TalHotBlonde: Internetowy romans zakończony zbrodnią

Kiedy 46-letni Thomas Montgomery poznał przez internet 18-letnią Jessi, stracił dla niej głowę. Wtedy nic nie wskazywało, że wirtualny romans zakończy się zbrodnią.

Thomas Montgomery - mąż, ojciec dwojga dzieci - mieszkał z rodziną na przedmieściach Buffalo. Trapiły go problemy typowe dla mężczyzn w średnim wieku. Był znużony pracą i swoim wieloletnim związkiem, z całego serca pragnął, by jego życie znowu nabrało rumieńców. Gdy pewnego dnia usłyszał od znajomego o internetowym czacie, na którym można łatwo nawiązać kontakty z kobietami, postanowił spróbować, jak smakuje wirtualny flirt.

W połowie maja 2005 roku w tajemnicy przed żoną zarejestrował się w serwisie pod pseudonimem "MarineSniper" (snajper marynarki wojennej). Nigdy nie był snajperem - choć trzeba przyznać, że spędził wiele lat w wojsku i całkiem nieźle strzelał - nie brał jednak udziału w walce, ale jakie to miało znaczenie dla kobiet, z którymi zamierzał rozmawiać tylko w internecie? Od kolegów słyszał, że w sieci każdy może się podać za kogokolwiek. Dlaczego sam nie miałby spróbować?

Reklama

Krótko po tym, gdy po raz pierwszy zalogował się na czacie, na ekranie jego monitora pojawiło się okienko oznajmiające nadejście nowej wiadomości. Nadawcą była osoba o zachęcającym nicku: "TalHotBlond" (wysoka, seksowna blondynka).

- Poklikasz? - zapytała.

Montgomery wahał się tylko przez moment.

- Jasne - odpisał.

- Naprawdę nazywam się Jessi.

Montgomery uśmiechnął się.

- Miło mi cię poznać, Jessi. Ja jestem...

Zawahał się. Chciał, żeby jego imię kojarzyło się z młodym mężczyzną.

- ...Tommy - dokończył.

- Cześć, Tommy!

Po kilku minutach rozmowy Montgomery wiedział już całkiem sporo o nowej znajomej. Mieszkała w Wirginii Zachodniej, grała w drużynie softballowej, była bezpośrednia i bardzo śmiała. Montgomery zwrócił uwagę na to, jak nieustannie flirtowała i jak otwarcie rozmawiała z nim o seksie.

Był tylko jeden problem.

- Mam 18 lat - napisała w pewnym momencie Jessi. - A ty?

Montgomery domyślał się tego wcześniej, ale teraz wiedział już na pewno: flirtował z nastolatką. Zdławił narastające w nim wątpliwości i postanowił skłamać.

- Jesteśmy w tym samym wieku - odpowiedział.

I na wszelki wypadek potwierdził:

- Ja też mam 18 lat.

Internetowa znajomość szybko nabrała tak wytęsknionych przez Montgomery’ego rumieńców. Do jednej z wiadomości Jessi dołączyła kilka swoich zdjęć. Mężczyzna nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Na fotografiach widać było zgrabną blondynkę, która - zgodnie ze swoim internetowym pseudonimem - była seksowna jak diabli. A do tego nie wstydziła się eksponować swoich wdzięków.

- Teraz ty - napisała na czacie.

- Ja?

- Tak, ty, głuptasie. Teraz twoja kolej, żeby mi się pokazać.

Montgomery był w kropce. Spojrzał w lustro: pokaźnych rozmiarów łysina, niemodne okulary, wąsy i lekka nadwaga. Z pewnością nie zamierzał wysyłać dziewczynie swojego aktualnego zdjęcia. W końcu go olśniło. Rzucił się do szuflady ze starymi fotografiami i wyszperał jedną, pochodzącą z czasów miło wspominanej służby wojskowej. Wyszedł na niej całkiem nieźle, a poza tym, prezentując się w mundurze, uwiarygadniał zmyśloną historyjkę o rzekomym - rzecz jasna, bohaterskim - udziale w kilku misjach w Iraku.

Zeskanował zdjęcie i wysłał Jessi.

- To naprawdę ty? - ucieszyła się dziewczyna.

- Jesteś superprzystojny.

Montgomery od dawna nie czuł takiej radości - ani takiego podniecenia.

Flirt się wydał

46-letni mężczyzna szybko uzależnił się od wirtualnej znajomości. Całymi nocami siedział przy komputerze, korespondując z Jessi. Zaczął zaniedbywać pracę i rodzinę, bo liczyły się dla niego tylko chwile spędzone z kokietującą go nastolatką.

Ich relacja z dnia na dzień ewoluowała. Dzielili się swoimi najintymniejszymi przemyśleniami i sekretami, opowiadali o swoim życiu (Montgomery mocno je koloryzował, skwapliwie pomijając niewygodne szczegóły) i pragnieniach seksualnych. Wysyłali sobie nawet prezenty. Któregoś dnia Montgomery znalazł w liście seksowne kobiece majtki. Zachował je na pamiątkę, choć bardzo się obawiał, co się stanie, gdy znajdzie je żona...

Nawiązanie kontaktów intymnych było tylko kwestią czasu. Montgomery i Jessi zaczęli uprawiać wirtualny seks, masturbując się podczas pikantnych rozmów na internetowym czacie.
- Gdybym miał rozum, zakończyłbym wszystko na tamtym etapie - opowiadał później. - Ale to było dla mnie jak narkotyk. Codziennie potrzebowałem kolejnej dawki.

Romans na odległość pochłaniał cały wolny czas Montgomery’ego. Mężczyzna pogrążał się w osobliwym związku i snuł fantazje o rozpoczęciu nowego, szczęśliwego życia u boku Jessi, jakby zupełnie ignorował dzielącą ich różnicę wieku.

- Nigdy z nikim nie czułem się tak dobrze jak z tobą - napisał jej któregoś dnia

- Ja też cię kocham, Tommy - odpowiedziała, dodając na końcu zdania serduszko i uśmiech.

Sytuacja nie uległa zmianie przez kilka następnych miesięcy. Dopiero w marcu 2006 roku, blisko rok po poznaniu Jessi, Montgomery jeden jedyny raz stracił czujność i nie zamknął komunikatora, wyłączając komputer. Gdy nie było go w domu, z urządzenia skorzystała córka, która zobaczyła otwarte okienko programu, znalazła i przeczytała wiadomość od wirtualnej kochanki ojca. A następnie poinformowała o odkryciu matkę...

Żona Montgomery’ego zareagowała natychmiast. Najpierw urządziła mężowi awanturę, a kiedy dała już upust pierwszej fali złości... napisała list do Jessi. Dołączyła do niego zdjęcie całej rodziny i poinformowała, że "Tommy" nie jest żadnym 18-latkiem, bohaterem wojennym, tylko 46-letnim pracownikiem fabryki z dwójką dzieci na utrzymaniu!

- Jeśli mi nie wierzysz - dodała - możesz skontaktować się z kolegą mojego męża, który pracuje w tym samym miejscu. Z pewnością potwierdzi moje słowa.

 Na końcu listu zanotowała nazwisko 22-letniego Briana Barretta.

Nikt jej nie widział

Jessi o mało szlag nie trafił. W pełnych gniewu wiadomościach wyzywała Montgomery’ego od zboczeńców i groziła sądem.

- Między nami wszystko skończone! - poinformowała oschle.

Mniej więcej wtedy zaczęła regularnie korespondować ze wspomnianym Brianem Barrettem. Mężczyzna oczywiście potwierdził fakty podane wcześniej przez żonę Montgomery’ego, a że był przy tym bardzo współczujący i miły, Jessi zdecydowała się kontynuować przypadkową znajomość.

Natomiast porzucony ojciec dwójki dzieci nie mógł pogodzić się z utratą wirtualnej ukochanej, tym bardziej że Jessi - wiele na to wskazywało - związała się z jego kumplem. Między zatrudnionymi w jednym zakładzie mężczyznami regularnie dochodziło do spięć na tym tle. Wszyscy koledzy z pracy słyszeli o rywalizacji Montgomery’ego i Barretta o tę samą kobietę. Natomiast nikt nie zdawał sobie sprawy z faktu, że żaden z nich nigdy jej nie widział!

Montgomery z zazdrością obserwował, jak rozwija się związek Barretta i Jessi. Miał ku temu wiele sposobności, bo młodzi nie kryli się ze swoją relacją i często okazywali sobie względy na publicznych, dobrze znanych Montgomery’emu czatach. Drażniło go, że znaleźli wspólny język i mogą poruszać w rozmowach tematy, o których on - blisko 50-letni mężczyzna - nie miał zielonego pojęcia. Sprawę pogarszało agresywne nastawienie Jessi. Dziewczyna prowokowała go, wyzywała, ujawniła też w internecie jego prawdziwą tożsamość, ostrzegając inne bezbronne kobiety przed - jak go opisywała - podstarzałym oszustem i zboczeńcem. 

Sęk w tym, że Jessi sama nie była taką bezbronną osóbką, za jaką próbowała uchodzić. Kiedy Montgomery zaczął grozić jej i Barrettowi (pewnego dnia, wściekły, napisał: Brian za wszystko zapłaci własną krwią), nie tylko nie zerwała z nim kontaktu, ale... na nowo zaczęła do niego dążyć! Pewnego dnia zupełnie zbity z tropu Montgomery zobaczył w oknie czatu nową wiadomość, całkiem odmienną w tych, którymi "TalHotBlond" zasypywała jego skrzynkę w ostatnich tygodniach.

- Pragnę być z Tommym - pisała Jessi. - Czy tobie też brakuje tego, co było między nami, Tom?

Montgomery przetarł oczy ze zdumienia. Nagle wszystko stało się dla niego jasne: Jessi tylko się z nim drażniła! Tak naprawdę zawsze chciała z nim być, nawet wtedy, gdy dowiedziała się całej prawdy o jego życiu. Różnica wieku? Jessi jest pełnoletnia - przekonywał sam siebie. - Co z tego, że jestem dużo starszy od niej? Na świecie jest mnóstwo takich par.

Położył dłonie z powrotem na klawiaturze.

- Tęsknię za nami bardziej, niż jesteś sobie w stanie wyobrazić - napisał. - Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym być dla ciebie tym młodym, wysportowanym snajperem, którego pokochałaś.

 - Wiem, Tom - odpowiedziała teraz już 19-latka.

Dwa koguty w firmie

Montgomery był wniebowzięty. Słowa Jessi przyjemnie połechtały jego ego. Znowu czuł się kochany, pożądany - i podniecony. Mimo że po odkryciu romansu przez żonę zarzekał się, że zaprzestanie wirtualnych kontaktów seksualnych z nastoletnią kochanką, wrócił do nich, jak tylko pojawiła się ku temu okazja

- Chciałbym zobaczyć cię nagą - napisał w jednej z wiadomości.

- I co byś wtedy zrobił? - kokietowała Jessi.

- Gapiłbym się na ciebie.

- Tylko tyle?

- Nie, dałbym ci o wiele więcej. To byłoby coś magicznego.

- Mmm... Kochaj się ze mną, Tommy.

Było tylko jedno "ale" - Jessi nie zamierzała bowiem zerwać swojej znajomości z Brianem Barrettem.

Montgomery pałał coraz większą niechęcią do rywala, co przekładało się na jego życie prywatne i zawodowe - obaj mężczyźni nadal ze sobą pracowali i obaj nie mogli znieść siebie nawzajem. Miarka przebrała się, kiedy Barrett zapowiedział, że zamierza odwiedzić Jessi w Wirginii Zachodniej. Miał zamiar zajrzeć do niej przy okazji dłuższej podróży do Karoliny Północnej. Ostatecznie do spotkania nie doszło, bo Jessi w ostatniej chwili odwołała je SMS-em.

Ale Montgomery znalazł się u kresu psychicznej wytrzymałości. Stawał się coraz bardziej agresywny, natarczywy i wulgarny. Znowu groził, że wykończy Barretta.

- On spisał na straty naszą znajomość - żalił się Jessi na czacie. - Stracił we mnie przyjaciela, a zyskał bezwzględnego wroga. Nienawidzę go całym sobą, jego życie jest dla mnie warte nie więcej niż 10 centów. Mógłbym go sprzątnąć w każdej chwili, poważnie. Jestem śmiercionośną bronią, Jessi. Jestem wykwalifikowanym żołnierzem.

Tymczasem Jessi wciąż sprawiała wrażenie, jakby świetnie się bawiła zamieszaniem wokół siebie. Na zmianę uwodziła i zwodziła Montgomery’ego, w końcu ponownie z nim zerwała i ponownie zaczęła flirtować z Brianem Barrettem (oraz innymi młodymi mężczyznami poznanymi w internecie).

Zrozpaczony Montgomery pytał:

- Jessi, czy znęcanie się nade mną naprawdę sprawia ci tak wielką przyjemność? Dlaczego po prostu nie pozwolisz mi odejść, jeśli faktycznie nie chcesz mnie w swoim życiu? Czy moje cierpienie jest dla ciebie podnietą? Czy robi ci się mokro w majtkach, kiedy pogrywasz z moimi uczuciami? Nie jestem jakimś pier... jo-jo! Nie możesz się mną tak bawić!

Jessi miała zgoła odmienne zdanie na ten temat. Na wszelkie zaczepki i prowokacje reagowała przymilnością lub chłodem. Jednocześnie stopniowo odsuwała od siebie Montgomery’ego.

Wokół panowała ciemność i cisza. O tej porze niewielu ludzi zapuszczało się w okolice fabryki.

Tamtego wieczora na parkingu był jednak ktoś jeszcze. Ubrany w wojskowy uniform mężczyzna pojawił się przed budynkiem kilkanaście minut wcześniej, by zająć dogodną pozycję. Kiedy zauważył wychodzącego z pracy Barretta, uniósł broń i spokojnie wycelował. Był gotowy. Wyobrażał sobie tę chwilę setki razy. Analizował, planował, eliminował błędy. Trenował. Wszystko po to, by w końcu naprawdę pociągnąć za spust.

Wstrzymał oddech tak, jak robią to zawodowi snajperzy. Lufa jego wojskowego karabinu przesuwała się powoli w ślad za idącym przez parking nieświadomym zagrożenia Barrettem. Kiedy mężczyzna wsiadł do swojego pick-upa, padł strzał. Potem następny. I jeszcze jeden. Wszystkie kule dosięgły celu. Młody mężczyzna osunął się z fotela, jego głowa opadła na kierownicę. Z trzech dziur w ciele buchnęła krew.

Zwłoki Barretta znaleziono dopiero po weekendzie, 2 dni później. Ktoś w końcu zwrócił uwagę na stojący na opustoszałym parkingu samochód i szybę roztrzaskaną od strony kierowcy. Na miejsce od razu wezwano policję.

Śledczy nie mieli problemu z wytypowaniem - jedynego - podejrzanego. Koledzy Briana Barretta od razu opowiedzieli o narastającym od wielu miesięcy konflikcie między ofiarą egzekucji a Thomasem Montgomerym.

- Prawdę mówiąc, spodziewaliśmy się, że prędzej czy później coś się wydarzy - mówili. - Oni byli gotowi pozabijać się o tę dziewczynę.

- Dziewczynę?

- Tak. Obaj zakochali się w tej samej dziewczynie.

Nie była atrakcyjna

Kiedy śledczy poznali historię nietypowego internetowego trójkąta, od razu zaczęli obawiać się o bezpieczeństwo Jessi. Ze statystyk jasno wynikało, że chorobliwie zazdrośni mężczyźni często odreagowują frustracje, atakując zarówno swoich rywali, jak i byłe ukochane, które odrzuciły ich względy i zawiodły pokładane w nich nadzieje.

Następną ofiarą mogła być Jessi, tak podpowiadała logika. Tym bardziej że policji wciąż nie udawało się namierzyć Thomasa Montgomery’ego. By uniknąć kolejnej tragedii, o sprawie natychmiast poinformowano policję w Wirginii Zachodniej.

Wkrótce pod domem nastolatki pojawił się patrol policji. Kiedy funkcjonariusze weszli na ganek, drzwi otworzyła im otyła kobieta w średnim wieku. Miała na sobie luźną podomkę, nosiła staromodne okulary, na jej ramiona opadały rzadkie strąki utlenionych, znaczonych odrostami, włosów.

- Dzień dobry - przywitał się funkcjonariusz. - Czy pani jest właścicielką tego domu?

- Tak. Nazywam się Mary Shieler. W czym mogę pomóc?

- Szukamy 18-latki o imieniu Jessi. Rzekomo mieszka pod tym adresem.

Mary Shieler uśmiechnęła się niepewnie, zakłopotana, zupełnie jak dziecko, które przyłapano na łobuzowaniu. Przez chwilę milczała, a potem przez łzy powiedziała:

- Ta dziewczyna, o której panowie mówicie...

- Tak?

- Cóż... Ta dziewczyna to ja.

Policja aresztowała Thomasa Montgomery’ego kilka godzin po odkryciu zwłok Briana Barretta. Na należącym do zabójcy komputerze zabezpieczono bogate archiwum internetowej korespondencji z "TalHotBlond" i nieżyjącym już Barrettem (w tym wiadomości, w których Montgomery groził obojgu śmiercią).

Śledczy dysponowali motywem oraz twardymi dowodami - w tym testami potwierdzającymi obecność DNA Montgomery’ego przy samochodzie Barretta oraz w miejscu, z którego oddano do niego strzały. W obliczu oczywistych faktów prokuratura nie miała żadnych wątpliwości i oficjalnie oskarżyła 47-latka o popełnienie morderstwa.

Romans z mamuśką

Montgomery na początku odmówił współpracy ze śledczymi. Twierdził, że jest niewinny i nie chciał złożyć zeznań. Nie miało to jednak specjalnego znaczenia. Policji nie udało się wprawdzie odnaleźć narzędzia zbrodni, ale wielu świadków zeznało, że zabójca wielokrotnie przechwalał się posiadaniem w domu starego karabinu wojskowego i możliwością skorzystania z niego, jeśli kiedykolwiek będzie musiał kogoś zlikwidować. Miała to być dokładnie taka sama broń, jakiej użyto do zabójstwa Briana Barretta.

Tę właśnie broń śledczy rozpoznali na jednym z rodzinnych zdjęć znalezionych podczas rewizji przeprowadzonej w domu podejrzanego.

W trakcie wstępnych przesłuchań Montgomery próbował zachować spokój, ale - paradoksalnie - był najbardziej zdezorientowaną osobą w pokoju. Nic dziwnego, bo po aresztowaniu dowiedział się, że przez blisko 2 lata pogrążał się w fantazji, która nie miała nic wspólnego z rzeczywistością.

- Poznajesz ją? - jeden ze śledczych wręczył Montgomery’emu zdjęcie pulchnej kobiety w rozciągniętej bluzie.

- Tak - odpowiedział Montgomery po chwili wahania. Przypomniał sobie, że widział tę osobę na kilku zdjęciach, które przysłała mu "TalHotBlond". - To matka Jessi.

Policjant uśmiechnął się.

- Nie, panie Montgomery. To jest Jessi, a właściwie Mary Shieler, kobieta, z którą romansował pan w internecie. Wszystko, co pisała, było jednym wielkim kłamstwem.

Montgomery zbladł. Nie mógł uwierzyć, że tak długo dał się zwodzić niezbyt atrakcyjnej rówieśniczce, która podobnie jak on szukała w sieci lepszego życia, podając się za kogoś innego. Wciąż nie przyznawał się do popełnienia morderstwa. W areszcie przeszedł poważne załamanie nerwowe. Próbował popełnić samobójstwo.

Podstarzała manipulantka

Tymczasem policja stopniowo poznawała kolejne szczegóły wirtualnego życia Mary Shieler. Wyszło na jaw, że kobieta regularnie kusiła w sieci mężczyzn, udając seksowną nastolatkę. Co gorsza, jako przynętę wykorzystywała... swoją dorastającą córkę. Nie pytając o zgodę, Shieler zamieszczała w sieci prywatne zdjęcia własnego dziecka - prawdziwej wysokiej, zgrabnej blondynki.

Poza tym świadomie wybierała te fotografie, które jej zdaniem miały potencjał erotyczny (np. w stroju kąpielowym lub w niekompletnej bieliźnie - robione z ukrycia). Wiedziała, że mężczyźni pokroju Montgomery’ego masturbują się, oglądając fotki, i sama ich do tego zachęcała. Seksowne kobiece majtki, które wysłała Montgomery’emu, też ukradła z szuflady niczego nieświadomej córki.

Montgomery nie miał siły dłużej zaprzeczać. Rozbity psychicznie (żona nie zgodziła się zeznawać na jego korzyść), przygnieciony ciężarem dowodów w końcu przyznał się do winy. Na mocy zaproponowanej przez prokuraturę ugody został skazany na 20 lat pozbawienia wolności. Jeśli będzie się dobrze sprawował, opuści więzienie po odsiedzeniu 17 lat.

Mary Shieler nie postawiono żadnych zarzutów. Prokuraturze nie udało się znaleźć podstaw do oskarżenia kobiety o współudział w morderstwie czy o nakłaniania Montgomery’ego do zabójstwa. Mimo to wiele osób wciąż obwinia ją o tragedię, twierdząc, że nie doszłoby do niej, gdyby Shieler nie manipulowała swoimi wirtualnymi kochankami. Są w tym gronie rodzice Briana Barretta oraz najbliżsi krewni przebiegłej kobiety - po wyjściu na jaw jej sekretu, mąż Shieler zażądał rozwodu, a córka zerwała wszelkie kontakty z matką.

Na ponury żart losu zakrawa fakt, że jedyna osoba w internetowym trójkącie, która od początku do końca mówiła prawdę, poniosła najsurowszą karę za swoją naiwność. Thomas Montgomery stracił wolność, Mary Shieler rodzinę, a Brian Barrett - życie.

Paulina Korbaczyńska

Niektóre okoliczności zdarzeń zmieniono

Źródła:

- "Tallhotblond", reż. Barbara Schroeder, USA 2009

- "Online Love Triangle, Deception End in Murder"

- Jim Avila, ABCNews.go.com

- "A Pretend Web Romance, Then a Real-Life Murder"

- David Staba, NYTimes.com

W materiale wykorzystano kadry z filmu "TalhotBlonde" (2012)

Śledztwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy