SzlamFest 2020. Jarosław Kowal: Polska popkultura praktycznie nie istnieje

SzlamFest, czyli zlot fanów popkultury lat 80. i 90., komiksów, filmów, gier czy wrestlingu odbędzie się w tym roku już po raz czwarty /facebook.com
Reklama

- Nasze mózgi skąpane są w szlamie. Mamy ten rodzaj wrażliwości, który zmusza nas do pochylania się nad popkulturą, ale nie w bezrefleksyjny sposób i z dużą pasją do tego, co wielu osobom może wydawać się "złe" - mówi Jarosław Kowal, współtwórca i jeden z organizatorów SzlamFest.

Już po raz czwarty fani popkultury z lat 80. i 90., kreskówek, filmów, starych gier, komiksów, spotkają się w Gdańsku, aby przeżyć nostalgiczną podróż do przeszłości. Nie będzie to jednak spokojna, cicha przejażdżka, a zwariowana jazda pełna strzałów z lasera, sztucznych flaków, 8-bitowych animacji, zombie i anime z Polonii 1. Jarosław Kowal z ekipy organizującej SzlamFest opowiedział Interii, skąd wzięła się idea wydarzenia i co w ogóle chodzi z tym całym szlamem.

Bartosz Kicior, menway.interia.pl: Czym w ogóle jest SzlamFest? Festiwalem? Zlotem? Happeningiem?

Jarosław Kowal: - Wszystkim tym na raz, a do tego jeszcze stylem życia czy może nawet stanem umysłu. Szlam to jeden z symboli lat 80. i 90., które pojawiały się w wielu ówczesnych filmach, komiksach czy animacjach, chociażby w "Wojowniczych Żółwiach Ninja", "Robocopie" czy "Toksycznym Mścicielu". Podobnie jak ruchome piaski, lasery albo cyborgi. Nie jest to jednak szlam zastygły, który można oglądać jak skamielinę w muzeum. Szlam nadal żyje, mnoży się i inspiruje. Różnica jest taka, że kiedyś był symbolem popkultury, teraz jest niszą z oddanymi fanami, ale na pewno nie odwołujemy się wyłącznie do sentymentu i nostalgii.

Reklama

W tym roku będziemy mieli już 4. edycję wydarzenia. Formuła w jakiś sposób się zmienia czy jak dobry trener nie zmieniacie zwycięskiego składu?

- W ubiegłym roku próbowaliśmy zmiany i przenieśliśmy się do innej hali - zła decyzja. SzlamFest w pierwotnej odsłonie miał specyficzny klimat i nawet jeżeli jest z tego powodu trochę ciasno, to jednak do tego uroku z pierwszej i drugiej edycji chcemy powrócić. Są elementy stałe - mamy pokazy filmów VHS Hell, galę wrestlingu, stoiska z komiksami i spotkania z autorami czy strefę retro gier wideo - ale za każdym razem dzieje się coś nowego, więc z jednej strony formuła jest stała, z drugiej składniki się zmieniają.

Czego możemy spodziewać się w tym roku?

- W tym roku odwiedzą nas chociażby Antony Johnston - autor scenariusza do gry "Dead Space" czy komiksu, na podstawie którego nakręcono film "Atomic Blonde" albo Janne Widmark, storyboardzista "Kung Fury", którego druga część właśnie powstaje z Arnoldem Schwarzeneggerem w obsadzie. Będziemy mieć też silną reprezentację komiksiarzy skupionych wokół szkockiego sklepu i wydawnictwa Deadhead Comics - to ludzie związani z wieloma także pozakomiksowymi dziedzinami, chociażby z plakatem koncertowym (dla między innymi Testament czy Glenna Danziga) czy z niegdyś popularną w Polsce grą karcianą Doomtroopers.

- Formuje się także skład gali wrestlingu - w ubiegłym roku świetny występ dał u nas Mark Haskins, zawodnik federacji Ring of Honor, ale szczegółów tegorocznego wydarzenia nie możemy jeszcze zdradzić. Bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się też projekcje czterech odcinków anime "Yattaman" z lektorem na żywo. Dla wielu osób od tego tytułu i innych emitowanych w lata 90. przez stację Polonia 1 rozpoczęła się przygoda z japońską animacją, a akurat tej dziedzinie poświęcaliśmy dotąd zdecydowanie za mało uwagi.

Ostatnie już pytanie z gatunku banalnych: skąd pomysł na taką imprezę? Dlaczego Gdańsk?

- Gdańsk to najlepsze miejsce na Ziemi, stąd jesteśmy, tutaj żyjemy i nikomu z nas nawet przez myśl nie przeszło, żeby zrobić tę imprezę w innym mieście. Pomysł wziął się natomiast z bardzo banalnych pobudek - zastanawiałem się z właścicielem klubu B90, co moglibyśmy zrobić w martwym sezonie, czyli w okolicach lutego, ale żeby nie było to koncertem. Napisałem do Łukasza Kowalczuka, później dołączył do nas Krystian Kujda z VHS Hell - i wtedy jeszcze nieistniejącego Octopus Film Festival - i razem skleciliśmy program pierwszej edycji. To jedno z tych wydarzeń, za którymi stoi czysta pasja - od nerdów dla nerdów.

Skąd bierzecie tak autentycznych wrestlerów?

- Wrestling sam w sobie jest autentyczny i każdy, kto jest gotów poświęcić dla niego życie doskonale wie, jak ważne są tutaj zarówno umiejętności w ringu, jak i charyzma, która potrafi zaangażować publiczność. Na SzlamFeście występują zawodnicy i zawodniczki federacji Kombat Pro Wrestling, w Polsce właściwie bezkonkurencyjni. Oczywiście nie każdy może stanąć w ringu, choć często wydaje się to zaledwie zabawą. Wrestler musi wiedzieć, jak upadać, jak walczyć, żeby nie wyrządzić krzywdy sobie i innym, jak "sprzedać" otrzymany cios, jak grać z nastrojami publiczności. 

- To wyjątkowo trudna dyscyplina, ale utalentowani ludzie umiejętnie przemieniają ją w niesamowity spektakl. Uczestniczenie "na żywo" w galach KPW potrafi zmienić spojrzenie na wrestling i nie jest to przesadą - dostajemy wiele wiadomości, gdzie ludzie dotąd znający wyłącznie Hulka Hogana albo The Rocka nagle zaczynają zgłębiać wrestling właśnie dzięki gali KPW na SzlamFeście.

 Czy oprócz Szlamu gdzieś w Polsce można zobaczyć wrestling?

- Gale Kombat Pro Wrestling odbywają się regularnie w Gdyni, SzlamFest to tylko jeden z przystanków. Chciałbym napisać, że to odpowiednik Wrestlemanii, ale nie byłaby to prawda. Obecnie działa jeszcze federacja Maniac Zone Wrestling, która organizuje gale we Wrocławiu, a szlaki przecierało w Polsce Do or Die Wrestling.

***Zobacz także***


W naszym kraju kiedykolwiek mieliśmy coś, co w Stanach funkcjonowało/uje jako szlamowe oblicze popkultury? Czy to tylko sentyment gości, którzy szperają i wyszukują rzeczy zza Oceanu?

- Dwa najsilniejsze ogniska popkultury, w tym tej "szlamowej", to Stany Zjednoczone i Japonia. Jest kilka ciekawych zjawisk z innych państw - chociażby kino klasy B z Włoch czy luchadorzy z Meksyku - ale to rzadkość. Polska popkultura właściwie nie istnieje, ale można pod nią podciągnąć chociażby komiksy pokroju "Kajko i Kokosza" czy "Kapitana Żbika", filmy typu "Akademia pana Kleksa" czy "Klątwa Doliny Węży", a współcześnie przede wszystkim gry wideo, z "Wiedźminem" na czele. Z tym, że "szlamu" jest w nich niewiele... No może poza "Klątwą Doliny Węży".

Lektor na żywo - wasz autorski pomysł czy zerżnięta idea?

- Widmontologia to znak dzisiejszych czasów - żaden wytwór współczesnej kultury nie istniałby bez inspiracji z przeszłości i właściwie cały SzlamFest jest tego odbiciem, bo to nie tylko impreza odwołująca się do sentymentu za latami 80. i 90., to też dowód na to, że pod ich wpływem wiele osób zaczęło tworzyć coś nowego i świeżego. Lektora na żywo spopularyzował przede wszystkim kolektyw VHS Hell, który współpracuje ze SzlamFestem od samego początku, testowali to rozwiązanie także w ramach festiwalu Octopus, a my poddaliśmy je adaptacji do szlamowych realiów.

- Udało się nam dotrzeć do Tatsunoko Production, które dysponuje prawami do emisji niegdyś bardzo popularnego u nas anime "Yattaman", byli bardzo zaskoczeni, że ktoś u nas o tym tytule słyszał i absolutnie nie mogli zrozumieć, dlaczego puszczano u nas wersję z włoskim dubbingiem i jeszcze dodatkowo nałożonym na to monotonnym głosem jakiegoś faceta. W Polsce jest to na porządku dziennym, ale tak zwana "szeptanka" to w skali światowej rzadkość. Na SzlamFeście odtworzymy to przy wykorzystaniu czterech odcinków "Yattamana", tym razem z oryginalną, japońską ścieżką dźwiękową, ale z Jackiem Brzostyńskim przed mikrofonem, który przeczytał także większość odcinków tego anime dla stacji Polonia 1.

Siedzicie w szlamie na co dzień czy wyszukujecie dzieła specjalnie pod Fest?

- Nasze mózgi skąpane są w szlamie. Mamy ten rodzaj wrażliwości, który zmusza nas do pochylania się nad popkulturą, ale nie w bezrefleksyjny sposób i z dużą pasją do tego, co wielu osobom może wydawać się "złe". Widzimy w tym autentyczność i pasję, której czasami brakuje na przykład kinu artystycznemu, gdzie te same schematy bywają powielane dekadami, bez odświeżania formy.

- Na co dzień dużą częścią naszych żyć jest muzyka - William Malcolm, współautor tegorocznego programu festiwalu, występuje jako Nightrun87, ja piszę dla portalu Soundrive, współtworzę festiwale Jazz Jantar i Dni Muzyki Nowej... Co zresztą doskonale pokazuje, że "kultura śmieciowa" nie musi być kontrą dla "kultury wysokiej" - nie ma sprzeczności w rozkoszowaniu się jednocześnie muzyką Joe Armona-Jonesa i filmami studia Troma albo galami federacji All Elite Wrestling. Nagrywam przy okazji z Williamem dwa podcasty - muzyczny Soundrive Live i popkulturowy Nightslime, więc na pewno zamiast siedemdziesięciu procent wody jest w nas siedemdziesiąt procent szlamu, ale pozostałem trzydzieści to inne pasje.

Jaka jest złota zasada Szlamu: im coś gorsze, tym lepsze czy coś musi być tak złe, że jest aż dobre?

- Różnie można do tego podchodzić. Dla jednych "Plan 9 z Kosmosu" to po prostu głupiutki film wart kilku uśmiechów, a ja widzę w nim ciekawe antywojenne przesłanie, które dzięki pozbawieniu hollywoodzkiej otoczki, patetyczności i fabularnego zagmatwania ma szansę dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Nie zawsze trzeba o poważnych sprawach opowiadać w śmiertelnie poważny sposób - i tak wszyscy umrzemy, więc równie dobrze możemy zrobić coś głupiego. 

- Popkultura może uczyć, może zwracać uwagę na istotne od strony społeczno-politycznej kwestie, a jednocześnie bawi i cieszy. Przykładów jest mnóstwo - proekologiczne przesłanie pierwszej "Godzilli", równościowy wydźwięk działań federacji All Elite Wrestling, gdzie obecną mistrzynią kobiet jest osoba transpłciowa, nie wspominając nawet o dziesiątkach znakomitych komiksów na każdy temat, bo komiksy to nie tylko Marvel i DC Comics. Widzę w "szlamie" wielką wartość i chociaż rozrywka niewątpliwie jest tutaj na pierwszym miejscu, gdyby nie było w tym wszystkim drugiego dna, pewnie SzlamFest znudziłby się nam już po drugiej edycji.

Z wiadomych przyczyn SzlamFest 4 niestety nie odbędzie się w planowanym czasie. Śledźcie profile organizatorów, żeby uzyskać informacje, kiedy i czy w ogóle uda zorganizować się czwartą edycję festiwalu.

***Zobacz także***


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy