Jesień w Tatrach. Wycieczka na Czerwone Wierchy

Widok z Kasprowego Wierchu na Czerwone Wierchy /Jan Graczynski/East News /East News
Reklama

Dla wielu turystów wczesna jesień to najlepszy czas na wycieczkę w góry. Na tatrzańskich szlakach robi się luźniej, pustoszeją też powoli Krupówki i drogi dojazdowe w Tatry. Symbolem złotej polskiej jesieni w najwyższych polskich górach są Czerwone Wierchy, które właśnie teraz pokazują swoje najpiękniejsze oblicze.

Dlaczego Czerwone Wierchy?

Zanim ruszymy na szlak, odpowiedzmy sobie na pytanie, które nurtuje zapewne każdego, kto po raz pierwszy usłyszał ich nazwę. Dlaczego Czerwone Wierchy są... czerwone? 

Wszystko przez sit skucinę, roślinę porastającą ich zbocza. Czasem latem, a jesienią zawsze, barwi się ona na czerwono. Szata roślinna Czerwonych Wierchów jest oczywiście znacznie bogatsza, ale ta jedna roślinka zdominowała zupełnie narracje o tej części Tatr.

Żeby bliżej przyjrzeć się Czerwonym Wierchom nie trzeba daleko wędrować. Właściwie nie trzeba wędrować wcale. Świetnie widać je chociażby z Kościeliska. 

Reklama

Na pierwszy plan wysunie się oczywiście Giewont (1894 m.), a za plecami smacznie śpiącego rycerza ujrzymy niepozorne, kopulaste wzniesienia. 

Na Czerwone Wierchy składają się cztery porośnięte trawą zaokrąglone szczyty - wszystkie zdecydowanie biją Giewont wysokością. Są to: Ciemniak (2096 m.), Krzesanica (2122 m.), Małołączniak (2096 m.) i Kopa Kondracka (2005 m.).

Na początku były owce

Szczyty te, chociaż jak na tatrzańską miarę stosunkowo wysokie, nie przysparzają trudności technicznych, nie wymagają mierzenia się ze skałą ani doświadczenia w korzystaniu z łańcuchów, klamer i innych sztucznych ułatwień występujących w górach.

Nic więc dziwnego, że nie mają romantycznej historii pierwszych zdobywców. Prędzej... opowieści o pasterzach, wypasających owce pod same wierzchołki. W związku z tym, że owce i juhasi nie mieli czego szukać w Tatrach, gdy te pokrywał śnieg, w kronikach odnotowano, jako odejście od obowiązujących zwyczajów, tylko pierwsze oficjalne zimowe wejścia, datowane  na pierwsze lata XX wieku. 

W podobnym okresie czasu, gdy turystyka tatrzańska zyskiwała na popularności, Czerwone Wierchy również stawały się jednym z ciekawszych i często polecanych kierunków wędrówek dla gości przybywających na Podhale, spragnionych kontaktu z naturą i wysiłku na świeżym powietrzu. 

Zmieniały się mody, zmieniał się profil turysty przyjeżdżającego w Tatry, ale popularność Czerwonych Wierchów nie zmalała ani trochę. Wręcz przeciwnie.

Na następnej stronie poznasz proponowaną trasę wycieczki na Czerwone Wierchy >>>

Proponowana trasa wycieczki

Na Czerwone Wierchy można się dostać na kilka sposobów. Nasza propozycja zakłada całodniową wersję all-inclusive, ze startem w Kuźnicach, pożywnym drugim śniadaniu na Kasprowym Wierchu i metą na Ciemniaku, skąd można zejść do Kir przez Dolinę Kościeliską lub na nocleg w schronisku Ornak przez Dolinę Tomanową.

To wariant dla turystów wprawionych. 

Z dobrą kondycją i przynajmniej kilkoma podobnymi, wielogodzinnymi tatrzańskimi wyrypami w dorobku. Mniej doświadczonym piechurom albo tym z gorszą kondycją proponujemy wyjazd kolejką na Kasprowy i spacer na Kopę Kondracką - pierwszy ze szczytów wchodzących w skład Czerwonych Wierchów. Stąd można zejść na odpoczynek do schroniska na Hali Kondratowej, a następnie ruszyć w dalszą drogę aż do Kuźnic. 

Już ta wersja wycieczki (do zrealizowania nawet z dzieckiem) zapewni wam to, co najlepsze w Czerwonych Wierchach. Marsz stosunkowo łatwym, acz zróżnicowanym terenem, kapitalne widoki i możliwość nasycenia oczu i pamięci aparatu niezapomnianymi obrazami.

Pułapki i niebezpieczeństwa

Czerwone Wierchy, chociaż piękne i pozornie łatwe, kryją również kilka pułapek dla nierozważnych i nieprzygotowanych turystów. Nieprzypadkowo w te rejony dość często wzywani są ratownicy TOPR. Zdarza się, że interweniują, ponieważ turyści z problemami sercowymi przeliczą swe siły i możliwości organizmu.

Ale niewystarczający stan zdrowia do zmierzenia się z pozornie niewymagającymi górami to tylko jedno z niebezpieczeństw. Drugie zagrożenie dotyczy każdego, bez względu na formę i opinię kardiologa. Jest nim słaba widoczność. Czerwone Wierchy, chociaż mogą wydawać się łatwe, nieopodal szlaku zieją przepaściami, które pochłonęły już niejedno życie.

Na wycieczkę warto zatem wybrać się tylko w przypadku dobrej pogody i nigdy, pod żadnym pozorem, nie pozwólcie, by młodsze dzieci goniły po szlaku same. To nie ścieżka w parku. 

Dość ostrzegania, bo spacer z Kasprowego po grzbiet Czerwonych Wierchów to przede wszystkim wielka przyjemność i możliwość czerpania z tego, co najlepsze w jesiennej odsłonie Tatr.

Udanej wycieczki!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dariusz Jaroń | Tatry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama