"Badał je" ginekologicznie...

Ginekolog-amator przeprowadzał "badania" kandydatkom do pracy w swoim biurze.

O molestowanie seksualne czterech kobiet, narażanie ich zdrowia i o fałszowanie dokumentów oskarżyła go lubelska prokuratura. Jacek S. był szefem jednej ze spółek z branży budowlanej. Mężczyzna podawał się za lekarza i "badał ginekologicznie" kandydatki do pracy.

Prokuratura zarzuciła Jackowi S., że podstępem doprowadzał do poddania się innej czynności seksualnej kobiety, które odpowiadając na ogłoszenie w prasie, zgłaszały się do jego firmy w poszukiwaniu pracy.

Jacek S., podając się za lekarza ginekologa, przeprowadzał badania ginekologiczne, które - jak twierdził - są potrzebne przed przyjęciem do pracy. Posługiwał się sfałszowanym dyplomem lubelskiej Akademii Medycznej, który świadczył o uzyskaniu przez niego II stopnia specjalizacji ginekologiczno-położniczej. Mężczyzna "badał" kobiety w swoim gabinecie. Według prokuratury, narażał je na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Reklama

W komputerze Jacka S. znaleziono filmy z "badań" nagrane przez telefon komórkowy. Mężczyzna przyznał się do stawianych mu zarzutów. - Nie potrafił wyjaśnić motywów swego postępowania - zaznaczyła Syk-Jankowska z lubelskiej prokuratury.

Policja zatrzymała Jacka S. w lipcu ub. roku w jego domu w jednej z podlubelskich miejscowości. W bagażniku jego samochodu policjanci znaleźli wówczas reklamówkę, w której były narzędzia medyczne, prześcieradło i rękawiczki jednorazowe.

Mężczyzna był tymczasowo aresztowany. W lutym wyszedł z aresztu po wpłaceniu 50 tys. zł kaucji. Grozi mu do 8 lat więzienia.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy