwiek się pojawili, nieśli śmierć.

Upał, samo południe, pusta autostrada I-35 w Teksasie - dookoła spieczona słońcem ziemia, góry i ani śladu człowieka. I choć maszerowali dzielnie poboczem już od kilkudziesięciu minut, jak dotąd nie minęło ich żadne auto.

- Jak myślisz, daleko jeszcze?

James odwrócił się - jego dziewczyna, Eve, opadła z sił i nie mogła iść dalej. Stała na poboczu, ocierając pot lejący się z twarzy. On sam miał już mokrą koszulkę i czuł, jak prażące niemiłosiernie słońce spieka mu twarz na czerwono.

- Kochanie, dojdźmy do tego zakrętu i tam chwilę odpoczniemy. Proszę... - podszedł do Eve i usiłował objąć ją niezdarnie, aby dodać jej otuchy. Jednak dziewczyna prychnęła gniewnie i odsunęła się.

Reklama

- James, proszę cię, ja nie daję rady! Jest ponad 40 stopni w słońcu, a my idziemy już od pół godziny. To bez sensu!

A co w takim razie mieliśmy robić? Co ma sens? Czekanie na słońcu w zamieniającym się w piekarnik wozie? - pomyślał chłopak, ale wolał nic nie mówić. Był zły sam na siebie. Zawiódł ich oboje. Nie przyszło mu do głowy, żeby zatankować, gdy przed godziną przejeżdżali przez miasteczko. I oto benzyna skończyła się im w najgorszym z możliwych momentów.

Widział gniew w oczach Eve i nie wiedział, co ma powiedzieć. Było mu ogromnie głupio. Chciał wrócić na piechotę do tego miasteczka i kupić tam benzynę, poprosić kogoś o podwiezienie do zostawionego na poboczu samochodu, a potem kontynuować randkę. Tylko czy dziewczyna jeszcze miała na to ochotę? Z jej miny wynikało, że raczej nic z tego nie będzie.

Koszmar na autostradzie

I wtedy zza zakrętu wyłonił się brązowy ford pinto. James poczuł przypływ otuchy i zaczął wymachiwać rękoma, chcąc zatrzymać auto. Eve uśmiechnęła się z ulgą widząc, że samochód zwalnia - byli uratowani! Dość już miała morderczego marszu, nierozgarniętego chłopaka i dzisiejszego dnia. Postanowiła, że gdy tylko kupią trochę benzyny od tych ludzi, natychmiast każe odwieść się do domu.

James szedł z uśmiechem w stronę zaparkowanego na pasie awaryjnym auta. Widział, jak otwierają się drzwi od strony kierowcy i z wozu wysiada pospiesznie wysoki, chudy, łysiejący mężczyzna.

- Cześć! - zawołał do niego chłopak. - Czy mógłbyś mi pomóc...

Nagle usłyszał krzyk Eve. I wtedy uświadomił sobie, że facet mierzy w niego z rewolweru. Odruchowo wyciągnął przed siebie rękę, tak jakby chciał zasłonić się przed kulą...

Dziewczyna krzyczała i nie mogła przestać. Sparaliżowana przerażeniem patrzyła, jak twarz i głowa Jamesa eksplodują w potokach krwi. Kierowca brązowego pinto władował w chłopaka cały magazynek! Każdy z dziewięciu strzałów rozbrzmiewał w jej głowie niekończącym się echem. Nie miała siły uciekać, stawiać oporu - przerażenie całkowicie sparaliżowało nastolatkę, gdy mężczyzna brutalnie złapał ją i zaciągnął do wozu. Z nogi spadł jej pantofel i stopą szorowała po chropowatym asfaltowym podłożu, zostawiając za sobą smużkę krwi...

Znalazła się w dusznym, gorącym wnętrzu samochodu. Patrzył na nią siedzący w środku pasażer, niedogolony mężczyzna o kręconych włosach. Cuchnął alkoholem, papierosami i potem. Ten, który zabił jej chłopaka, usiadł za kierownicą i wóz ruszył z miejsca.

Mężczyzna coś do niej mówił - czuła jego palce rozpinające jej bluzkę. Zdarł z niej dżinsowe spodenki; gumka od majtek strzeliła ją boleśnie w biodro, gdy szarpnął je jednym silnym ruchem. Leżała, porażona strachem i zobojętniała na wszystko, na rozgrzanym tylnym siedzeniu ze skaju, patrząc na ledwo widoczne zza zakurzonej szyby niebo. Samochód gładko sunął przed siebie, a ona czuła na swojej szyi drapiącą szczecinę, ciężar męskiego ciała i ból w kroczu.

On ją gwałcił. Boleśnie i brutalnie. Raz za razem.

- Już masz dość? To zejdź z laluni, proszę - jak przez mgłę usłyszała kilka minut później głos kierowcy.

- Bujaj się, jeszcze nie skończyłem - wysapał leżący na niej mężczyzna; jego oddech czuć było cebulą i smażonym kurczakiem.

- Wiesz, że tego nie lubię, bo jestem zazdrosny! Złaź z niej!

- Odczep się! - warknął gwałciciel.

Eve nagle poczuła, że auto gwałtownie hamuje. Przygniatający ją facet, przeklinając pod nosem, zsunął się z niej. Po chwili dziewczyna została brutalnie wyciągnięta z wnętrza wozu i ciśnięta na ziemię. Z ulgą odetchnęła świeżym powietrzem. Pod policzkiem miała rozpalony asfalt. Usiłowała podnieść głowę i wtedy ujrzała, jak kierowca celuje do niej z rewolweru. Tego samego, z którego zastrzelił Jamesa. Sześć kul. Sześć strzałów. Wszystkie śmiertelne.

Sobie przeznaczeni

Spojrzeli sobie w oczy i już wiedzieli, że Bóg, szatan, bądź też ktokolwiek inny stworzył ich dla siebie. 29-letni, szczerbaty, brzydki, nadpobudliwy, niedorozwinięty umysłowo homoseksualista i równie szpetny 40-letni, na wpół ślepy, niedomyty i niedogolony bezdomny, gustujący w seksie ze zmarłymi kobietami. Gdzie spotkali się ci "uroczy" chłopcy? W przytułku dla bezdomnych, w Jacksonville na Florydzie (USA). A dokładniej w kolejce po darmową zupę.

Zadziałała osobliwa magia: chwila bełkotliwej rozmowy, błysk w oszalałym oku, odrobina feromonów z wyraźną domieszką dawno niemytego ciała - i po spożyciu darmowego posiłku Henry Lee Lucas poszedł z zakochanym w nim Ottisem Toole'em prosto do jego domu. Henry poznał rodzinę swojego nowego przyjaciela - jego matkę, ojczyma, resztę rodziny, nawet żonę. Panowie nie tracąc czasu zaczęli wymieniać się czułościami i obłapiać na oczach zobojętniałej na cokolwiek, równie szalonej rodziny Toole'a, aby wreszcie położyć się na łóżku i oddać się prawdziwej, męskiej, powiedzmy, "przyjaźni".

Tak wyglądał początek niecodziennego patologicznego związku obydwu mężczyzn, gdzie miłość mieszała się z nienawiścią, normalność z szaleństwem, a wszelkie prawa i zasady straciły znaczenie. Ich wspólna życiowa droga szybko przemieniła się w szlak śmierci, prowadzący przez całe Stany Zjednoczone.

Chłopak z piekła rodem

Henry Lee Lucas urodził się 23 sierpnia 1936 roku w niewielkiej miejscowości Blacksburg, w stanie Wirginia (USA). Jego rodzina zajmowała nieduży, zaniedbany budynek, bez prądu i bieżącej wody, znajdujący się na peryferiach. Matka Henry'ego, Viola, uprawiała najstarszy zawód świata. Nie przeszkadzało jej to jednak mieszkać z kalekim mężem, Andersonem (stracił w wypadku obie nogi), alfonsem o imieniu Bernie, który naganiał jej klientów prosto do domu, oraz dziewięciorgiem dzieci.

Anderson pędził bimber, który pił, aby nie słyszeć krzyków i pretensji wiecznie niezadowolonej żony. Viola przyjmowała chętnych na jej usługi facetów na oczach dzieci. Kiedy mały Henry nie chciał patrzeć, co robi jego matka z obcym mężczyzną, dostawał takie lanie, że lądował w szpitalu. Prawdopodobnie ciągłe bicie dziecka przez matkę i jej alfonsa zapoczątkowało u chłopca rozwój choroby psychicznej. Zaczął bowiem słyszeć jakieś dziwne głosy. Aby je zagłuszyć, popijał pędzony przez ojca bimber. W ten sposób wpadł w alkoholizm jeszcze przed ukończeniem dziesiątego roku życia. A jeśli dodać do tego, że malca wysyłano do szkoły w przebraniu dziewczynki - matka była bowiem ciekawa, czy zrobi to wrażenie na innych ludziach - mamy już zupełny obraz koszmaru, jakim było dzieciństwo Henry'ego. Podobno zachowało się kilka zdjęć, na których widać późniejszego seryjnego mordercę i kanibala na szkolnym podwórku, ubranego w sukienkę.

Nastoletni Henry po zakończeniu edukacji (rzucił szkołę po piątej klasie) nieoczekiwanie zaprzyjaźnił się z Bernim. Alfons wprowadził go w tajniki masturbacji, nauczył też chłopaka, jak uprawiać seks ze zwierzętami zarówno żywymi, jak i martwymi oraz jak je dręczyć i zabijać. Jego zachowanie stawało się coraz bardziej bestialskie. Chłopcu po jakimś czasie nie wystarczały już zwierzęta i, aby zaspokoić popęd płciowy, zaczął regularnie gwałcić młodszego brata.

Wiele lat później przechwalał się, że pierwszego zabójstwa dokonał w wieku lat 14. Ofiarą miała być siedemnastoletnia dziewczyna, ponoć spotkana przez niego na przystanku autobusowym. Lucas ogłuszył ją, a następnie odciągnął ciało w ustronne miejsce. Tam usiłował zgwałcić swą ofiarę. Gdy nastolatka odzyskała przytomność, bił i dusił ją tak długo, aż umarła. Późniejsze śledztwo nie potwierdziło jednak tej opowieści.

Po śmierci ojca, który zamarzł po pijanemu podczas śnieżycy, Henry opuścił dom. Tułał się po okolicznych miastach, gdzie wielokrotnie dopuszczał się rozmaitych przestępstw. W jednej z bójek stracił oko, nie osłabiło to jednak jego skłonności do łamania prawa. Zaliczył też kilka pobytów w poprawczaku, które go jeszcze bardziej zdemoralizowały, a potem krótką odsiadkę w więzieniu.

Miał 23 lata i mieszkał u siostry w Michigan, gdy Viola przypomniała sobie o swym synu. Żądała, aby wrócił do obskurnego domu i zaopiekował się starą, schorowaną matką. Siostra zaaranżowała spotkanie Henry'ego z rodzicielką. Sielanka nie trwała jednak długo. Zaledwie po kilku godzinach libacji alkoholowej Viola pokazała chłopakowi, na co jeszcze ją stać - chwyciła za kij od szczotki i złamała go na głowie syna. W młodym mężczyźnie zawrzało. Zamroczony whisky uderzył matkę, jak sam utrzymywał podczas śledztwa, w kark. Starsza kobieta upadła nieprzytomna. Wówczas Henry jakby otrzeźwiał - uświadomił sobie, że ma w ręce nóż, zaś z poderżniętego gardła matki leje się krew. Spanikowany uciekł. Lecz przedtem ją zgwałcił. Żywe kobiety go nie pociągały. Zdecydowanie wolał seks z trupami.

Okazało się jednak, że Viola przeżyła atak syna. Parę godzin później znalazła ją córka i wezwała pomoc. Kobietę przewieziono do szpitala, gdzie zmarła po dwóch dniach. Policja rozpoczęła poszukiwanie Lucasa. Schwytano go po niespełna tygodniu, postawiono przed sądem i skazano na nie mniej niż 20, a nie więcej niż 40 lat więzienia.

Obłęd i śmierć

Gdy Henry znalazł się za kratami, nastąpił nawrót choroby psychicznej. Tym razem w jego głowie rozbrzmiewał głos matki. Viola wzywała go do siebie, zachęcając do odebrania sobie życia. Posłuszny syn dwukrotnie usiłował skończyć ze sobą. Pierwszy raz przeciął sobie żyły na przedramionach, za drugim razem zranił się w brzuch. Uratowano go, po czym trafił do Stanowego Szpitala dla Psychicznie Chorych w stanie Iowa. Badający go tam lekarze nie mieli żadnych wątpliwości - w ich ręce trafił nie tylko sadysta i zboczeniec seksualny, ale i groźny psychopata, przejawiający skłonności samobójcze. Intensywna kuracja farmakologiczna, jaką mu przepisano, trwała ponad cztery lata. W tym czasie Henry poddawany był m.in. elektrowstrząsom. Niestety, te zabiegi niewiele pomogły. Mężczyzna wrócił do więzienia w jeszcze gorszym stanie.

W 1970 roku upłynął termin odsiadywania przez Henry'ego połowy minimalnego wymiaru kary. Więzień stanął przed specjalną komisją penitencjarną, mającą stwierdzić, czy może przedterminowo opuścić więzienie. Jakimś cudem przekonał jej członków, że zmienił się i nie będzie już wchodził w konflikt z prawem. Zaważyła opinia biegłego psychologa, który stwierdził, że osadzony nie zagraża już społeczeństwu. Poza tym zakład karny, w którym odbywał wyrok, był przepełniony. I tak oto matkobójca znalazł się na wolności. Jednak już po roku wrócił za kratki. Skazano go za próbę uprowadzenia piętnastolatki oraz nielegalne posiadanie broni, kolidujące z warunkami przedterminowego zwolnienia.

Po czterech latach opuścił zakład karny. Mimo spędzenia łącznie kilkunastu lat za kratkami, jednego udowodnionego zabójstwa, szeregu innych popełnionych przestępstw, stwierdzonych zboczeń seksualnych, choroby psychicznej i zamiłowania do nekrofilii Henry sprawiał wrażenie, jakby chciał powrócić na łono społeczeństwa. Usiłował ułożyć sobie życie osobiste. Przez jakiś czas mieszkał z siostrą Wandą. Rodzinna sielanka jednak skończyła się, kiedy kobieta oskarżyła brata o molestowanie jej nieletniej córki.

Identyczna historia przydarzyła się także w czasie jego trwającego raptem rok małżeństwa. Gdy żona Henry'ego, wdowa po jednym z kuzynów, przyłapała męża dobierającego się do pasierbic, mężczyzna zdecydował się opuścić nową rodzinę. Wyruszył przed siebie, odwiedzając rozsiane po całych Stanach Zjednoczonych rodzeństwo. Podejmował dorywcze prace, miewał nawet romanse - nie mógł jednak nigdzie zagrzać długo miejsca. Wreszcie pojechał na Florydę, rozpoczynając tym samym najbardziej krwawy okres w swoim życiu.

Zły od zawsze

Ottis Elwood Toole przyszedł na świat w Jacksonville na Florydzie 5 marca 1947 roku. Ojciec opuścił dom, kiedy chłopak miał 10 lat. W rodzinie panowały dość specyficzne obyczaje religijne. Jak stwierdził sam Ottis, kiedy się wierzy w Boga, trzeba też wierzyć w diabła. Kiedy zaś wierzy się w diabła, siłą rzeczy należy też uznawać istnienie Boga. Matka chłopaka, niestroniąca nigdy od alkoholu, była religijną fanatyczką, zaś babcia praktykowała satanizm. Malec towarzyszył jej w wyprawach na pobliski cmentarz, skąd kobieta wykradała zwłoki, potrzebne do rytuałów sekcie, w której aktywnie działała. Plotki głoszą, że członkowie tego zgromadzenia żywili się także ludzkim mięsem, a każdy sabat kończył się seksualną orgią.

Dziecięca fascynacja ogniem z wiekiem rozwinęła się w piromanię. Nie było to zresztą jedyne odstępstwo Ottisa od normy. Testy na inteligencję dowodziły, że jego IQ kształtuje się na poziomie między 75 a 84 punktów - górna wartość stanowi granicę upośledzenia umysłowego. Przejawiał zaburzenia znane dziś jako ADHD. Jakby tego mało, szczegółowe badania ujawniły u chłopca poważne uszkodzenia systemu nerwowego. Złe funkcjonowanie czołowego oraz limbicznego płata mózgu wywoływało ataki padaczki i omdlenia. Mało? Do tego dochodził homoseksualizm oraz skłonność do transwestytyzmu, zachowania uważane wówczas za dewiacje. Nic więc dziwnego, że młody Toole trafił do szkoły specjalnej, a wśród kolegów nie cieszył się zbytnią sympatią.

Odrzucony przez konserwatywną społeczność i spotykający się z nieukrywaną niechęcią mieszkańców miasteczka Ottis zaczął pić i eksperymentować z narkotykami. Z nudów podpalał, co się dało, a gdy potrzebował pieniędzy na whisky, prostytuował się, przebrany za kobietę. Musiał to być iście kuriozalny widok - wysoki na 180 cm wzrostu, chudy, szczerbaty, o ogólnie odpychającej fizjonomii mężczyzna, spacerujący na poboczu drogi w sukience i na wysokich obcasach. O dziwo, nie narzekał na brak chętnych na swoje wątpliwe wdzięki.

W pewnym momencie swojego życia zniknął z rodzinnej miejscowości na kilka lat. Zbiegło się to ze znalezieniem zmasakrowanych zwłok komiwojażera, rozjechanych kilkakrotnie na pobliskiej drodze. Dochodzenie przeprowadzone po wielu latach, gdy Ottis siedział już w więzieniu, wykazało, że to on ponosił odpowiedzialność za tę zbrodnię. Tymczasem jednak policja nie mogła ustalić zabójcy.

Później Toole powrócił do Jacksonville. Policja podejrzewała go o cztery zabójstwa, choć formalnie nie postawiono mu żadnych zarzutów. Ottis ożenił się i prowadził zwyczajne, proste życie wraz z małżonką, teściową i jej aktualnym mężem, a także siostrzeńcem i siostrzenicą. Jednak nadpobudliwość i zamiłowanie do łamania prawa chwilami dawały znać o sobie. Ottis bił i wyzywał żonę, a gdy potrzebował pieniędzy, zarabiał jako męska prostytutka. Jeśli nie miał forsy, chadzał na darmowe zupki do miejscowego przytułku dla bezdomnych.

Jedna z wizyt w tym miejscu, jak już wiemy, okazała się dla niego przełomowa...

Mordowali i gwałcili

Ta "sielanka" w domu Ottisa trwała dość długo. Żona przeniosła się do sąsiadów, aby nie przeszkadzać mężowi w jego romansie z Henrym, ten zaś stał się niemal pełnoprawnym członkiem rodziny Toole. Lucas w chwilach wolnych od amorów ze swym kochankiem uwodził jego kilkunastoletnią, niedorozwiniętą umysłowo siostrzenicę, Becky Powell. Panowie od czasu do czasu podejmowali dorywcze prace, lecz głównie siedzieli w domu bez konkretnego zajęcia. Czasem brali auto i znikali na wiele godzin. Nikt nie pytał, gdzie byli i co robili.

A w tym czasie obaj przyjaciele rozbijali się autem po okolicznych stanach, rabując, gwałcąc i zabijając. Bawili się przy tym wyśmienicie. Nawiasem mówiąc, z wiekiem skłonności homoseksualne Toole'a jakby przesunęły się nieco w kierunku biseksualizmu. Pociąg do mężczyzn nie przeszkadzał mu w zawarciu małżeństwa, a związek miłosny z Henrym Lucasem z całą pewnością nie nosił cech monogamii. Obaj przestępcy gwałcili swoje ofiary, głównie kobiety. To świadczy o kompletnym zamęcie panującym w głowie Ottisa.

Ofiary śmiercionośnego duetu to bankowcy, włóczędzy, samotne kobiety, które miały pecha i zepsuło im się auto na drodze, sprzedawcy oraz autostopowicze, jak opisana na początku tekstu nieszczęsna dwójka nastolatków, którym zabrakło benzyny na autostradzie I-35. Obaj psychopaci mordowali najczęściej w odludnych miejscach. Posługiwali się bronią palną, nożami, łyżką do opon - Henry wiele lat później przyznał, że mnóstwo ofiar zadusił także gołymi rękoma. Gdy przestępcy nie mieli czasu, aby zatrzymać się i zamordować autostopowicza, którego dopadli, po prostu rozjeżdżali go samochodem. Ottis zeznał po latach, że zabierali każdego liczącego na podwiezienie podróżnego. Najchętniej zapraszali do swego wozu kobiety.

Henry przechwalał się, że żadna z tych osób nie przeżyła. Wszystkie zabił, a po śmierci wykorzystał seksualnie. Nazywał je "darmowym lunchem". Jedną z jego ofiar odnaleziono w szczerym polu. Kobieta miała ponad trzydzieści ran od noża, ponadto morderca rozpruł ją od klatki piersiowej po łono oraz głęboko poranił w ramiona.

Mężczyźni nierzadko sami udawali autostopowiczów, a gdy litościwy kierowca zabierał ich do samochodu, mordowali niespodziewającą się niczego złego ofiarę. Znalezienie wozu nie stanowiło problemu dla zbrodniczego tandemu. Gdy kończyło im się paliwo bądź pojazd psuł się, zdobywali nowy, kradnąc go lub mordując właściciela. Po dokonaniu zbrodni najczęściej jechali do następnego stanu. Policja obliczyła, że "zaliczyli" niemal wszystkie ze stanów USA, w każdym z nich zabijając co najmniej po pięć osób.

Źródła przedstawiające zbrodnie Henry'ego i Ottisa podają opis napadu na sklep nocny w stanie Georgia. Henry sterroryzował sprzedawczynię pistoletem kaliber 22, po czym zabrał na zaplecze i tam skrępował sznurem. W tym czasie jego kompan opróżniał kasę z utargu. Lucas miał ostrzec kobietę, że jeśli nie będzie cicho, to ją zabije. Ta jednak nie posłuchała, więc ją zastrzelił. Potem została jeszcze zgwałcona przez Toole'a. Przesłuchiwany później Henry podkreślał, że zawsze ostrzegał swoje ofiary, iż je zgładzi, jeśli nie będą się zachowywać tak, jak on im każe. Tym miał różnić się od towarzysza, który uśmiercał bez uprzedzenia. Jak stwierdził Lucas, czyniło to jego kochanka najgorszym mordercą na świecie.

Tajemnicza sekta

Nie do końca wyjaśnionym epizodem w życiu obu mężczyzn było ich rzekome spotkanie z Donem Meterikiem, tytułującym się przywódcą satanistycznej sekty, znanej jako "Ręka śmierci". Władzom nie udało się nigdy natrafić na jej trop. Prawie nic o niej nie wiadomo. Być może w ogóle nie istniała, a Henry i Ottis wymyślili ją sobie, aby wykreować się na prawdziwe potwory w ludzkiej skórze czy znaleźć usprawiedliwienie dla zabójstw małych dzieci oraz praktyk kanibalistycznych, jakich się dopuszczali. Ale inni seryjni mordercy, jak David Berkowitz ("Syn Sama") czy Charles Manson także wspominali o owej sekcie w swoich zeznaniach.

Don Meterik miał zaproponować Lucasowi i Toole'owi pracę. Chciał, aby mordowali wskazanych przez niego ludzi na potrzeby rytualnych obrzędów jego grupy. Zbrodniarze zgodzili się bez wahania, tym bardziej, że za każdą ofiarę obiecano im aż 10 tysięcy dolarów. Lecz przedtem obaj powinni spełnić jeden warunek - sami musieli stać się członkami satanistycznego bractwa. W tym celu przyjechali na jedno z bagnisk na Florydzie, aby przejść inicjację. Polegała ona na tym, że mieli zabić wskazanego mężczyznę i tym samym udowodnić swą lojalność i przydatność. Mordercy zwabili przeznaczonego na ofiarę człowieka obietnicą wspólnego wypicia alkoholu. I gdy ten pociągał łyk whisky z butelki, Henry poderżnął mu gardło. Zwłoki zostały potem upieczone i zjedzone przez członków sekty.

Ottis, który po aresztowaniu chętnie przyznał się do kanibalizmu - choć formalnie nie przedstawiono mu tego zarzutu - opisał jedną z takich uczt. Szczególnie przypadł mu do gustu gulasz z męskich narządów płciowych, przyrządzony według starodawnego przepisu. A jego ulubionym przysmakiem były świeżo obcięte jądra. Zachwycał się, że obtoczone w panierce i usmażone w niewielkiej ilości tłuszczu są bardziej kruche niż prażone kasztany.

Z kolei Henry opowiadał śledczym, że przez kilka tygodni odbywał coś w rodzaju szkolenia. Członkowie sekty uczyli go, jak zabijać i jakie techniki stosować, by dopaść upatrzoną ofiarę. Obaj mężczyźni po jakimś czasie wyruszyli w trasę - mieli wyszukiwać i porywać dzieci oraz młode kobiety na potrzeby satanistów. Gdy widzieli śpiącego samotnie malucha w aucie zaparkowanym przy centrum handlowym, zabierali go. Można łatwo domyślić się, co działo się z porwanymi ludźmi. Podobno sekta wykorzystywała ich do rytualnych czarnych mszy oraz kręciła z nimi filmy pornograficzne. Nie wiadomo jednak, ile w tych wyznaniach jest prawdy, a ile urojeń chorych umysłów.

Rozstanie kochanków

Matka Toole'a zmarła w 1981. Ottis i Henry zaopiekowali się dwójką nieletnich siostrzeńców, Frankiem i Becky Powellami. Zapakowali dzieci do auta, po czym wyruszyli z nimi w podróż do Kalifornii. Teraz rodzeństwo, nieświadome popełnianych przez wujka i jego kompana zbrodni, towarzyszyło mordercom w ich eskapadach, traktując całą wyprawę jako wspaniałą przygodę. Mężczyźni często zostawiali je w samochodzie, a sami w tym czasie dokonywali zabójstw czy napadów. Następnie wracali do wozu i - jak gdyby nic się nie stało - jechali dalej. W końcu dzieci zaczęły jednak tęsknić za domem. Przestępcy sprzedali auto i cała grupa pociągiem oraz autostopem powróciła do Jacksonville. Wkrótce potem Toole trafił do szpitala, Lucasa zaś zatrzymano w związku z kradzieżą samochodu. Franka i Becky odesłano do ich biologicznej matki. Gdy ta popełniła samobójstwo, nastolatki trafiły do przytułku dla dzieci na Florydzie. Chłopiec pozostał już w sierocińcu, a dziewczynka przy pomocy Henry'ego zdołała się stamtąd wymknąć.

Z czasem Henry, który już wcześniej interesował się Becky, zaczął z nią otwarcie romansować. Nie spodobało się to jego zazdrosnemu kochankowi i ich homoseksualny związek dobiegł końca. Lucas zabrał dziewczynę, wsiadł do auta i oboje wyjechali do Kalifornii.

Pozostawiony samemu sobie Ottis zaczął zabijać bez opamiętania. Nim trafił do więzienia za zabójstwa, zamordował i spalił liczącego 64 lata George'a Sonneberga w jego własnym domu. Także inna jego ofiara, 19-letnia Ada Johnson, została zgładzona w swym mieszkaniu. Toole'owi przypisuje się również porwanie i zabójstwo 6-letniego chłopca, Adama Welsha. Odnaleziono jedynie jego odciętą głowę, resztę ciała prawdopodobnie zjadł sprawca zbrodni.

Dawny kochanek Henry'ego czekał na proces w areszcie. Został poddany badaniom psychiatrycznym. Lekarze opisali go jako osobowość skrajnie emocjonalną, działającą bez namysłu, pod wpływem impulsu. Wykluczyli tym samym jego zdolność do działania z premedytacją oraz umiejętność rozróżniania dobra od zła. Ponadto stwierdzono u niego uszkodzenia centralnego systemu nerwowego, uzależnienie od narkotyków i brak kontroli nad własnym zachowaniem. To wszystko zaważyło na wyroku, jaki zapadł w sprawie Ottisa. Biorąc pod uwagę jego niepoczytalność, sąd skazał go na sześć wyroków dożywotniego więzienia.

Urok Zachodniego Wybrzeża

Po kilku miesiącach, podczas których Henry dokonał co najmniej jednego morderstwa na potrzeby "Ręki śmierci" oraz szeregu kradzieży, dotarł wraz z Becky do Kalifornii. Oboje czuli się zmęczeni i przygnębieni, nie powodziło im się w nowym miejscu najlepiej. Lucas pierwotnie planował osiąść tu na stałe, a także zalegalizować swój związek z siostrzenicą Ottisa. Tymczasem para przemieszczała się z miasta do miasta, najmując się do dorywczych prac i bezskutecznie szukając miejsca, gdzie mogłaby zamieszkać. Dziewczyna nie była zadowolona i coraz częściej wspominała o powrocie na Florydę.

Dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności włóczęgami zainteresował się właściciel niewielkiego sklepu w jednej z miejscowości na Zachodnim Wybrzeżu. Za wyżywienie i dach nad głową Henry zgodził się pracować u niego jako konserwator. Po jakimś czasie oboje z Becky zamieszkali u Kate Rich - staruszki, która dała im dach nad głową w zamian za opiekę nad domem i cotygodniowe zakupy.

Spotkanie człowieka, który okazał się pastorem kongregacji religijnej, zwanej "Domem Modlitwy", było przełomowym momentem dla ich związku. Henry pracował dla wspólnoty, wykonując drobne remonty, zaś jego dziewczyna zaprzyjaźniła się z Kate Rich. Mało tego - polubiła etyczne wartości, jakie reprezentowało zgromadzenie. Nawróciła się na chrześcijaństwo, stała się głęboko wierząca; zapragnęła żyć moralnie i wyznać grzechy, jakie popełniła, chciała zostawić za sobą ponurą przeszłość. Nie spodobało się to Henry'emu. Becky coraz częściej trapiły wyrzuty sumienia w związku z tym, że w przeszłości sama kilkakrotnie złamała prawo. Zaczęła naciskać na narzeczonego, aby wrócili do Jacksonville i oddali się w ręce policji. Lucas słuchał jej z niepokojem - to już nie była jego dawna kochanka. Zmiana charakteru dziewczyny spędzała mu sen z powiek. Nie miał już pewności, czy Becky nie opowie policji o zbrodniach, jakie popełnił.

Wreszcie któregoś dnia kazał jej spakować się oświadczając, że wracają na Florydę. Becky posłuchała go i oboje opuścili "Dom Modlitwy". Z braku własnego samochodu poruszali się autostopem. Nie ujechali jednak daleko, gdy wybuchła między nimi ogromna awantura. Henry był pijany - nie mogąc znieść narzekań narzeczonej, w którymś momencie wydobył nóż i zabił ją. Potem zgwałcił stygnące ciało, a następnie rozczłonkował je i zapakował do kilku toreb. Postanowił wrócić do kongregacji i pracy w sklepie. Na pytania, co stało się z siostrzenicą Ottisa, odpowiadał, że zostawiła go dla jakiegoś kierowcy.

Zniknięcie dziewczyny zaniepokoiło Kate Rich. Starsza pani wciąż indagowała Henry'ego, co naprawdę przydarzyło się Becky. Ten, nie mogąc znieść szczegółowych pytań swej gospodyni, zamordował ją. Zgwałcił ciało staruszki, pokroił na części i spalił w piecu. Miał świadomość, że tym samym jego dni w "Domu Modlitwy" dobiegły końca. Niepostrzeżenie opuścił więc kongregację i wyjechał z Kalifornii. Zaczął robić to, co lubił i umiał najlepiej - przemieszczając się autem po kraju kradł, zabijał i gwałcił.

Koniec horroru

Henry wpadł w 1983 roku pod zarzutem nielegalnego posiadania broni. Pobyt w celi aresztu rozwiązał mu język i zaczął opowiadać, co zrobił z Becky i Kate Rich. Po ujawnieniu przez niego okoliczności śmierci obu kobiet wypadki potoczyły się błyskawicznie. Prokuratura natychmiast rozpoczęła dochodzenie. W tym czasie mężczyzna przyznał się do popełnienia także innych przestępstw. W krzyżowy ogień pytań wzięto przebywającego już w więzieniu na drugim krańcu Stanów Zjednoczonych Ottisa Toole'a. Ten nie dość, że potwierdzał słowa swego dawnego partnera, to jeszcze dorzucał wiele nowych szczegółów.

Do jesieni 1983 roku ustalono, że morderczy duet jest odpowiedzialny za niemal 70 nierozwiązanych dotychczas przypadków morderstw. Półtora roku później liczba ta zwiększyła się aż do 90. Policja i agenci FBI przeczesywali niemal całe Stany Zjednoczone, szukając miejsc, w których miały znajdować się zwłoki ofiar. Liczba zabójstw, podana przez Henry'ego i potwierdzona przez jego dawnego towarzysza, w pewnym momencie przekroczyła 600!

W tym czasie Henry kilkakrotnie odwoływał swoje zeznania twierdząc, że świadomie mataczył i przypisał sobie zbrodnie, których sprawcy lub sprawców nigdy nie odkryto. Udowodniono mu dokonanie trzydziestu morderstw. Sąd skazał go na karę śmierci, datę egzekucji wyznaczając na 30 czerwca 1998 roku. Jednak na kilka dni przed dniem egzekucji ówczesny gubernator Teksasu, a późniejszy prezydent USA, George W. Bush, zawiesił wykonanie wyroku i zamienił go na karę więzienia. Było to spowodowane pojawieniem się nowych dowodów w sprawie jednego z morderstw, które przypisano Henry'emu.

Ottis w tym czasie już nie żył - 15 września 1996 roku zmarł na marskość wątroby w wieku czterdziestu dziewięciu lat. A jego wspólnik i dawny kochanek umarł na zawał 11 marca 2001 roku. Ironią losu można nazwać fakt, że ci, którzy nie znali litości w odbieraniu życia innym, odeszli z tego świata w wyniku chorób. Do dziś zagadką pozostaje, ilu tak naprawdę uśmiercili ludzi. Mordercom przypisuje się około 300 zabójstw. I choć nie wszystkie fakty zdołano zweryfikować, podobnie jak nie udało się do końca ustalić ostatecznej liczby ich ofiar, to jedno jest pewne. Henry Lee Lucas i Ottis Toole to najbardziej zbrodniczy duet w historii USA.

Zygmunt Gołąb

Śledztwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy