Atrybuty prawdziwego mężczyzny

Edek - a właściwie pan Edek - przez całe lata właśnie w ten sposób zmagał się z plastikową zakrętką, odgradzającą jego przełyk od najczęściej wiśniowego nektaru. Ale z czasem zębów mu ubyło i mój znajomy koneser przeprosił się ze scyzorykiem. Odtąd zwykł mówić, że to po tym nożyku poznać można prawdziwego faceta...

Szwajcar od Ruskich

Scyzoryk męskim atrybutem? Coś na rzeczy niewątpliwie jest... Pamiętam własną fascynację z czasów później podstawówki "szwajcarami" - wielofunkcyjnymi sprężynowcami z czerwoną rękojeścią, w której poza nożem chowały się: korkociąg, nożyczki, piłka i bóg wie co jeszcze. Dostać owo cudo można było u Ruskich, na bazarze, ale wykonane z byle materiału dziadostwo psuło się, łamało i pękało. Chyba że ktoś miał więcej kasy i stać go było na zakup scyzoryków w sklepach myśliwskich - te najczęściej okazywały się niezawodne i kto wie, czy rzeczywiście nie robiono ich w Szwajcarii, na użytek tamtejszej armii...

Reklama

Fajka dla starszych

W każdym razie - sprawne czy nie, były scyzoryki w kieszeniach nie tyle męskim atrybutem, ile substytutem męskiej dojrzałości, aplikowanym sobie przez dorastających gówniarzy. Zresztą - identyczną rolę pełniły zapalniczki i papierosy, ostentacyjnie wkładane do kieszeni koszuli, czy - w przypadku pojedynczych szlugów - za ucho.

A skoro o kopceniu mowa: o ile scyzoryk był dla najmłodszych, starsi podkreślali - i nadal podkreślają - swoją męskość fajką lub cygarem. I robią to na tyle skutecznie, że kobieta ze zwieńczoną cybuchem rurką wydaje się zjawiskiem tyle nietypowym, co wręcz groteskowym.

Gnat dla faceta

"Prawdziwy facet bez rewolweru, jest jak dziwka bez gorsetu" - mawiali kowboje na Dzikim Zachodzie. I choć od tego czasu upłynęło kilkanaście dekad, miliony panów za oceanem "czują power" dopiero w towarzystwie urywającej głowę rusznicy. Zresztą męskie "parcie na gnata", to przypadłość multinarodowa. Kilka lat temu pewien policjant opowiadał mi historię faceta, który starał się o pozwolenie na broń palną. Gość przychodził na komendę ubrany w czarny prochowiec, pod którym ukrywał kaburę z pistoletem. Póki co atrapą, którą chciał wymienić na prawdziwą giwerę... "Wiem pan, laski szczały na widok Lindy w Sarze, który tak się nosił" - tłumaczył jednemu z gliniarzy. "Ja sam, jak zacząłem, od razu poczułem się większy, szerszy i silniejszy"... Facet, rzecz jasna, pozwolenia nie dostał.

Kolo z kredyt-kartą

"Skóra, fura i komóra" - to powiedzenie, uknute w połowie lat 90., odnosi się co prawda do nowobogackich biznesmenów, mam jednak powód, by je tu przywołać. Kiedyś z zaciekawieniem przyglądałem się grupie plastic-girls, gorąco dyskutujących na temat "swoich gości". "Prawdziwy facet, to kolo, który ma przy sobie kluczyki od super bryki, a w portfelu kartę kredytową bez dziennego limitu" - mówiła jedna z nich, nie pozostawiając wątpliwości, że jej kolo taki właśnie jest. Czy była w tym ironia i dystans, czy też wspomniana barbie raczyła koleżanki prawdami objawionymi? - nie wiem i nie bardzo mnie to obchodzi. Ale wizja, w której o poziomie mojej męskości ma decydować zawartość kawałka plastiku, wydaje mi się niepokojąca... A wam?

Marcin Ogdowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: facet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama