ŚWIAT MADE IN CHINA

Zabić wróbla. Absurdalna wojna z ptakami doprowadziła Chiny do głodu i kanibalizmu

Wielka wojna z wróblami postawiła Chiny na krawędzi katastrofy. W 1958 roku komunistyczna władza postanowiła się pozbyć tych ptaków z całego kraju, uznając je za "wrogów". To najbardziej absurdalna wojna w dziejach ludzkości. Kiedy zniknęły ptaki, zaczęli umierać ludzie.

Najdziwniejsza wojna w historii rozpoczęła od jednego dokumentu, który 12 lutego 1958 roku wydało chińskie Ministerstwo Zdrowia. Nosił on zagadkowo brzmiący tytuł "Wskazówki o zwalczaniu czterech plag i dyskusji nad higieną". Nowy system centralnego planowania wprowadzony przez komunistów sprawił, że zaczęło brakować dosłownie wszystkiego. Przywódca Mao Zedong w jednym ze swoich przemówień powiedział, że mieszkańcy Państwa Środka muszą podnieść poziom higieny. Wskazał nawet wrogów: szczury, komary i muchy. Do tej trójki dołączyły o dziwo wróble, które miały wyjadać ziarna z pól i doprowadzać do mniejszych plonów. 

Reklama

Chińscy urzędnicy wezwali cały naród do "walki z czterema plagami", którą Chińczycy mieli prowadzić w ramach "Wielkiego skoku naprzód". 

O ile walkę z gryzoniami można było zrozumieć, podobnie jak tępienie uciążliwych owadów, o tyle nienawiść do wróbli była dla Chińczyków zaskoczeniem. Wytłumaczenie przedstawione przez przywódcę Mao Zedonga sprowadzało się do krótkiego zdania: stada wróbli wydziobują zasiane ziarna, ograniczając plony i hamując rozwój rolnictwa.

Komunistyczni naukowcy dostali zadanie opracowania sposobu masowego wytępienia wróbli. Jak wybić stada ruchliwych, a jednocześnie małych ptaków? Strzelanie do nich, podsuwanie im zatrutego zboża czy stosowanie jakichś wyrafinowanych pułapek nie wchodziło w grę ze względu na duże koszty. W Chinach amunicja była droga, a także nie było dostatecznej ilości odpowiedniej trucizny, którą można by dosypywać do karmy dla wróbli. Zdecydowano się wykorzystać to, czego w Chinach nigdy nie brakowało, czyli miliony ludzi.

Zamęczyć i zabić wróbla!

Sposób na walkę z wróblami miał być bardzo prosty: trzeba je było zamęczyć nie pozwalając im choćby na chwilę odpoczynku. Kiedy już nie miały siły latać, wtedy grupy bojowników wojny "czterech plag" dobijały je kijami i łopatami. Strategia ta miała upiorny sens - wróbel nie jest ptakiem, który potrafi lecieć na długich dystansach. Jego loty są przeważnie krótkie, a szybkie machanie skrzydłami wymaga dużej energii. Wróble muszą często odpoczywać i właśnie tę cechę tych ptaków wykorzystywały komunistyczne bojówki.

Do walki z wróblami zmobilizowano dziesiątki milionów ludzi, głównie mieszkańców wsi. Zgodnie z instrukcją opracowaną przez ministerstwo zdrowia nie można było pozwolić wróblom nawet na chwilę spokoju. Młodych chłopców zachęcano do robienia proc, które miały być dla ptaków narzędziem zagłady.

Grupy "bojowników" uderzając w patelnie czy garnki robiły upiorny hałas i sprawiały, że wróble podrywały się do lotu. Gdy wyczerpane ptaki nie miały już sił, by uciekać - były masowo zabijane. 

Azyl dla wróbli w ambasadzie

Z tamtych lat zachowały się relacje pracowników polskiej ambasady w Pekinie, którzy opisywali niezwykłe sceny. Na teren ambasady walczący z wróblami Chińczycy nie mieli prawa wstępu, co szybko zauważyły wróble. Zarówno dach, jak i drzewa w ogrodzie stały się azylem dla umęczonych ptaków. Mimo tego wróble ginęły tysiącami. Chińczycy zbierali je z ulic ogromnymi szuflami. Padłe zwierzęta wiązano w długie łańcuchy, które tryumfalnie obwożono na ciężarówkach w asyście aktywistów, którzy przez megafony wykrzykiwali propagandowe slogany. 

Mimo swojej absurdalności ta kampania zaczęła przynosić efekty - wróble powoli zaczęły znikać z chińskich miast i wiosek. I wtedy pojawił się głód.

Zamiast wróbli - szarańcza!

Początkowo po pierwszym roku "walki z wróblami" wydawało się, że akcja przynosi dobre rezultaty, bo plony nawet lekko wzrosły. Ale wkrótce okazało się, że był to początek prawdziwej katastrofy. Skutkiem masowego mordowania wróbli był nagły spadek plonów . Bez naturalnych wrogów populacje szkodliwych owadów zaczęły gwałtownie się zwiększać. Gigantyczne chmary szarańczy niszczyły plony, co doprowadziło do masowego głodu. Historycy oceniają, że walka z wróblami doprowadziła do śmierci od 15 do nawet 60 milionów osób. Chińczycy z głodu dopuszczali się kanibalizmu. Kiedy wyginęły wróble, zaczęli ginąć ludzie.

Zniknięcie wróbli zachwiało całym ekosystemem i miało katastrofalny wpływ na środowisko naturalne, w tym na chińskie rolnictwo. Wróble pełniły ważną rolę w niszczeniu szkodników pożytecznych owadów, które zapylały rośliny. Prawdziwą plagą stała się szarańcza, która według ocen historyków zniszczyła około 15 proc. upraw (w rejonie Nankin zbiory były niższe aż o 60 proc.). 

Upiorna wojna z wróblami zakończyła się w marcu 1960 roku. Mao Zedong podpisał wtedy dokument zatytułowany "Wskazówki o pracy nad higieną", gdzie za głównego wroga Chińczyków uznano pluskwy. Komunistyczne władze zdały sobie sprawę ze swojego błędu i w kolejnych latach próbowały odbudować populacje tych ptaków. Cała absurdalna kampania zwalczania "czterech plag" została oficjalnie zamknięta 1962 roku. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | wojna | szarańcza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy