​Australijska plaga nietoperzy. Władze są bezradne!

Nietoperzy jest w mieście ponad 300 tysięcy. Wiszą na każdym drzewie i opanowały większość dużych budynków /YouTube
Reklama

"Chyba każdy australijski nietoperz przyleciał do Ingham" - mówi burmistrz Ramon Jayo. Szkoły są pozamykane, ludzie unikają wychodzenia na ulice, a helikoptery ratunkowe nie są w stanie lądować przy szpitalach!

Problemy w mieścinie na północno-wschodnim wybrzeżu Australii pojawiły się pod koniec stycznia wraz z przybyciem pierwszych nietoperzy z rodziny rudawkowatych. Przepadające wręcz za owocami stadne stworzenia zjawiły się w Ingham całymi tysiącami dostatecznie komplikując życie jego mieszkańców. 

Powód inwazji? Poszukiwanie nowych kryjówek w celu stworzenia kolonii rozrodczych. Latające ssaki często wykorzystują do tego celu istniejące struktury, takie jak jaskinie lub opuszczone budynki. W przypadku Ingham nietoperze za cel obrały przedszkola, szkoły i szpitale - miejsca, gdzie nie brakuje przestrzeni i zawsze panuje ta sama temperatura.

Niespodziewana wizyta kilku tysięcy rudawkowatych zapewne byłaby jeszcze do opanowania, gdyby nie fakt, że po dosłownie kilku dniach dołączyli do nich kuzyni. Ingham opanowały aż cztery różne gatunki nietoperzy!

Obecnie wielkość ich populacji ocenia się na ponad 300 tysięcy osobników. Plaga dosłownie nabrała biblijnych rozmiarów! Lokalne media co chwilę informują, że przez Ingham przechodzą... nietoperzowe tornada! Nie brakuje też szkód materialnych - drzewa łamią się pod naporem tysięcy wiszących na nich gacków!

Reklama

Władze są bezradne, gdyż co chwila pojawiają się kolejne pokolenia latających ssaków. O jakichkolwiek przenosinach nie ma nawet mowy. Nietoperzy jest po prostu za dużo. Mieszkańcy, nawet jeśliby chcieli, nie mogą wziąć spraw w swoje ręce. Nietoperze nie tylko w Australii podlegają ścisłej ochronie.

Jedyną bronią, w którą mogą uzbroić się mieszkańcy jest cierpliwość. Według ekspertów nietoperze powinny zacząć szukać nowych kryjówek w okolicach... kwietnia. 

Wszyscy modlą się, aby latające stworzenia nie zaczęły przenosić chorób zakaźnych, zwłaszcza że w Ingham już zgłaszano przypadki pogryzienia przez piszczących i trzepoczących skrzydłami agresorów.  

11 lutego ogłoszono, że podjęte zostały próby "relokacji" nietoperzy, do których użyto między innymi materiałów pirotechnicznych. Niestety nie poinformowano jeszcze czy podjęte działania zakończyły się spodziewaną skutecznością. 

Normalne życie z setkami tysiącami nietoperzy jest ekstremalnie trudne, ale bez nich byłoby kompletnie niemożliwe. Jak przekonuje Amanda Wright z australijskiej organizacji zajmującej się ochroną dzikiej przyrody "kompletnie nie doceniamy tego, jak ważne są nietoperze". 

"Gdyby ich zabrakło, to moglibyśmy się równie dobrze spakować i na zawsze opuścić miejsca, w których sami mieszkamy".

ŹródłoAustralian Town Struggles to Cope with Bat Invasion of Biblical Proportions, Oddity Central

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nietoperze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy