Ale demolka! Niezadowolony klient upokorzył dewelopera

Demolka mieszkania w wykonaniu niezadowolonego klienta /YouTube
Reklama

Problemy z deweloperami budującymi mieszkania szybko i niezbyt starannie znane są na całym świecie. Ostatnio głośnym echem odbił się przypadek pewnego mieszkańca Malezji, który wpadł w szał po tym, jak jego luksusowy apartament, okazał się niewystarczająco luksusowy...

Kuala Lumpur, stolica Malezji. Pewien mężczyzna kupuje apartament, za który płaci firmie Tropicana Corporation Berhad równowartość prawie 2 milionów złotych. Po wejściu do swojego nowego lokum, stwierdza jednak, że standard jaki otrzymał, nie jest wart swojej ceny. Dzwoni więc do dewelopera, by wyrazić swoje niezadowolenie, ale zostaje zignorowany. Wtedy postanawia wyrazić je w o wiele bardziej zdecydowany sposób.

- Prowadzimy firmy, by zarabiać, ale proszę, nie bądźmy dusigroszami. Sprzedajecie to jako luksusowe? Nieskazitelny gust, tak? Najwyższy poziom życia? I dajecie mi taką sofę? - wścieka się nie przedstawiający się z imienia i nazwiska właściciel apartamentu na filmie, który różnymi kanałami ekspresowo roznosi się w ostatnich dniach po sieci.

Reklama

Co najbardziej nie spodobało mu się w wykończeniu mieszkania? Poza meblami z niskiej półki, także nietypowy sposób zamykania przesuwnych drzwi (należy włożyć palec w malutki otwór i pociągnąć je do siebie), popękane płytki na podłodze czy zasłony w oknach, nie posiadające karnisza.

Rozczarowany klient-milioner, wyposażony w czerwoną farbę w spreju i wielki młot, przystępuje do akcji. Na czerwono zaznacza wszystkie niedoróbki, a młotem demoluje część apartamentu. Wszystko to poleca nagrywać telefonem, tak aby ze swojego nowego lokum zrobić "wirtualny salon sprzedaży" dewelopera, który pokaże potencjalnym klientom prawdziwą jakość jego usług.

Podczas ceremonii obecni są przedstawiciele firmy, których informuje, że odtąd jego misją będzie zniszczenie jej reputacji w odwecie za sprzedaż mieszkania urządzanego przez dusigrosza.

- To będzie wasz nowy showroom. Poczekajcie, aż zjawią się kupcy z Chin. Zobaczycie, co zrobią. Będzie jeszcze gorzej - odgraża się.

- Jest wiele sposobów, by obedrzeć kota ze skóry. Będziecie w wiadomościach, gazetach, wszędzie. Nie w Malezji, ale dotrze to i tam - zapewnia.

Kulminacją są końcowe sceny, gdy mężczyzna ubrany w kask i okulary ochronne zaczyna demolować apartament wielkim młotem. Najpierw niszczy szklany stół, rozbijając go na drobne kawałeczki, a następnie wyżywa się na marmurowych płytkach.

Co ciekawe, podkreśla także, że nie zamierza opuszczać mieszkania - zamierza tam mieszkać, by udostępniać 24 godziny na dobę partactwo, jakiego - jego zdaniem - dopuścił się deweloper.

Po tysiącach udostępnień na Facebooku i dziesiątkach tysięcy komentarzy, firma Tropicana opublikowała oficjalne oświadczenie. Stwierdza w nim, że mężczyzna na filmie nie jest właścicielem, lecz tylko jego przedstawicielem. Nadal trwają próby skontaktowania się z osobą, która widnieje na umowie w celu wyjaśnienia nieporozumień.

"Jesteśmy upokorzeni tym nieprzewidzianym zdarzeniem i przepraszamy wszystkich, którzy poczuli się dotknięci" - czytamy w oświadczeniu.

Jak i czy uda się rozwiązać ostatecznie sprawę - tego nie wiemy. Wiemy jednak, że to było najmocniejsze przesłanie dla międzynarodowej branży deweloperów, jakie widzieliśmy w ostatnich latach. Obietnice składane w kolorowych folderach nic nie kosztują, ale jeśli nie pokrywają się z rzeczywistością, to prędzej czy później trzeba się będzie zmierzyć z niezadowoleniem klientów. A to - jak widać - potrafi przybrać formy iście ekstremalne.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy