9-metrowy pyton złapany i... wypuszczony na wolność

Złapany pyton miał aż 9 metrów długości /WAHYUDI/AFP /East News
Reklama

Kilka dni temu pracownik plantacji oleju palmowego w Sungai Buluh, wiosce leżącej w granicach indonezyjskiej prowincji Riau natknął się na gigantycznego, 9-metrowego pytona. Początkowo planowano uśmiercić budzącą strach bestię, ale władze zadecydowały ostatecznie, że gargantuicznego gada spotka inny los...

21 września media w Indonezji poinformowały o tym, że jeden z mieszkańców dystryktu Bunuh, określony jedynie jako Amar, doniósł lokalnym służbom o niecodziennym znalezisku. 

Kilku pracujących na plantacji oleju palmowego mężczyzn w pewnym momencie usłyszało szelest w zaroślach. Po bliższym przyjrzeniu się, zobaczyli węża o przerażających rozmiarach.

Wystraszeni miejscowi w pierwszym odruchu chcieli zabić gigantycznego gada, ale wspomniany Amar wraz ze swoją rodziną zagrodził im drogę do zwierzęcia, ratując je tym samym od rychłej śmierci. 

Reklama

Wężowy wybawca wezwał na miejsce odpowiednie służby z Natural Resources Conservation Center (oryg. skrót BBKSDA), które zajęły się pytonem i przekazały go odpowiednim instytucjom współpracującym z Ratuszem w Pekanbaru, stolicy prowincji Riau.

Po przetransportowaniu, zbadaniu i zmierzeniu gada okazało się, że długość jego ciała wynosi aż 9 metrów, a waga 120 kilogramów. Obecność pytona w tamtym rejonie świata nie jest niczym specjalnym, ale taki rozmiar już tak. Eksperci ocenili wiek zwierzęcia na 30 lat

Pytony siatkowe, a do takiego gatunku należy znaleziony wąż, nie są co prawda chronione, ale autorzy Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem wspominają o nim w dokumencie jako o stworzeniu, któremu może w najbliższym czasie grozić drastyczny spadek populacji.

Władze postanowiły więc wypuścić węża na wolność. Zajęli się tym pracownicy BBKSDA, których przedstawiciel przyznał, iż było to nie lada przedsięwzięcie. 

- Musieliśmy nieść go na rękach wzdłuż rzeki przez około godzinę, przedzierając się przez zarośla - opowiada. - Dodatkowo cały czas padał deszcz. Nasza ekipa jednak nie poddała się i udało nam się przetransportować zwierzę w odpowiednie miejsce.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Indonezja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy