Jakub Ćwiek: Basen z komiksami

Ponieważ lato, choć ma się powoli ku końcowi, wciąż trwa, pozwolę sobie użyć adekwatnej metafory - z komiksami jest trochę jak z pierwszym wejściem do basenu. Potrafimy długo stać na brzegu, zastanawiając się, czy bardziej kusi nas orzeźwienie, czy jednak odpycha obawa, że woda będzie za zimna.

Choć widzimy, że część ludzi świetnie się bawi, nie przekonuje nas to bardziej, niż reakcja własnej, ostrożnie zanurzonej stopy. I tak do czasu, gdy ktoś nas ochlapie i wtedy stwierdzamy, że już wszystko jedno i wskakujemy do wody na bombę, ku, jak się w końcu okaże, wielkiej swojej uciesze.

Niniejsze zestawienie to jest zbiorem najlepszych komiksów wszech czasów. To nie próba zbudowania szacunku do medium. To właśnie takie chlapanie wodą, byście sami mogli się zanurzyć. Komiksy, które być może przekonają was, że warto tego kończącego się powoli lata przynajmniej raz skoczyć na bombę.

Reklama

"Top Ten" (Allan Moore, Gene Ha, Zander Cannon)

Alan Moore to komiksowy geniusz, którym inspirowali się twórcy wszystkich w zasadzie mediów. To spod jego klawiatury wyszły scenariusze do znakomicie zekranizowanych "Strażników" czy "V jak Vendetta", to on bawił się klasykami literatury w serii "Liga niezwykłych dżentelmenów".

Komiksem, którym chciałbym was zainteresować, jest jednak nie żaden z wymienionych wyżej, a wypuszczone u nas niedawno wydanie zbiorcze podszytej humorem serii policyjnej "Top Ten". To opowieść typowa i nietypowa zarazem. Z jednej strony jest to bowiem zbiór policyjnych historii i śledztw połączonych z codziennym życiem na posterunku.

Każdemu, kto lubi seriale typu CSI czy na przykład "Castle", wiele użytych tu schematów wyda się w jakiś sposób znajomych. Niezwykłość "Top Ten" polega na tym, że w mieście, w którym dzieje się akcja każdy, od policjanta po bezdomnego spod mostu ma... supermoce. To z jednej strony zmienia przebieg śledztw, uzupełniając je o nowe rozwiązania, z drugiej pokazuje, że u podstaw problemu zawsze chodzi o to samo.

Niezależnie więc czy jesteście miłośnikami opowieści superbohaterskich, czy gubicie się w zamieszaniu jakie wywołują coraz to nowsze filmy z superludźmi, "Top Ten" to komiks dla was. Śmieszny, pouczający, porywający. I do tego ładnie narysowany.

"Solo: Świat Kanibali" (Oscar Martin)

Tytuł brzmi złowieszczo, prawda? A jeśli dodać do tego jeszcze, że to opowieść w duchu serii Mad Max, opowiadająca o świecie po apokalipsie, wielu z was może uznać, że to historia zbyt mroczna jak na wakacyjne popołudnie. I coś w tym być może jest, ale pamiętać należy, że komiks to specyficzne medium, które ma swoje sposoby na przełamanie konwencji i zaciekawienie czytelnika. Tu kluczowa wydaje się kontra, jaką mocnej treści dają urocze, kreskówkowe ilustracje.

Oscar Martin, hiszpański scenarzysta i rysownik, do stworzenia swojej autorskiej serii wykorzystał wieloletnie doświadczenia w pracy z Disneyem czy Warner Bros. Wynikiem tego dostajemy odpowiedź na pytanie, co by było, gdyby świat rodem z "Toma i Jerry'ego" przekroczył kiedyś kilka nieprzekraczalnych w bajce dla dzieci granic. Już choćby tylko po to, by zobaczyć co pocieszne, urocze, kreskówkowe zwierzątka są zdolne sobie zrobić, gdy dzieci nie patrzą, warto sięgnąć po "Solo". A zapewniam, to nie jest jedyna, ani nawet nie jedna z tych prawdziwie kluczowych, zalet albumu.

"Zaćmienie" (Ed Brubaker, Sean Phillips)

Nie pamiętam, kto określił kiedyś komiks filmem zanurzonym w bursztynie stopklatek i choć uważam to za mocne uproszczenie, tę akurat opowieść o ciemnej stronie tak zwanego złotego okresu Hollywood spokojnie mógłbym opisać właśnie tym terminem.

"Zaćmienie" to klasyczny noir osadzony w świecie filmu, pośród gwiazd ekranu takich jak Bogart czy Gable - obaj zresztą mają w tej historii swoje epizody, podobnie jak Dashiell Hammett, twórca literackiego noir i autor "Sokoła Maltańskiego". Gorzką historię dwóch scenarzystów próbujących rozwikłać zagadkę śmierci młodej, obiecującej gwiazdki czyta się jak kryminał spod ręki Jamesa Ellroya, a wiele spośród wyśmienitych ilustracji najchętniej oprawilibyście w ramki i powiesili na ścianach.

Jeżeli kogoś urzekły, na dowolnym etapie życia, Hammet, Chandler czy wspomniany Ellroy, albo jeśli tli się komuś w sercu nostalgia za cyklem "W starym kinie", winien uznać "Zaćmienie" za lekturę obowiązkową.

"Będziesz smażyć się w piekle" (Krzysztof Owedyk)

Tak, wiem, że tytuł może odstraszyć przygodnego czytelnika, a okładkowa grafika z pentagramem wcale tu nie pomaga. Porzućcie jednak wszelkie skojarzenia z satanistycznym horrorem czy choćby nadnaturalną opowieścią o zemście, bo ten album to fantastyczna, pełna ciepła opowieść o pędzie do realizowania marzeń, o manowcach na które wiedzie nas czasem ambicja, o potrzebie drugiego człowieka i nade wszystko o miłości do muzyki.

Głównym bohaterem komiksu jest młody gitarzysta, który otrzymuje, jakby się wydawało, wielką szansę od losu - zostaje gitarzystą w Deathstar, uwielbianym przez siebie zespole metalowym o międzynarodowej renomie. Szybko jednak okazuje się, że to, co brał za moment żniw, jest dopiero początkiem ciężkiej orki za psie pieniądze. A przyszłość jego i jego rodziny, jak przystało na opowieść o death metalu, nie maluje się w różowych, a ponurych, czarnych barwach.

Rodzime realia, świetna kreska, uniwersalna, bardzo uczciwa w formie i przekazie opowieść to zalety "Będziesz smażyć...". Jeśli kiedykolwiek zahaczyliście o Woodstock, Jarocin, słuchacie metalu, ogółem lubicie muzykę lub po prostu macie chwilę i możliwość kupienia tego komiksu - nie wahajcie się.

"Zrozumieć komiks" (Scott McCloud)

Właściwie powinienem od tego zacząć. Oto bowiem jest pozycja, która w świetnej, bardzo przystępnej formie może was nauczyć... czytania komiksów. W tytule nie ma przechwałki bez pokrycia - Scott McCloud, rysownik, scenarzysta i znawca medium - naprawdę znalazł sposób, jak w przystępny sposób wyjaśnić w zasadzie wszystko, co się z komiksem wiąże. Od szukania stosownej definicji, przez genezę medium, po faktyczną naukę czytania historyjek zaklętych w kadrach.

Jeśli po tym opisie obawiacie się akademickiego wykładu, spieszę donieść, że nic bardziej mylnego! Pamiętacie francuskie animacje z serii "Był sobie..."? Najbardziej kultowe "Było sobie życie" w przyjaznej, rozrywkowej formie nauczyło nas więcej o ludzkim organizmie niż wszystkie lekcje biologii razem wzięte, prawda? I tak właśnie jest z komiksem McClouda. Nawet się nie zorientujecie, kiedy podróż z cartoonowym okularnikiem dobiegnie końca, a wy staniecie się bogatsi o nową wiedzę.

O autorze

Jakub Ćwiek - miłośnik oraz znawca fantastyki i popkultury, jeden z najpopularniejszych i najbardziej lubianych polskich pisarzy młodego pokolenia. Zawodowo copywriter, publicysta, scenarzysta, konferansjer, animator kultury. Zadebiutował zbiorem opowiadań Kłamca, który stał się początkiem bestsellerowego cyklu, mistrzowsko łączącego motywy mitologiczne i popkulturowe.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy